*ROZDZIAŁ 25*

262 15 0
                                    

Delikatnie objął moją dłoń swoją i pociagnał w kierunku wyjścia z lasu. Jego dłoń była taka miekka i delikatna. Wyszliśmy z tego ponurego  miejsca. Automatycznie powietrze stało się cieplejsze. Szyliśmy z pprotem do miasteczka wydeptaną ścieżką.

- Masz ładne oczy.

-Co?

-Masz ładne oczy.

- Piłeś coś? Czy ćpałeś?

-Co? Nie

-Bo zachowujesz się jak nałogowy debil, którym i tak już jesteś

-Próbuje być tylko miły

- Ale ci to jakoś nie wychodzi

- Jakoś bede musiał to przeżyć. A mogę przynajmniej liczyć na wspólne wyjście na sernik?

- Nienawidzę sernika.

- Jednak może być szarlotka.

- Nie

- Czemu?

- Bo nie umawiam się z idiotami takimi jak ty

- Zdajesz sobie z tego sprawę, że będę tak długo Ci to proponować, dopóki się nie zgodzisz.

- Chyba czaszka uwiera ci coraz mocniej na twój mózg

- Nie, nie uciska. Gabriela, teraz pytam się na poważnie, umówisz się ze mną?

- Co?

- Gabriela, kocham Cię jak mężczyzna kobietę. No to się zgodzisz?

- Mogę spróbować.

- Czyli się zgadzasz?

- Można tak powiedzieć.

Wtedy nasze usta połączyły się w delikatnym pocałunku. Przyciągnął mnie do siebie i przytulił mnie do siebie. Był taki ciepły. Nie mogłam nieodwzajemnieć jego uścisku. Jednak jak chce, to potrafi być czarujący.

- Chodź, musimy już wracać do miasteczka po nagrodę.

- Nie chcę mi się.

- Sama tego chciałaś - jedną rękę położył mi na plechach, a drugą pod stawem kolanowym. Zanim się spostrzeglam, nie miałam już kontaktu z ziemią, a Laxus niósł mnie na rękach jakby niby nigdy nic. Intuicyjnie złapałam go dalszą reką za koszulę. Wtedy pocałował mnie delikatnie w czoło. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Tak wyglądała nasz podróż powrotna do miasta.

- Gabrysiu ....

- O co ci znowu chodzi?

- Jesteśmy już pod ratuszem.

- Już?

- Tak, kochanie.

Postawił moje nogi na ziemię, ale nadal obejmując mnie za talie. Otworzył drzwi , przez które mnie przepuścił. Wyszliśmy do gabinetu burmistrza.

- Dobry

- Załatwiłście już sprawę z trolami?

- Oczywiście

- Możecie już sobie iść.

- Nie zapomniał Pan przypadkiem o czymś?

- Nie wydaje mi się, abym o czymkolwiek zapomniał.

- A mi się wydaje, że jednak tak.

- Niby o czym miałem zapomnieć?

- O naszym wynagrodzeniu ...

- Co ? O jakim wynagrodzeniu?

- Żartuje sobie Pan z nas?

- Jak bym śmiał.

-  Proszę mnie nie denerwować. Nie chcę uciekać się do przemocy, w szczególności w obecności pięknej kobiety.

- Wszyscy magowie z twojej gildii są tacy narwani jak ty?

- W kwestii wypłaty za zlecenie, owszem. Więc czekamy na zapłatę.

- Niech stracę.

Podszedł do jedynego z obrazów. Odsunął go w prawo. Ukazały się drzwiczki do srebnoszarego sejfu. Wybił do niego szyfr. Wyjał z niego brudnożółtą koperte. Wrócił do biurk.

- 250 000 klejnotów.

- dziękuję. Gabriela, idziemy.

Wyszliśmy z tego przeklętego pomieszczenia. Lacus schował kopertę do kieszeni. Złapał mnie delikatnie za ręke.

- Wracamy do domu.

- A moja część nagrody?

- Dostaniesz po powrocie.

Laxus Dryer x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz