Kolejne dni mijały, a w ciągu nich nie działo się nic nadzwyczajnego. Ray i Brendon przychodzili codziennie do pokoju Gerarda, opowiadali, jak idzie im planowanie różnych sposobów ucieczki. Wymyślili już wiele, ale żaden nie był wystarczająco dobry, aby go spełnić. Dodatkowo, Pete co raz wyjeżdżał z Lindsey, przez co po upływie dwóch miesięcy nadal nie dowiedział się, że jego koledzy i Gee planują uciec.
•••
Pewnego dnia, zielonooki jak zawsze, obudził się i nie zamierzał wstawać z łóżka. Dokładnie wiedział, że nie ma po co, kolejny dzień spędzi bezczynnie, walcząc ze swoimi myślami i wspomnieniami. Po paru godzinach, jak każdego popołudnia, do pokoju czarnowłosego weszli Ray i Brendon. Zaraz po chwili, obok nich, jak nigdy, zjawił się Pete.
- Jest już dziewiąty września, a my nadal nie wykombinowaliśmy sposobu jak stąd uciec - powiedział Bden, bez żadnych wyjaśnień. Pete wyglądał, jakby przez chwilę się zastanawiał, a Gerardowi nagle przypomniało się coś bardzo istotnego.
- Dziewiąty września? Przecież jutro są szesnaste urodziny mojego brata... Chciałbym być razem z nim w tak ważny dzień... - stwierdził, zasmucony.
- Lindsey znowu zabiera mnie jutro gdzieś ze sobą, mógłbym jej uciec i dotrzeć do twojej rodziny i w twoim imieniu złożyć twojemu bratu życzenia - powiedział Pete, bez większego zastanowienia, co wywołało podejrzenia u Gerarda.
- O czym ty mówisz? - zapytał przeogromnie zdziwiony. - Nie pilnuje ciebie? Zauważy od razu, że ciebie nie ma... Z resztą, czy to aż takie ważne, że miałbyś poświęcać nawet swoje cenne, jedyne życie dla jakiś głupich życzeń? - Gerard zaśmiał się po cichu z zachowania chłopaka, był prawie stuprocentowo pewny, że Pete żartuje.
- Nie martw się o mnie, wyjdę z tego, lepiej napisz na kartce, co chcesz mu przekazać - zielonooki wpatrywał się w niego ze zdziwieniem, a Ray i Brendon siedzieli obok, w ogóle nie rozumiejąc, co się dzieje.
Tymczasem, Peter nie wiedział nawet jakie słowa wypowiadał, nie chciał ich mówić. Miał zamęt w głowie, czuł się bardzo dziwnie, a w swoim umyśle słyszał coraz głośniejsze głosy.
Nie powinieneś być przy nich, możesz wydać im swój sekret, wiesz wszystko, a oni nie mają pojęcia o niczym.
Ucieknij od nich.
Mów, że chcesz pomóc jego rodzinie, że nie umrzesz.
Chłopak potrzebuje pomocy, a jego rodzina chciałaby wiedzieć, czy wszystko z nim w porządku.
Lindsey cię nie ukaże.
Nie możesz być tu dłużej, bo zdradzisz im wszystko.
Będą cię o to prosić.
Mówili ci o swoich planach.
Nie możesz pomóc im w ten sposób.Złapał się za głowę, jednak po chwili wrócił do normalnej pozycji, by nie dawać wrażenia, że coś jest nie tak.
- Mam wszystko pod kontrolą i wiem, że to bardzo spontaniczny pomysł, ale... Będzie dobrze.
- Pfff, będzie dobrze? Na jakieś dziewięćdziesiąt osiem procent straciłbyś życie, gdybyś od niej odszedł, a mówisz, że dasz radę? Nie myśl nawet o takich głupotach - skarcił go Brendon.
- Gerard, powiedz mi, co mam przekazać twojemu bratu - czarnowłosy pozostawał bardzo nieugięty, co zaczęło niepokoić jego kolegów.
- Nic nie masz mu przekazywać, bo nigdzie się nie ruszasz - powiedział zdecydowanie.
- Nie ma mowy, już zdecydowałem.
- Wentz, nie żartuj z nas, a jeśli jesteś poważny to naprawdę pomyśl nad konsekwencjami tego wszystkiego, to na pewno nie skończy się dobrze! - tym razem odezwał się Ray.
Pete chciał powiedzieć, że nigdzie się nie wybiera, że nie wie co przyszło mu do głowy, ale nie wypowiedział ani jednego słowa, które zaprzeczałoby czemuś co mówił wcześniej. Nie potrafił i nie wiedział dlaczego. Było mu niedobrze i nie miał pojęcia, co się z nim dzieje.
- Gerard, powiedz, co mam przekazać twojej rodzinie - odparł, znów nieplanowanie i wbrew jego woli. Głosy w jego głowie brzmiały coraz głośniej i było ich zdecydowanie więcej.
- Nie! Mówiliśmy, że nigdzie się nie wybierasz.
- W takim razie pójdę do swojego pokoju, a jutro rano jadę z Lindsey i nie powstrzymacie mnie od ucieczki - po tych słowach, wstał i udał się do wyjścia. Brendon i Ray zabronili wychodzić Gerardowi z pokoju, a sami pobiegli za przyjacielem w celu przekonania go do zmiany zdania.
Nie idź do swojego pokoju.
Zejdź na sam dół i sprawdź, czy drzwi są otwarte.
Jeśli tak, uciekniesz już teraz.
Lindsey nie będzie ci do tego potrzebna.Głosy znów odzywały się w głowie Petera, powodując, że nie dotarł do swojego pokoju, a znalazł się przed drzwiami wejściowymi. Brendon i Ray zauważyli go tam i jak najszybciej zaczęli zbiegać za schodów.
- To niemożliwe, żeby drzwi były otwarte, na pewno są zamknięte na klucz i się nie wydostanie! Z resztą o co mu chodzi? Postradał zmysły, myśli, że od tak sobie ucieknie? - mówił zdenerwowany Brendon.
Dotarli przed drzwi, Pete naciskał już klamkę i ku zdziwieniu jego przyjaciół, drzwi otworzyły się. Chłopak bez zastanowienia wyszedł na zewnątrz, a dwójka rzuciła się za nim. Drzwi z hukiem zamknęły się przed twarzami Brendona i Raya. Pierwszy z nich, pociągnął gwałtownie za klamkę, ale drzwi ani drgnęły.
- O co tu chodzi?! To są jakieś żarty! Pete, wracaj! - krzyczał Brendon, szarpiąc klamkę i kopiąc drzwi. - Błagam, wróć tu! - mówił zrozpaczony, jednak nie dało to żadnych skutków.
- Brendon, słuchaj, to pewnie sprawka Wszechwiedzących, zakradli się do jego głowy i możliwe, że chcą zrobić mu krzywdę... - powiedział Ray.
- Masz rację... Będziemy musieli go jakoś uratować. Może to część ich planu z pozbyciem się osób z tego domu? Ohhh, nie wiem co robić.
- Na razie, wracajmy na górę, Pete'a już nie uratujemy.
- Spróbuję jeszcze raz... - Brendon nacisnął klamkę, drzwi otworzyły się.
Parę metrów od nich, na ziemi, leżał Pete, przyciskając swoje kolana do klatki piersiowej, słyszeli stłumiony płacz. Od razu podbiegli do swojego przyjaciela i uklęknęli obok niego.
- Halo, Pete, powiedz coś! - nakazał Brendon, jednak za chwilę, wstał z ziemi, odwrócił się w stronę ogromnego budynku i wrócił do środka, a za nim przyszedł Ray. - C-co się właśnie stało?! Ja nie chciałem stamtąd odchodzić!
- Ja też...
Brunet niezliczony raz szarpnął za klamkę, ale drzwi znowu były zamknięte.
- Nie mam pojęcia, co powinniśmy zrobić...
•••
Pete wciąż leżał na ziemi, a głosy, które skądś kojarzył, nie uciszyły się, powodowały, że bolała go głowa, a łzy niekontrolowanie leciały z jego oczu. Chciał wrócić do środka, ale nie mógł wstać.
Pamiętaj, żeby nigdy nie zdradzić innym sekretu, nawet rodzinie, którą teraz poznasz, bo oni też mogą wykorzystać te informacje.
Jaką rodzinę? Czy ja naprawdę pójdę do tego brata Gerarda? - myślał, nie mogąc się uspokoić. Miał nadzieję, że Ray i Brendon zdołają go uratować, ale nagle zawrócili się z powrotem do środka.
Niespodziewanie, wszystkie głosy zamilkły, natarczywe myśli zniknęły, a przez ciało chłopaka przechodził przeokropny ból, który spowodował, że stracił on przytomność.
CZYTASZ
Wouldn't It Be Great If We Were Dead? | Frerard (Zakończone)
FanficRok 2234. Ludzie nie chcą żyć. Nie pomagają innym, nic ich nie obchodzi, nie wywiązują się ze swoich obowiązków, powoli czekają na śmierć lub na odwagę, by samemu odebrać sobie życie. Nie ma miłości, przyjaźni, śmiechu, nikt nie ma hobby ani jakich...