22.

126 32 8
                                    

Następnego ranka, trójka nastolatków była już gotowa by zacząć poszukiwania na pierwszym piętrze. Spakowali dwa razy więcej jedzenia, chociaż w ciągu swojej wycieczki mieli trafić do największej funkcjonującej kuchni, w której pracowali kucharze dla Lindsey i zjeść w niej obiad albo kolację, zależnie o której godzinie by tam trafili.
Podczas dwóch godzin chodzenia i zaglądania do każdego pomieszczenia natrafili na przeróżne sypialnie, w jednej z nich znaleźli jakąś kobietę. Brendon był już pełen nadziei, że to jedna z Wszechwiedzących.

- Co wy tu robicie? - zapytała, odwracając się w ich stronę. Brunet spostrzegł, że to sprzątaczka, którą kojarzył. Skarcił siebie w myślach za to, że na początku sądził, że to jedna z Wszechwiedzących. - Lindsey przecież zabroniła gdziekolwiek mu wychodzić! - wskazała palcem na Gerarda. - A więc, ponawiam pytanie, co tu robicie? - nie otrzymała jednak odpowiedzi, chłopcy milczeli w zakłopotaniu. - Raczycie odpowiedzieć, czy mam to wszystko powiedzieć Lynz? A czy przypadkiem nie macie chipów i ona w każdej chwili może sprawdzić gdzie jesteście? I prawdopodobnie w całym domu są ukryte małe monitoringi - uśmiechnęła się do nich z przekąsem, wpatrując się w nich z triumfem.

- W takim razie, nie musimy mówić co tu robimy, bo Lindsey i tak nas widzi i pewnie też słyszy, co mówimy, bo ma gdzieś ukryty podsłuch, więc tobie już nie jest to potrzebne - odwzajemnił uśmiech, po czym wyszedł z pokoju, ciągnąc za rękawy Raya i Gerarda.

Zamknął drzwi i spojrzał na swoich kolegów.

- Myślę, że Lindsey nie obchodzi w tej chwili gdzie jesteśmy i tego nie sprawdza. Już wczoraj zauważyłaby, że używałem jej komputera, więc wysłałaby pewnie kogoś, żeby doprowadził nas do porządku. Już kiedyś tak się zdarzyło. Mimo to, nie wiemy kiedy wróci, więc robimy zmianę planów, żeby nie ryzykować pójdziemy od razu do pomieszczenia zaznaczonego na żółto - wskazał na planie mały zamalowany obszar.

•••

Wjechali windą na drugie piętro i zaczęli poszukiwać danego pomieszczenia. Gdy znajdowali się już coraz bliżej celu, Brendona zaczął ogarniać uzasadniony strach i stres. Gdy znaleźli odpowiednie drzwi, brunet zapewnił dwójkę, że to na pewno te. Ray i Gerard zaufali mu, więc postanowili wejść z nim do środka. Brendon nacisnął na klamkę, po czym niepewnie przekroczył próg, to samo zrobili jego koledzy. Pokój, w którym się znaleźli wyglądał jak zwyczajne mieszkanie. W rogu stał telewizor, a przy ścianie śnieżnobiała kanapa, na podłodze znajdował się szary dywan. Drzwi prowadzące do następnego pomieszczenia były otwarte na oścież, przez co chłopacy zobaczyli kuchnię. Nie wiedzieli co mają zrobić w tej sytuacji, czy powinni pójść dalej, czy może czekać, aż ktoś jakimś cudem się tu zjawi. Nieświadomie wybrali drugą opcję, gdyż po niedługim czasie z kuchni wyszedł pewien mężczyzna. Gerard znów poczuł, że traci oddech i zaczyna panikować. Jego ojciec spojrzał w zdziwieniu po kolei na każdego z nich.

- Dlaczego tu jesteście? - zapytał oschle. - Nie musicie odpowiadać, tylko wyjdźcie stąd, oprócz ciebie, Gerard - posłał mu przeszywające spojrzenie.

Zaniepokojony chłopak w strachu spoglądał na swoich kolegów, którzy zmieszani, nie wiedzieli czy powinni jakimś sposobem zabrać go ze sobą, czy rzeczywiście wyjść bez niego.

- Proszę zrobić to, o co poprosiłem. Chcę porozmawiać z moim synem - Ray otworzył usta ze zdziwienia, a Brendon postanowił zacząć powoli wycofywać się do wyjścia.

Po chwili, Gerard został sam na sam ze swoim ojcem. Przeokropnie się bał, nie wiedział co go spotka i co od niego może chcieć jego ojciec oraz do jakich czynów może się posunąć.

- Posłuchaj, wyjaśnię ci wszystko - powiedział, siadając na kanapie. - Bandit jest u opiekunki, więc dobrze, że tu trafiłeś, możemy pogadać - zielonooki usiadł obok mężczyzny, drżąc ze strachu. - Nic ci nie zrobię, uspokój się - te słowa nie pomogły, a Gerard spiął się nawet jeszcze bardziej. - Posłuchaj... Wiele lat temu... Naprawdę zakochałem się w Lindsey. Spotkaliśmy się przez przypadek, byłem zadziwiony, bo wyglądała zupełnie jak ta laska, która namawiała innych do zabicia się. Zaczęliśmy rozmawiać, a ja nadal miałem przed oczami tę dziewczynę z telewizji. W końcu wyjawiłem jej swoją myśl, a ona tylko zaśmiała się i powiedziała, że to ona.

Wouldn't It Be Great If We Were Dead? | Frerard (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz