Rozdział 37

4.7K 167 174
                                    

Byłam właśnie na koncercie System Of A Down i bawiłam się niesamowicie, gdy nagle usłyszałam głośne walenie. Zdezorientowana zaczęłam rozglądać się dookoła, ludzie zniknęli, a ja zostałam sama w wielkiej sali. Znów ten hałas, przerażona uklęknęłam na podłodze, a głowę schowałam między kolana. Zaczęłam cicho szlochać i starałam się zakryć uszy. Nagle zerwałam się z kanapy, szeroko otwierając oczy i ciężko dysząc. Ktoś znów zaczął dobijać się do drzwi, a ja podskoczyłam przestraszona. Czułam, że policzki mam mokre od łez a moje myśli nadal wariowały. W końcu się podniosłam i ruszyłam do korytarza. Wzięłam kilka głębokich oddechów i otarłam policzki po czym otworzyłam drzwi.


- Tak? - wychrypiałam

- Pani - mężczyzna spojrzał na paczkę - Monika... Kwiatkowska? - miał trudności przy wymówieniu nazwiska

- To ja. - przytaknęłam

- Proszę tu podpisać. - wskazał palcem na kartkę i podał długopis

- Oczywiście ale co to? Nic nie zamawiałam.

- Mogę otworzyć jeśli pani chce.

- Nie, nie trzeba. - rzuciłam po chwili i złożyłam podpis w wyznaczonym miejscu

- Dziękuję. - podał mi paczkę - Do widzenia

- Do widzenia, dziękuję. - odparłam i wniosłam paczkę do środka


Postawiłam ją na blacie w kuchni i przez chwilę zastanawiałam się co to może być. Nie przypominałam sobie bym coś zamawiała i bym umawiała się z kimś by wysłał mi jakieś rzeczy. Gdy zdałam sobie sprawę, że stoję i wpatruję się w pudełko jak głupia pokręciłam lekko głową i sięgnęłam nóż znajdujący się niedaleko. Rozcięłam nim taśmę, która uniemożliwiała zajrzenie do środka. Może to głupie ale jeszcze chwilę wahałam się przed otworzeniem w końcu byłam sama, a paczka była od nieznanego nadawcy. Mogło w niej być nie wiadomo co. Ostatecznie postanowiłam spojrzeć do środka. Ku mojemu zdziwieniu nie było tam żadnego martwego zwierzęcia ani innych strasznych i krwawych rzeczy (chyba oglądam za dużo kryminałów i horrorów), a kilka koszulek, dwie bluzy, kilka rysunków i książka. Wyjęłam to ostatnie i spojrzałam na napis na okładce "Polish Directioners". Szeroko otworzyłam oczy, a moje brwi podjechały w górę ze zdziwienia. Nie dziwiło mnie to że paczka jest z Polski, a raczej to skąd ta osoba lub osoby miały mój adres?! Postanowiłam ją tworzyć, znajdował się w niej list, który wyjęłam i po chwili z nim i resztą paczki szłam do salonu by wygodnie usiąść i zapoznać się z jej zawartością dokładnie. Gdy już siedziałam, mój wzrok wrócił do treści listu.


"Droga Moniko, - jak oficjalnie, pomyślałam i zaśmiałam się pod nosem - po imieniu i nazwisku wywnioskowałyśmy, że jesteś polką więc jako Directioners wszczęłyśmy swoje śledztwo i cudem udało nam się zdobyć Twój adres. - brawo, zatrudnijcie się w FBI - Paczka, którą dostałaś została skompletowana z myślą o Tobie ale i o naszych chłopcach. :) Wiemy, że możesz to zignorować lecz naszą jedyną prośbą jest byś przekazała książkę w ręce One Direction jak i koszulki, które powinny być w pudełku. Wydaje nam się, że łatwo rozpoznasz która powinna trafić do kogo. Jedna z nich jest dla ciebie tak jak i dwie bluzy. Zdążyłyśmy zauważyć, że jesteś fanką tej części ubioru - mimowolnie się uśmiechnęłam - Jeśli to przeczytasz, daj znać że to zrobiłaś. Wstaw zdjęcie na Instagram, dodaj jakiś wpis na Twitter'ze. Obojętne, chcemy po prostu wiedzieć, że to do Ciebie dotarło. Dużo szczęścia i wytrwałości życzą POLISH DIRECTIONERS

PS. Zapomniałyśmy o obrazkach! Z nimi zrób co uważasz. ;)"


Wypakowałam resztę zawartości pudełka. Najpierw przejrzałam rysunki. Muszę przyznać, że osoby które je wykonywały mają spory talent, byłam pod sporym wrażeniem. Każdemu z chłopaków poświęcone były dwa rysunki, ja sama doczekałam się obejrzenia swojej twarzy w wersji ołówkowej. Zostawię sobie po jednym chłopaków i oba swoje. Może uda mi się dokupić antyramy i powiesić je w jakiś ciekawy sposób. Potem zabrałam się za przeglądanie koszulek. Rzeczywiście, dość szybko zorientowałam się, która była przeznaczona dla kogo. Zayn miał napis 'Potrzebuję moje lusterka!', Liam 'Przepraszam za to że przepraszam', Harry 'Gdzie najbliższy tatuażysta?', Louis 'Marchewki to siła!, a Niall 'W drodze do KFC'. Dla mnie koszulka była nieco inna, zrobiło mi się ciepło na sercu, gdy przeczytałam napis 'Wszystkie Directioners zawsze z Tobą!'. Następnie wyciągnęłam bluzy, które miały od teraz należeć do mnie jedna była w kolorze granatu i miała napis 'I need a Horan hug', chyba będą ją ciągle nosiła, a druga w kolorze bieli 'Team Directioners'. Tą drugą od razu założyłam na siebie i pobiegłam do lustra zrobić zdjęcie. Na selfie miałam kciuk uniesiony w górę i wielki uśmiech na twarzy wstawiłam je na IG z podpisem 'Paczka dotarła, list przeczytany, wszystko obejrzane. Dziękuję Polish Directioners. xx'. Z uśmiechem na ustach wróciłam do salonu, gdzie wpakowałam rzeczy dla chłopców znów do pudełka i wyszłam z domu. Oczywiście do sąsiadów weszłam bez pukania.

Dirty Mouth || N.H. ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz