Następnego ranka, Frank próbował podjąć decyzję, o tym jak powinien postąpić. Całodzienny spacer po mieście jak i pójście do szkoły były tak samo ryzykownymi posunięciami, ale musiał wybrać jedną z tych opcji. Wiedział, że z każdym dniem, w szkole może być coraz gorzej. Pomimo to, postanowił pójść do tego miejsca. Wstał z łóżka, zmienił szybko ubranie i włożył buty, po czym wyszedł z domu. Mimo, że droga do szkoły nie była długa, chłopak pokonał ją aż w pół godziny. Nadal nie mógł się zdecydować do końca, co powinien ze sobą zrobić, więc kilka razy chciał zawrócić, skręcić, nawet przystawał i zastanawiał się, czy aby na pewno dobrze robi, czy na pewno chce znaleźć się w szkole. Argument, który ostatecznie ułatwił mu decyzję był taki, że może w stołówce znajdzie jakieś jedzenie. Szanse okazywały się nikłe, jednak większe, że znajdzie coś do spożycia tam, niż na zwykłej ulicy. Każdy dzień był dla niego walką o przetrwanie.
Podobnie, jak poprzedniego ranka, spóźnił się. Tym razem wszedł do sali, która znajdowała się w przeciwnym kierunku do klasopracowni, w jakiej znalazł się dzień wcześniej, w ławkach siedzieli inni uczniowie. Frank udał się do jakiegoś stolika i usiadł przy nim. Modlił się, żeby sytuacja podobna do tej z wczorajszego dnia nie wydarzyła się, chociaż wiedział, że było to praktycznie niemożliwe. Ostatnio, wszyscy jeszcze bardziej zapragnęli śmierci, więc jeśli ktoś ginął w szkole, okazywało się to zupełnie normalne. Frank położył głowę na ławce, a osoby w okół niego rozmawiały o jakiś nieistotnych rzeczach lub o sposobach zdobycia broni. Wyjątkowo, nawet nikt się nie okaleczał.
Upłynęła pierwsza lekcja. Nie zasygnalizował tego dzwonek, gdyż nie działał. Frank stwierdził to dzięki wiszącemu nad drzwiami zegarowi. Dziwił się, że jeszcze ma sprawne baterie i normalnie działa. Nikt nie ruszał się ze swojego miejsca, ale czarnowłosy postanowił wyjść z sali. Korytarz świecił pustkami, a przynajmniej tak wydawało się Frankowi, dopóki nie zauważył drobnej dziewczyny z krótkimi blond włosami, która siedziała w kącie. Chłopak jednak zignorował ją i poszedł dalej. Spacerował po całej szkole. Cisza, jaka w niej panowała była wręcz przerażająca, jakby zwiastowała jakieś nieszczęście. Frank postanowił skierować się z powrotem do sali. Gdy przekroczył jej próg, okropnie pożałował swojej decyzji. W pomieszczeniu znajdował się jeden z pseudo nauczycieli, który dotkliwie wyzywał wszystkich po kolei. Frank stanął przy tablicy, a mężczyzna nawet go nie zauważył, będąc zajętym krzyczeniem na podopiecznych. Chłopak popatrzył na twarze znajomych. Próbowali udawać, że ich to nie rusza, ale wyglądali, jakby tak naprawdę, w głębi serca byli zrozpaczeni tym, co mówił im ten niezrównoważony facet. Frank zauważył to, więc uznał, że te osoby mają w sobie jeszcze trochę ludzkości. Uszczęśliwiło go to i zasmuciło jednocześnie. To dobrze, że mają uczucia, ale pewnie próbują się ich pozbyć i być jak reszta. W tym momencie, nauczyciel zauważył go i odwrócił się, by spojrzeć mu w oczy. Przez niewielkie ciało czarnowłosego przeszedł dreszcz, kiedy wzrok mężczyzny badał każdy skrawek jego osoby.
- Wiesz, że to niekulturalnie spóźniać się na lekcję? - powiedział oschle.
- T-tak. Przepraszam za spóźnienie - odparł przestraszony, po czym próbował dostać się z powrotem do ławki, ale mężczyzna zatrzymał go swoją ręką.
- Bardzo zdenerwowałeś mnie swoim zachowaniem. Nikt nigdy nie przychodzi na moje lekcje później. Nikt - zbliżał się coraz bliżej Franka, a ten oddalał się, aż uderzył plecami o ścianę. Z przerażeniem w oczach spojrzał na wyższą od niego postać.
- Robię dla ciebie przysługę, tak będzie lepiej dla nas wszystkich - Frank nie rozumiał tych słów, dopóki nauczyciel nie wyjął z kieszeni małego noża - Mam nadzieję, że to cię ucieszy - powiedział.
Chciał zadać już cios w brzuch niższego, ale chłopak w odpowiedniej chwili chwycił dłoń mężczyzny, przekręcił ją i z całej siły jaką w sobie miał, wbił nóż w klatkę piersiową niedoszłego mordercy, w miejsce gdzie znajduje się serce. Frank patrzył, jak ciało mężczyzny upada na podłogę, a z rany wylewa się duża ilość krwi. Zszokowany, nie mógł pojąć, że naprawdę to zrobił. Oczy wszystkich osób były skierowane na niego. Poczuł ogromne wyrzuty sumienia, więc po chwili uciekł z klasy. Na korytarzu, postanowił jednak, że nie wyjdzie ze szkoły. Nadal był przerażony tym, co uczynił, nigdy nie sądził, że będzie w stanie zabić kogokolwiek. Powtarzał sobie, że musiał zrobić to w obronie własnej, inaczej już by nie żył. Wmawiał sobie, że jeszcze znajdzie sens życia w tym okropnym świecie.
CZYTASZ
Wouldn't It Be Great If We Were Dead? | Frerard (Zakończone)
FanfictionRok 2234. Ludzie nie chcą żyć. Nie pomagają innym, nic ich nie obchodzi, nie wywiązują się ze swoich obowiązków, powoli czekają na śmierć lub na odwagę, by samemu odebrać sobie życie. Nie ma miłości, przyjaźni, śmiechu, nikt nie ma hobby ani jakich...