31.

287 27 78
                                    

Ruchają się tutaj chyba z 3 razy wiec jak ktoś nie chce czytać to może skipnąć 💀


Następnego popołudnia, kiedy Gerard kończył już pracę, tak jak planował, zapytał Mary, czy są jakieś taksówki albo nawet autobusy czy pociągi, żeby mógł wyjechać na weekend nad jezioro. Kobieta stwierdziła, że bez problemu dostanie się tam gdzie chce pociągiem. Powiedziała na jakiej ulicy jest stacja, podała mu też, na jakim przystanku powinien wysiąść. Gerard zauważył, że to z takiej samej stacji wyjeżdżał i też wysiadał na tamtym przystanku, kiedy ostatni raz jeździł tam ze swoją rodziną. Chłopak podziękował jej za informacje, jednak została jeszcze najważniejsza kwestia. Zapytał, czy może mieć wolny weekend. Mary zgodziła się i powiedziała, że sklepem zajmie się jej syn, który i tak prawdopodobnie będzie się nudził. Czarnowłosy ucieszył się, że kobieta spełniła jego prośbę i szczęśliwy pożegnał się i skierował swoje kroki do domu.

•••

Wieczorem zadzwonił do Brendona, aby opowiedzieć mu o dziwnym chłopaku, o jakim mówiła mu poprzedniego dnia Donna. Rozmawiali jeszcze jakiś czas, już nie o temacie, z jakim zadzwonił Gerard. Brunet opowiadał mu, jak minęła podróż i jak wygląda jego nowe mieszkanie, powiedział też, że dostał nawet swoje własne biuro obok biura Raya. Opisywał mu swoją radość, Gee w pewnym momencie też zdradził mu, że w sobotę wyjeżdża na weekend z Frankiem. Po pewnym czasie pożegnali się, a Brendon obiecał zadzwonić za parę dni.

•••

Nadeszła upragniona sobota i już o dziesiątej Gerard i Frank siedzieli w pociągu. Wyglądał na bardzo nowoczesny, siedzenia były wygodne, w kolorze szarym lub niebieskim. Chłopcy siedzieli naprzeciw siebie i rozmawiali całą drogę o najróżniejszych sprawach. Obaj zdali sobie sprawę, jak bardzo lubią słuchać głosu tego drugiego i jak dawno ze sobą tak nie gadali.

Po kilkunastu minutach zatrzymali się na przystanku, o jakim wspominała Mary. Wysiedli z pociągu, po czym złapali się za dłonie i uśmiechnęli się do siebie. Frank cmoknął wyższego w policzek, na co zielonooki się zaśmiał.

Gerard prowadził swojego chłopaka nad znane mu już jezioro. Mijali różne stare, opuszczone budynki, zauważyli, że gdzieniegdzie zostały posadzone drzewa.

- Na co dzień, nikt tędy nie przechodzi - powiedział wyższy. - Mam nadzieję, że teraz także tak będzie, nie chcę żeby jacyś ludzie nam przeszkadzali.

Znaleźli się na niemałej polanie, szli przed siebie, pokonując ją, aż dotarli do spadu. Pod nimi znajdował się piasek, a trochę dalej oczywiście jezioro.

- Ładnie tu... to miejsce ma swój urok - odezwał się Frank.

- Zgadzam się z tobą. Jak chcesz, rozejrzyj się jeszcze w okół, a ja rozstawię nasz chwilowy domek.

Gerard zabrał się za przygotowanie namiotu, a Frank zszedł okrężną drogą nad wodę. Jezioro, po bokach i z naprzeciwka otaczały wzgórza i pagórki. Czarnowłosy usiadł na piasku i przyglądał się nieskazitelnie czystej wodzie.

•••

Dzień był bardzo słoneczny i ciepły, chłopcy cieszyli się z tej pięknej pogody i chcieli w pełni wykorzystać czas jaki mogą tu spędzić. Kiedy zielonooki zakończył rozstawiać namiot, zostawił w nim ich plecaki i torby i udał się do swojego chłopaka. Usiadł obok niego i mocno go objął, na co Frank uśmiechnął się szeroko i położył swoją głowę na ramieniu wyższego.

- Nie sądziłem, że będzie aż tak ciepło - powiedział nagle niższy.

- Zdejmij bluzę - odpowiedział obojętnie.

Wouldn't It Be Great If We Were Dead? | Frerard (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz