27.

103 33 2
                                    

Lindsey, która nie uwierzyła w słowa bruneta, wpadła do pokoju Gerarda i przekonała się, że to co mówił było prawdą. Czarnowłosy popełnił samobójstwo. Kobieta, na widok leżącego zielonookiego i krwi, złapała się za głowę i niespodziewanie padła na kolana przed martwym ciałem.

Miała zamęt w głowie, tysiąc myśli snuło się w jej umyśle. To zdarzenie wywołało w niej uczucie pewnego zawodu, niemiłe wspomnienia i słowa Bel. Dopadło ją wrażenie, że wszystko, o czym dotychczas wiedziała to jedno wielkie kłamstwo, że została oszukana i zmanipulowana. Może tak naprawdę, było zupełnie inaczej, a ona dała się nabrać i ponieść mrocznym wizjom zawładnięcia nad światem. Z jej oczu, jak nigdy w przeciągu kilkunastu lat, wyleciały łzy. Przeogromnie dziwiła się, że dopiero śmierć Gerarda pozwoliła jej tak nagle uświadomić sobie pewne informacje.

Z powodu nagłego szoku i zaskoczenia, nie pomyślała nawet, żeby sprawdzić czy czarnowłosy oddycha, czy też jego serce bije.

Zupełnie bezsilna, siedziała tam jeszcze parę chwil nieruchomo, próbując zatrzymać płynące krople smutku. W końcu zebrała się w sobie, przybrała obojętny wyraz twarzy i opuściła pomieszczenie. Wyjęła z kieszeni telefon, żeby sprawdzić, gdzie byli Ray i Brendon, miała zamiar poprosić ich o pomoc. Przekonała się, że znajdują się w swoich pokojach, więc szybko udała się do drugiego końca domu. Po paru przeokropnie dłużących się dla niej minutach, dotarła do pomieszczenia, w którym znajdował się Ray, weszła tam bez pukania.

- Idź po Brendona, weźmiecie Gerarda i zaniesiecie go do ogrodu. Nie mam czasu na jakieś trumny, po prostu go zakopiemy. Otworzę wam drzwi główne, zaczekam na was za domem - rzuciła i tak jak szybko znalazła się w pomieszczeniu, tak samo prędko się z niego ulotniła.

W schowku na parterze znalazła szpadel, otworzyła na oścież drzwi i wyszła do ogrodu. Kiedy znajdowała się już za swoją posiadłością, ujrzała ogromną, pustą przestrzeń. Gdzieniegdzie, w sporych kępach, rosła długa, żółtawa trawa. Kobieta  zaczęła kopać dziurę w miejscu, gdzie akurat nie było trawnika, a jedynie ciemnobrązowa, sucha gleba. Gdy zakończyła swoją pracę, obok niej znaleźli się Ray i Brendon, którzy nieśli Gerarda. Ledwo powstrzymywali się od śmiechu, mając świadomość tego, co zamierzają zrobić za jakiś czas.

Czarnowłosa kazała im położyć martwego w zagłębieniu w ziemi, co szybko wykonali. Gdy trup został już położony, Lindsey zaczęła zasypywać go ziemią, a Ray i Brendon pomagali jej w tym. Po jakimś czasie ukończyli ten proces, przyklepali jeszcze ziemię i postanowili spędzić parę chwil w ciszy, stojąc nad zakopanym ciałem zielonookiego. Kobieta cały czas starała się wyglądać jak najbardziej obojętnie, jakby w ogóle nie przejmowała się tym wszystkim. Tak naprawdę, skrywała w sobie ogromną rozpacz, ale nie przez śmierć swojego męża, a przez własne postępowanie i doprowadzenie świata do wiadomego stanu. Niespodziewanie zaczęła wszystkiego żałować, pragnęła cofnąć czas o te dwanaście lat i nie dopuścić do tego, co już się stało.

•••

- Wszystko idzie bardzo łatwo, czyż nie? - zapytała Bel, oglądając opisaną sytuację, przez specjalną kamerę.

- Tak, teraz wystarczy parę razy skontrolować dane osoby i skończymy - odpowiedział jej mąż.

- Hmm, mam pomysł - stwierdziła kobieta, spoglądając na mężczyznę z chytrym uśmiechem.

 •••

Rozbrzmiał dźwięk dzwonku telefonu. Lynz westchnęła ze złością, wyjmując urządzenie z tylnej kieszeni swoich spodni. Odebrała szybko połączenie, aby mieć niepotrzebną rozmowę za sobą.

Wouldn't It Be Great If We Were Dead? | Frerard (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz