10. cz. 1

216 36 35
                                    

Parę dni po ubiegłym zdarzeniu i późniejszym wyjaśnianiu Donnie co się stało, kobieta nie odzywała się ani słowem do chłopców. Dodatkowo ukryła gdzieś klucz do drzwi, które cały czas były zamknięte i tylko ona mogła je otworzyć i wyjść, kiedy wyprowadzała Beebo.

Poczucie winy nie opuściło trójki nastolatków, którzy nie tylko podpadli matce, ale także najprawdopodobniej miastu albo nawet całemu krajowi. Gerardowi jednak najbardziej było szkoda Mikey'ego, który cały czas się obwiniał za to całe zajście, co nie wpływało dobrze na jego psychikę, zdawało się też, że Donna przestała się nim przejmować. Z tego powodu Frank i Gee cały czas spędzali z nim, próbując odciągnąć jego myśli od przeszłego zdarzenia.

•••

W pewien wieczór, znienacka, do pokoju, w którym znajdowali się chłopcy, wpadła przestraszona matka rodzeństwa. Spojrzeli na nią pytająco, czekając na to, co im powie.

- Słyszałam kroki na schodach, jestem prawie stuprocentowo pewna, że to ludzie, którzy sprawdzają mieszkania. Jeśli was zobaczą, zabiorą was do więzienia albo od razu zabiją! Szybko, bierzcie Beebo i chowajcie się do schowka, a tam nie mówcie ani słowa - Donna informowała w panice, a chłopcy, słysząc jej słowa, zawołali kundelka, który leżał na kanapie i razem z nim weszli do małego pomieszczenia.

Zamknęli za sobą drzwi,  przed nimi znajdowały się przeróżne półki, na których leżało wiele rzeczy. Widać było, że pomieszczenie ciągnie się dalej, ale Gerard wskazał, by usiedli przy ścianie obok drzwi. Nasłuchiwali po chwili, jak jacyś ludzie wchodzą do domu i niechętnie informują kobietę o kontroli. Słyszeli ich kroki, raz dalej a raz bliżej od drzwi. Po kilku minutach, które i tak niesamowicie się dłużyły, usłyszeli, jak otwierają się drzwi i najprawdopodobniej dwójka uzbrojonych osób wychodzi z ich mieszkania. Mikey głośno odetchnął i ostrożnie wstał, by otworzyć drzwi, jednak przed nim zrobiła to jego matka, przekazując, że ludzie już poszli. Jasnowłosy wyszedł z pomieszczenia i skierował się do swojego pokoju, a za nim podreptał Beebo.

- Gee, może zostaniemy tutaj jakiś czas? Jest tu wiele ciekawych rzeczy... - odezwał się Frank, który nadal nie wstał z podłogi.

- Jeśli chcesz to oczywiście - uśmiechnął się do niższego. - Co chciałbyś zobaczyć najpierw? Możesz mówić, a ja pokażę i wytłumaczę ci, co tylko chcesz.

- Najpierw przejdę się po całym pokoju i jeśli coś mnie bardzo zainteresuje, to cię zapytam, okej?

- W porządku - odpowiedział krótko zielonooki.

Frank wstał z podłogi i zaczął niepewnie chodzić po całym pomieszczeniu. Praktycznie wszystkie ściany były zapełnione półkami, na większości leżały książki. Dalej, zauważył dziwne urządzenia, których funkcji i przeznaczenia oczywiście nie znał. Obok nich znajdowała się lodówka, czarnowłosy zdziwił się jej wielkością, myślał, że musiała być ogromna, skoro przez tyle lat rodzinie nie zabrakło pożywienia. Niedaleko lodówki ciągnęły się kolejne półki i szafki, w niektórych znajdowało się jakieś jedzenie, ale w znacznej większości rożne papiery i dokumenty. Frank chciał już pytać o szczegóły dotyczące jedzenia, jednak jego wzrok przykuł kolejny niecodzienny przedmiot. Podszedł do niego, niepewnie i lekko przesunął palcami po wystających metalowych sznurkach. Gerard zaraz pojawił się za rogiem i obserwował Franka.

- Nie widziałeś wcześniej tego przedmiotu? - zapytał po krótkiej chwili. Złotooki oderwał wzrok od obiektu, którym się zainteresował i pokręcił głową na nie. Gee podszedł do niego i zaczął tłumaczyć.

- To gitara, taki instrument. Jedną ręką trzyma się gryf i przesuwa palcami po strunach wykonując dane dźwięki, a drugą trochę niżej i wychodzi jakaś melodia - Frank spojrzał na niego niezrozumiale.

Wouldn't It Be Great If We Were Dead? | Frerard (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz