Gerard miał ochotę śmiać się z absurdu tej całej sytuacji, ale mimo wszystko pozostał poważny. Do tego, jego mózg z powodu ciągłego odwodnienia i zmęczenia, analizował informacje w zwolnionym tempie. Dopiero po dłuższej chwili do czarnowłosego dotarło wszystko co powiedziała mu Lindsey.
- Ale po tym wszystkim, zostawisz mnie w spokoju? - zapytał. Kobieta zaśmiała się donośnie.
- Nie. Byłaby to za mała cena za naprawienie całego świata. Zostaniesz ze mną, w tym domu, na zawsze... - nie dokończyła swojego wypowiedzenia.
Organizm Gerarda był tak osłabiony przez stres, brak snu i wody, że w pewnym momencie przed jego oczami pojawiły się iskierki i już po chwili stracił przytomność i znalazł się na podłodze. Lindsey wypowiedziała wiązankę przekleństw pod nosem, podnosząc ze stolika telefon. Zadzwoniła do jednego ze swoich pomocników, prosząc, by zajął się zielonookim.
•••
Tymczasem, na parterze budynku, przy stole siedziała dwójka chłopaków, która pilnowała Franka. Dali mu wiele jedzenia i wody. Miał ochotę zapytać ich o co chodzi i co dzieje się z Gerardem, ale za bardzo skupił się na jedzeniu i piciu, a tego w tamtym momencie potrzebował najbardziej. Nagle, rozległ się dźwięk dzwonka telefonu chłopaka z kręconymi włosami. Odebrał połączenie, przytaknął i rozłączył się.
- Lindsey chce żebym pomógł jej z Gerardem, bo stracił przytomność, więc muszę iść. Kiedy on - wskazał na Franka. - skończy jeść, połóż go spać, wiesz już, w którym pokoju.
- Jak to stracił przytomność?! - ożywił się nagle złotooki. - Chcę iść z tobą! Co tam się dzieje?
- Lepiej tu zostań i pójdź spać, bo tobie też się to przydarzy - odpowiedział spokojnie.
- Ale martwię się o niego! - powiedział głośniejszym tonem.
- Spokojnie, dojdzie do siebie, nie będziesz mu teraz potrzebny - odparł i ruszył w kierunku windy.
Chwilę później, Frank znowu się odezwał.
- W ogóle, jak masz na imię? - chłopak, który z nim został zaśmiał się przyjaźnie.
- Jestem Pete, a mój przyjaciel to Ray. Ogólnie to niedługo dowiesz się od Gerarda o co chodzi, a teraz chodź za mną, zaprowadzę cię do pokoju, gdzie będziesz mógł odpocząć po tym wszystkim - wyjaśnił. - A ty jesteś...?
- Frank.
Zaraz później wstali od stołu. Czarnowłosy podążał za Petem, który po chwili pokazał mu pokój, w którym złotooki mógł pójść spać. Postanowił natychmiast położyć się na wąskie łóżko, które znajdowało się w pomieszczeniu i po niecałej minucie zasnął.
•••
Kiedy się obudził, nie pamiętał gdzie się znajduje, co się stało i ile godzin trwał jego sen. Wystraszony siedział na łóżku kilkanaście minut, a w swojej głowie miał pustkę. Odczuwał pewne przerażenie, spowodowane tym, że nic sobie nie przypominał. Nagle, drzwi otworzyły się, a w nich pojawił się Pete. Gdy go zobaczył, do jego głowy zaczęły napływać wszystkie wspomnienia i po chwili był już świadomy tego co się wydarzyło.
- Dobrze, że już nie śpisz, Gerard chce z tobą porozmawiać, chodź za mną - Frank od razu wstał z łóżka i udał się za czarnowłosym.
Zielonooki znajdował się na głównym korytarzu na parterze. Frank, zauważając go całego i zdrowego, podbiegł do niego i mocno przytulił. Nie odzywali się przez parę minut, kiedy Gerard w końcu odważył się przerwać ciszę.
- Frank... - zaczął. - Wrócisz do mojej mamy i Mikey'ego... Świat będzie już normalny, można powiedzieć, że go ocaliłem - chłopak spojrzał na niego zaskoczony.
CZYTASZ
Wouldn't It Be Great If We Were Dead? | Frerard (Zakończone)
FanficRok 2234. Ludzie nie chcą żyć. Nie pomagają innym, nic ich nie obchodzi, nie wywiązują się ze swoich obowiązków, powoli czekają na śmierć lub na odwagę, by samemu odebrać sobie życie. Nie ma miłości, przyjaźni, śmiechu, nikt nie ma hobby ani jakich...