11.

162 40 6
                                    

Z samego rana, Gerard poszedł do Donny, pokazać jej list. Był wyczerpany po niewielu przespanych godzinach. Zjawił się w kuchni i położył kartkę na blat, obok jego matki, która robiła śniadanie. Popatrzyła na niego ze zdziwieniem, a kiedy zobaczyła przed sobą okropnie zmęczonego syna, który wyglądał na bezsilnego i jakby zaraz miał się rozpłakać, bez słowa podniosła skrawek papieru i zaczęła czytać.

- Skąd to masz? - zapytała zszokowana.

- Znalazłem w schowku, w jakiejś szufladzie z innymi kartkami, mamo wiedziałaś o tym?

- Nie, nie miałam pojęcia! - powiedziała słabym głosem.

- Myślisz, że to prawda? A nie to, że ktoś go zastrzelił?

- Pamiętam ten dzień jak dziś... - odparła nagle. - Jakaś osoba wpadła do naszego mieszkania. Nie pamiętam kompletnie jak wyglądała. Powiedziała wtedy, że Donald został zastrzelony przez kogoś... Czy to nie jest podejrzane...? Przecież tak normalnie, chyba nikt by o tym nas nie informował? A skoro teraz odnalazłeś ten list, to wszystko staje się jeszcze bardziej dziwne... Czy ktoś mówiłby nam o jego samobójstwie? Przecież to nikogo nie obchodziło! I skąd ten człowiek wiedział, że tu mieszkamy? - kobieta zadała potok pytań, na które i tak nie znaleźliby odpowiedzi, ale po przeanalizowaniu całej sytuacji, wydawało się to dosyć niepokojące, mimo, że wszystko wydarzyło się dziesięć lat temu. - Myślę, że powinniśmy po prostu o tym zapomnieć. Nie przejmuj się, taty nie ma i musimy sobie radzić, nieważne co się dzieje i co się stało.

- W porządku. Bardzo przeraziłem się tym listem...

- Domyślam się... Lepiej idź jeszcze spać, wyglądasz na bardzo zmęczonego. Poza tym, już nic nie zmienimy, nieważne w jaki sposób umarł tata...

•••

Kolejne dni mijały dosyć powoli, chłopcy pogodzili się już z Donną, która zaczęła uczyć Franka grać na gitarze. Za to Gerard, nauczył go płynnie czytać w parę dni i postanowił, że zajmą się teraz podstawami matematyki.

Pewnego poranka, złotooki jak co dzień, przyszedł do schowka na lekcje czarnowłosego, który czekał na niego już od paru minut. Przed nim, leżały kartki z napisanymi działaniami, które Frankie miał rozwiązać na rozgrzewkę. Niższy, bez słowa usiadł i zaczął rozwiązywać przykłady.

- Wyglądasz na zmęczonego i smutnego, stało się coś? - wypalił Gerard, widząc ponury wyraz twarzy Franka.

- Nic się nie stało, ale po prostu nie chce mi się tego dzisiaj robić... Możemy dziś to odwołać? - zapytał, patrząc na rozmówcę błagalnym wzrokiem.

- Dobrze, i tak nauczyłem cię wielu rzeczy w dość krótki okres czasu - zgodził się.

- Dziękuję - chłopak wstał i wyszedł z pomieszczenia, za to zielonooki postanowił zostać i poczytać książki.

Po niecałej godzinie, do schowka zawitał Mikey.

- Wiesz gdzie jest Frank? Myślałem, że jest z tobą.

- Szukałeś w całym mieszkaniu? Mama nigdzie go nie widziała?

- Mama wyszła z psem - stwierdził. - Nie mam pojęcia gdzie jest, chodź pomóc mi szukać! - mówił w panice, a Gee momentalnie podniósł się i wyszedł z pomieszczenia razem z Mikey'm.

Chłopak przejrzał dokładnie wszystkie pokoje, ale nigdzie nie znalazł niskiego chłopaka. Zaczął być naprawdę przerażony, kiedy przypomniał sobie, że nie sprawdzili jeszcze łazienki. Ruszył w stronę pomieszczenia i kiedy był już przy nim, nacisnął na klamkę, ale drzwi nie otworzyły się.

Wouldn't It Be Great If We Were Dead? | Frerard (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz