Frank opowiedział Donnie i Mikey'emu o zdarzeniu, które sprawiło, że znów znalazł się u nich w mieszkaniu. Tak jak Gerard, przyjęli go do siebie, a kobieta poszła do schowka poszukać materaca, na którym będzie spał jej starszy syn. Tymczasem, Gee zaprowadził nowego domownika do swojego pokoju. Złotooki pierwszy raz znalazł się w tym pomieszczeniu, bo o dziwo, nigdy wcześniej nie miał okazji tu wstąpić. Był to skromny i nieduży pokoik, ze ścianami pomalowanymi na dwa odcienie granatu, w którym znajdowało się biurko z ciemnobrązowego drewna, przy nim widniało czarne krzesełko, w rogu stała nieobszerna szafa. Pewna rzecz zachwyciła go tam najbardziej, a była to szklana ściana, wzdłuż której miejsce zajmowało niepościelone łóżko. Bez słowa usiadł na nim i spojrzał na miasto skąpane w ciemności. Nie zauważył żadnej żywej duszy, ale mogła to być wina słabego oświetlenia na ulicy, które składało się z jednej, co jakiś czas migającej lampy ulicznej. Kiedy obserwował widok, a Gerard szukał czegoś w szafie, do pokoju wstąpiła Donna z wyczekiwanym przedmiotem, po chwili przyniosła też poduszkę i kołdrę. Życzyła chłopcom dobrej nocy i opuściła pomieszczenie z ciepłym uśmiechem na twarzy.
- Pójdę już spać - odezwał się Frank. - Jestem wykończony tym dniem...
- W porządku, weź te ubrania na zmianę i ręcznik - powiedział i wręczył przedmioty chłopakowi, który popatrzył na niego z wdzięcznością.
Frank, zaraz wstał z łóżka i udał się do pomieszczenia, w którym jeszcze parę godzin temu zakładał na swoją nogę opatrunek.
Będąc w łazience, ściągnął z siebie ubrania i odwinął bandaż. Wszedł pod prysznic i odkręcił wodę, znów zastanawiał się, w jaki sposób rodzina ją uzyskuje. Pamiętał jak spytał o jedzenie, chciał szybko wyjaśnień, ale uznał, że dziś na pewno już nie zapyta o to Gerarda ze względu na to, jaki był wykończony, a zgadywał, że to nie będzie krótka historia.
Był okropnie wdzięczny Donnie i jej synom, że go przygarnęli, a zielonooki oddał mu nawet swoje łóżko. Jednak z powodu zmęczenia i nieopuszczającego go szoku, zapomniał im nawet podziękować.
Kiedy strumień wody spływał po jego ciele, uświadomił sobie, jak jego życie diametralnie się zmieni, będzie bezpieczny, uzyska dostęp do jedzenia i picia, czystych ubrań, ciepłej wody, z której właśnie korzystał. Poczuł się wyjątkowo spokojnie i jego wszystkie zmartwienia magicznie zniknęły, jak za dotknięciem różdżki.
Po jakimś czasie wyszedł z kabiny, wytarł się, założył nowy opatrunek i ubrał się w przygotowane ubrania. Udał się z powrotem do pokoju przyjaciela, gdzie Gerard siedział na krześle i czytał książkę. Frank, bez słowa położył się na łóżku i okrył kołdrą. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz czuł się tak komfortowo i beztrosko. Zielonooki oderwał wzrok od lektury i spojrzał w stronę miejsca spania niższego.
- Dobranoc, miłych snów, Frank - powiedział, uśmiechając się lekko.
- Dobranoc - wymamrotał czarnowłosy spod kołdry. - I... Dziękuję. Za wszystko - wyszeptał jeszcze, a Gerard uznał, że nie musi już na to odpowiadać, a pozwolić chłopakowi w końcu zasnąć.
•••
Dochodziła druga w nocy, gdy Frank nagle wybudził się ze swojego niespokojnego snu. Usiadł na łóżku, podciągając kolana do swojej klatki piersiowej. Miał przeraźliwy koszmar i nieefektywnie próbował wybić go sobie z pamięci. Pomimo przyspieszonego oddechu i zdecydowanie zbyt szybko bijącego serca, położył się z powrotem i powoli zamknął oczy. Wiedział, że był bezpieczny i nic mu nie groziło, ale nadal ogarniał go nieuzasadniony strach. Chciał jak najszybciej zasnąć, by przeróżne straszne myśli nie krążyły po jego głowie. Jednak nie udawało mu się, miał wrażenie, że będzie w nieskończoność leżeć, rozmyślać nad czymś, czekając na świt.
CZYTASZ
Wouldn't It Be Great If We Were Dead? | Frerard (Zakończone)
FanfictionRok 2234. Ludzie nie chcą żyć. Nie pomagają innym, nic ich nie obchodzi, nie wywiązują się ze swoich obowiązków, powoli czekają na śmierć lub na odwagę, by samemu odebrać sobie życie. Nie ma miłości, przyjaźni, śmiechu, nikt nie ma hobby ani jakich...