Z samego rana, Gerard poszedł do Donny, pokazać jej list. Był wyczerpany po niewielu przespanych godzinach. Zjawił się w kuchni i położył kartkę na blat, obok jego matki, która robiła śniadanie. Popatrzyła na niego ze zdziwieniem, a kiedy zobaczyła przed sobą okropnie zmęczonego syna, który wyglądał na bezsilnego i jakby zaraz miał się rozpłakać, bez słowa podniosła skrawek papieru i zaczęła czytać.
- Skąd to masz? - zapytała zszokowana.
- Znalazłem w schowku, w jakiejś szufladzie z innymi kartkami, mamo wiedziałaś o tym?
- Nie, nie miałam pojęcia! - powiedziała słabym głosem.
- Myślisz, że to prawda? A nie to, że ktoś go zastrzelił?
- Pamiętam ten dzień jak dziś... - odparła nagle. - Jakaś osoba wpadła do naszego mieszkania. Nie pamiętam kompletnie jak wyglądała. Powiedziała wtedy, że Donald został zastrzelony przez kogoś... Czy to nie jest podejrzane...? Przecież tak normalnie, chyba nikt by o tym nas nie informował? A skoro teraz odnalazłeś ten list, to wszystko staje się jeszcze bardziej dziwne... Czy ktoś mówiłby nam o jego samobójstwie? Przecież to nikogo nie obchodziło! I skąd ten człowiek wiedział, że tu mieszkamy? - kobieta zadała potok pytań, na które i tak nie znaleźliby odpowiedzi, ale po przeanalizowaniu całej sytuacji, wydawało się to dosyć niepokojące, mimo, że wszystko wydarzyło się dziesięć lat temu. - Myślę, że powinniśmy po prostu o tym zapomnieć. Nie przejmuj się, taty nie ma i musimy sobie radzić, nieważne co się dzieje i co się stało.
- W porządku. Bardzo przeraziłem się tym listem...
- Domyślam się... Lepiej idź jeszcze spać, wyglądasz na bardzo zmęczonego. Poza tym, już nic nie zmienimy, nieważne w jaki sposób umarł tata...
•••
Kolejne dni mijały dosyć powoli, chłopcy pogodzili się już z Donną, która zaczęła uczyć Franka grać na gitarze. Za to Gerard, nauczył go płynnie czytać w parę dni i postanowił, że zajmą się teraz podstawami matematyki.
Pewnego poranka, złotooki jak co dzień, przyszedł do schowka na lekcje czarnowłosego, który czekał na niego już od paru minut. Przed nim, leżały kartki z napisanymi działaniami, które Frankie miał rozwiązać na rozgrzewkę. Niższy, bez słowa usiadł i zaczął rozwiązywać przykłady.
- Wyglądasz na zmęczonego i smutnego, stało się coś? - wypalił Gerard, widząc ponury wyraz twarzy Franka.
- Nic się nie stało, ale po prostu nie chce mi się tego dzisiaj robić... Możemy dziś to odwołać? - zapytał, patrząc na rozmówcę błagalnym wzrokiem.
- Dobrze, i tak nauczyłem cię wielu rzeczy w dość krótki okres czasu - zgodził się.
- Dziękuję - chłopak wstał i wyszedł z pomieszczenia, za to zielonooki postanowił zostać i poczytać książki.
Po niecałej godzinie, do schowka zawitał Mikey.
- Wiesz gdzie jest Frank? Myślałem, że jest z tobą.
- Szukałeś w całym mieszkaniu? Mama nigdzie go nie widziała?
- Mama wyszła z psem - stwierdził. - Nie mam pojęcia gdzie jest, chodź pomóc mi szukać! - mówił w panice, a Gee momentalnie podniósł się i wyszedł z pomieszczenia razem z Mikey'm.
Chłopak przejrzał dokładnie wszystkie pokoje, ale nigdzie nie znalazł niskiego chłopaka. Zaczął być naprawdę przerażony, kiedy przypomniał sobie, że nie sprawdzili jeszcze łazienki. Ruszył w stronę pomieszczenia i kiedy był już przy nim, nacisnął na klamkę, ale drzwi nie otworzyły się.
CZYTASZ
Wouldn't It Be Great If We Were Dead? | Frerard (Zakończone)
FanfictionRok 2234. Ludzie nie chcą żyć. Nie pomagają innym, nic ich nie obchodzi, nie wywiązują się ze swoich obowiązków, powoli czekają na śmierć lub na odwagę, by samemu odebrać sobie życie. Nie ma miłości, przyjaźni, śmiechu, nikt nie ma hobby ani jakich...