Rozdział 61

3.4K 123 14
                                    

Jak się po niedługim czasie okazało, piesek od razu został pokochany przez większość ludzi, do których zdjęcie dotarło. Niektórzy wręcz rządali kolejnych zdjęć pupila, niestety ja postanowiłam odłożyć telefon na bok i zająć się tylko nim. Zaczęłam się z nim bawić i uczyć różnych komend. Był mały, to prawda ale moim zdaniem od najmłodszych trzeba uczyć kultury i posłuszności. W końcu wymęczony moimi lekcjami, opadł na kanapę i jak mniemam, usnął. Powoli wstałam z kanapy i wyszłam na balkon żeby zapalić. Ochoczo zaciągnęłam się dymem papierosa, po chwili go wydychając. Zaczynałam być zmęczona brakiem konkretnego zajęcia odkąd wróciłam do Londynu. Siedzenie w domu zaczynało mi się nudzić. Przypomniałam sobie o wizytówce, którą dostałam od Margaret. Nigdy nie myślałam o sobie jako o modelce ale nie zanosiło się na to bym w najbliższym czasie dostała inne ciekawe oferty pracy. Wróciłam do salonu i chwyciłam za telefon po czym wykręciłam numer, który przepisałam z karteczki.

- Agencja fotomodelek Margaret Bonase, przy telefonie Anna Marcz, w czym mogę pomóc? - W słuchawce odezwał się przyjemny dla ucha głos.

- Witam, Monika Kwiatkowska. Dostałam wizytówkę od Margaret, kilka dni temu. - Nie dokończyłam.

- Pani Bonase czekała na telefon. Czy chciałaby sie pani umówić na spotkanie? - Przerwała mi.

- W sumie to tak.

- Bardzo dobrze, za moment przełączę panią do pani Bonase. Prosiła o indywidualną rozmowę.

- Oczywiście. - Poczekałam chwilę aż głos znów się odezwie.

- No już myślałam, że nie zadzwonisz. - Rzuciła z wyzrzutem Margaret.

- A jednak. - Zaśmiałam się. - Przemyślałam twoją propozycję.

- I co? - Zapytała niecierpliwie.

- Możemy się spotkać?

- Jasne. Dziś o piętnastej mam wolny czas. Może spotkamy się na kawie w Green Cafe?

- Będę. Tylko przyprowadzę ze sobą pewnego małęgo pupilka. Mam nadzieję, że nie będzie ci to przeszkadzało?

- Pewnie, że nie. Usiądziemy w ogródku.

- W takim razie, jesteśmy umówione.

- Dokładnie.

- To do zobaczenia. - Uśmiechnęłam się pod nosem.

- Do piętnastej. - Odparła kobieta i rozłączyłyśmy się.

Spojrzałam na zegarek, do wyznaczonej godziny miałam jeszcze trochę czasu więc postanowiłam wziąć prysznic i przebrać się w coś bardziej odpowiedniego, na rozmowę o pracę. Ruszyłam na górę, gdzie od razu wskoczyłam pod prysznic. W końcu wytarłam się ręcznikiem, włosy wysuszyłam i związałam. Potem zabrałam się za wybieranie jakiegoś ubrania. Zeszłam na dół i zobaczyłam, że Devil już na mnie czeka. Chwyciłam za szelki, w które go ubrałam, a następnie przypięłam smycz. Z wieszaczka zabrałam kluczyki do auta i wyszłam na dwór. Od Green Cafe dzieliło mnie około pół godziny drogi, a wolałam być wcześniej niż się spóźnić. Zwłaszcza, że nigdy nic nie wiadomo z londyńskimi korkami. Piesek usadził się na miejscu pasażera, a ja kierowcy. Włożyłam kluczyk do stacyjki i ruszyłam. Po czterdziestu minutach bluzgania pod nosem na niedorozwiniętych kierowców, dotarłam na miejsce. Zajełam stolik w ogródku i czekałam na Margaret, która przybyła niezwykle punktualnie.

- Spóźniłam się? - Zapytała zdziwiona, spoglądając na zegarek.

- Nie, to ja jestem przed czasem. - Uśmiechnęłam się, następnie przywitałam się z nią buziakiem.

Dirty Mouth || N.H. ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz