20.

145 35 1
                                    

Skończyło się na tym, że Donna zaprosiła chłopaka do domu i wyznała mu swój problem. Zastanowił się chwilę i odparł, że umie im pomóc w tej sytuacji. Kobieta przeogromnie się zdziwiła, ale nie odezwała się, gdyż gość kontynuował swoją wypowiedź.

- Nie mogę pani zdradzić swojego imienia, ale może mi pani zaufać. Moje wszystkie dane są ściśle tajne z pewnych przyczyn, jednakże w swoim życiu widziałem wiele, czego inni nigdy nie będą w stanie zobaczyć. Mam pomysł, jak to wszystko rozwiązać. Zamierzam już jutro zacząć działać, a teraz, czy mógłbym u pani zanocować? Niestety zdarzyła się u mnie pewna sytuacja, przez którą aktualnie nie mam domu.

- Tak, tak, oczywiście, ale naprawdę chcesz nam pomóc i wiesz jak?

- Tak, a poza tym będzie to także pewnego rodzaju pomoc dla mnie. Niestety nie mogę już zdradzić więcej, przepraszam.

•••

Po ich rozmowie, Donna nadal nie była przekonana, ale uznała, że zaryzykuje i zaufa tajemniczemu chłopakowi, była w stanie zrobić wszystko, by odzyskać syna.
Jeszcze tego wieczora przedstawiła go Mikey'emu i Frankowi, o ile można to tak nazwać, skoro nie znała imienia chłopaka. Domownicy nie odezwali się nawet słowem, Donna przekazała tylko czarnowłosemu, żeby przygotował materac dla gościa.

Poszli spać kilkanaście minut później, jednak Frank wiedział, że nie będzie w stanie nawet zmrużyć oka. Był pogrążony w okropnym smutku, a z policzków nadal nie zmył zaschniętych łez. Nie wierzył tajemniczemu chłopakowi, który zaoferował pomoc. Uważał, że to niemożliwe, by tak bezinteresownie wyciągnął pomocną dłoń w ich kierunku. Było to tak trudne zadanie, niemożliwe do wykonania dla przeciętnej osoby, więc kim tak naprawdę był ten chłopak? Frank nie chciał już się nad tym zastanawiać, jego myśli przeniosły się na Gerarda. Nie chciał nawet wyobrażać sobie, co musi teraz przeżywać jego ukochany. Skupił się więc na wspomnieniach, jakie posiadał z zielonookim. Wiedział, że wspominanie ich przyniesie mu ogromny ból, ale teraz tylko w nich mógł zobaczyć Gerarda, jego cudowny uśmiech, przydługie czarne włosy, wspaniałe, hipnotyzujące oczy. Ogromnie pragnął znów usłyszeć jego głos, chociaż słyszał go cały czas w głowie, jak powtarzał mu, że go kocha, ale Frank chciał, żeby było to prawdziwe, żeby Gerard leżał naprzeciwko niego i zapewniał, że go kocha. Mógł to przeżyć tylko w swoich wyobrażeniach. Nie minęło nawet dwanaście godzin, odkąd ostatnio widział zielonookiego, ale już usychał z tęsknoty i pustki wywołanej brakiem starszego. Dopiero teraz uświadamiał sobie, jak był dla niego ważny i naprawdę nie wie, jak zamierza funkcjonować bez niego. Był zły na siebie, że nie powstrzymywał go bardziej od pójścia do studia, wtedy to wszystko nie miałoby miejsca i mogliby właśnie wspólnie leżeć, marzyć i cichutko rozmawiać. Jednak, Frank wiedział, że Gee był uparty i nie ustąpiłby i tak, więc to stałoby się prędzej czy później.
Przypominał sobie po kolei wspomnienia z chłopakiem. Pierwszy raz kiedy go zobaczył, jak zaczął uciekać, ale parę dni później spotkał go ponownie, w ulewie, jak wyprowadzał Beebo. Zaczęli rozmawiać, a Frankowi wydawało się, że jest najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Później złotooki poznał rodzinę wyższego i bardzo się z nią zżył, pomógł Mikey'emu. Przeżywali terror w szkole, a po tym dniu Frank nadal miał bliznę na udzie. Pamiętał też dokładnie, że tego samego dnia wprowadził się do rodziny Wayów. Za sprawą Mikey'ego wyszli na spacer, a przez głupi wypadek, zaczęli być poszukiwani w całym kraju. Przypominał sobie, jak Gerard opowiadał mu wszystko, gdy siedzieli w schowku pół nocy, jak pomógł mu, kiedy przeżył załamanie, i jak potem wyznał mu swoje uczucia, a w nocy udali się na tajemną randkę. Frank uważał, że był to najlepszy dzień w jego całym życiu pełnym głodu, pragnienia, strachu, trwogi. W końcu doznał prawdziwych uczuć i sam mógł kochać i to okazywać. I pomimo tego wszystkiego, co zrobił zielonooki, czarnowłosy nadal go kochał. Miał przed oczami ich pierwsze pocałunki, które wypełnione były nieśmiałością i nieokreśloną słodyczą, i te późniejsze, już odważniejsze, ale nadal słodkie i takie, które sprawiały, że serce Franka było bliskie eksplozji.
Starszy wyciągnął go z sytuacji bez wyjścia, sprawił, że złotooki zaczął się uśmiechać i widzieć sens w tym wszystkim. Popełnił błędy, ale Frank od razu wszystkie mu wybaczał, był mu tak wdzięczny, za to, że sprawił, że chciał żyć i miał po co następnego dnia otwierać oczy, kiedy zbudził się ze snu. Miał tylko nadzieję, że jeśli już nigdy nie spotka Gerarda, to że tamten będzie o nim pamiętał i wspominał go z małym uśmiechem na twarzy i zabłąkanymi łzami, które chcą powoli wydostać się z oczu pod postacią małych kropelek i spokojnie spływać po bladych policzkach, ale zazwyczaj zostają niechlujnie wytarte szybkim ruchem dłoni.
Frank męczył się parę dłużących się godzin z powracającymi wspomnieniami, zanim zapadł w niespokojny i płytki sen. Poza tym, był bardzo odzwyczajony od samotnego spania, co jeszcze bardziej utrudniało mu odpłynięcie do krainy Morfeusza i zaprzestania rozmyślania o Gerardzie.

•••

Następnego dnia, obudziło go wołanie Donny z salonu. Chłopak przyszedł niechętnie do pomieszczenia.

- To jest właśnie mój syn! - Donna zwróciła się do gościa, który u nich nocował, po chwili zaczął bardziej wpatrywać się w telewizor.

Frank spojrzał na ekran i zobaczył tam Gerarda. Widać było, że jest bardzo zdenerwowany. Złotooki nie mógł się skupić i nie słuchał w ogóle tego, co mówił, tylko przyglądał się mu ze smutkiem na twarzy. Nagle na scenie pojawiła się jakaś kobieta, a Gerard mruknął coś pod nosem i zniknął za kurtyną.

- Jest tak jak mówiłeś, Frank - odparła nagle kobieta. - Przekazał władzę tej wariatce.

Czarnowłosy nic nie powiedział, tylko poczuł, jak gromadzi się w nim złość i smutek, a w oczach zbierają się łzy. Po cichu opuścił salon i z powrotem znalazł się w swoim pokoju. W rozpaczy, wszedł znów pod kołdrę i zaczął cicho płakać.

- To ja będę już iść - powiedział gość. - Wiem już jak wygląda pani syn i do tego, po obejrzeniu tego, jestem teraz pewien, że umiem temu zaradzić. Jednakże, nie wiem, kiedy uda mi się go uratować. Bądźcie cierpliwi. Dziękuję za gościnę i... Do widzenia - Donna nie zdążyła nawet nic odpowiedzieć, gdyż chłopak szybkim krokiem ruszył do drzwi i wyszedł.

Kobieta nadal była zdziwiona, nie miała pojęcia kim mógłby być ten chłopak i czy naprawdę pomoże im odzyskać Gerarda.

Wouldn't It Be Great If We Were Dead? | Frerard (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz