18.

147 36 1
                                    

Przez całą drogę Frank już się nie odezwał, ta cała sytuacja przerosła go i jego wszelakie oczekiwania. Pusto wpatrywał się w widoki za oknem. Zauważył, że coraz więcej ludzi opuściło swoje domy i chodzą normalnie po ulicach. Niektórzy rozmawiali, jakby coś ustalali. Po jakimś czasie, dojechali na miejsce. Okazało się, że Mikey i Donna powrócili do ich starego mieszkania, więc Frank pożegnał cicho Brendona, wysiadł i ruszył w stronę znanego budynku. Kiedy otworzył drzwi, zdziwiła go bardzo duża ilość ludzi, która znajdowała się na korytarzu i schodach. Lekko przestraszony, zaczął przepychać się przez kolejne osoby.

- Dlaczego omijasz kolejkę? - zapytała go jakaś kobieta.

- Jaką kolejkę? Chcę dostać się do... Mojej rodziny.

- To kolejka po jedzenie, pani, która tutaj mieszka ma urządzenie do podwajania jedzenia i może nam je rozdać i nie będzie już głodu - wyjaśniła.

- Yhmm, w porządku, już rozumiem... Nie idę po te jedzenie, więc nie zaburzę kolejki - odpowiedział szybko i poszedł dalej po schodach.

Przy wejściu do mieszkania zauważył Donnę, która rozdawała jedzenie innym, a za nią, Mikey wkładał po kolei różne produkty do urządzenia. Kiedy zauważyli Franka, natychmiastowo oderwali się od pracy i podbiegli do niego.

- Frank, ty żyjesz! - powiedziała Donna, a po chwili na jej policzkach pojawiły się łzy wzruszenia. Przytuliła mocno Franka, który zaśmiał się cicho i także ją objął. - Co z Gerardem? - zapytała po chwili.

- Też żyje. Ale na razie nie będzie go z nami...

- Jak to, co się stało? - oderwała się od złotookiego i spojrzała na niego ze strachem w oczach.

- Później ci opowiem - powiedział bardzo cicho. - Najważniejsze jest to, że żyje. - Odszedł od Donny i zakrył twarz dłońmi.

Zmartwiona, obejrzała się za nim, ale chłopak zniknął w swoim dawnym pokoju, a Mikey pobiegł za nim.

- Czy mogłaby pani wznowić rozdawanie jedzenia? - zapytał jakiś mężczyzna na przodzie kolejki.

Kobieta chciała już powiedzieć, że wytrzymali tyle bez jedzenia i picia, a teraz nie mogą dać jej spokoju na pięć minut, jednak słowa te przewinęły się tylko w jej myślach, a ona kiwnęła głową i wróciła do pracy.

•••

Mikey objął Franka, uradowany, że przeżył i znalazł się z powrotem w domu, cały i zdrowy. Martwił się jednak o swojego brata, ale nie pytał o niego czarnowłosego, który tylko na jego wspomnienie od Donny rozpłakał się. Chciał go pocieszyć, ale naprawdę nie wiedział jak, gdyż nie znał całej sytuacji. Siedzieli więc w ciszy, a blondyn co jakiś czas podawał niższemu chusteczki.

- Powinieneś wrócić do mamy, sama nie poradzi sobie z tym szalonym tłumem - powiedział w końcu Frank. - O mnie się nie martw, muszę po prostu... Zapomnieć. - Mikey popatrzył w złote oczy przyjaciela, po czym bez słowa wyszedł z pokoju, pozostawiając go samego.

Chłopak nadal nie rozumiał za bardzo, co wydarzyło się przez te parę dni, ale w jego umyśle tkwiła tylko myśl o tym, że nie wie, kiedy zobaczy teraz Gerarda. Był świadomy tego, że życie bez niego nie będzie takie same. Pomimo, że zielonooki spowodował zmianę w zachowaniu ludzi, musiał zapłacić za to cenę i okazała się to najboleśniejsza z możliwych. Frank martwił się, co będzie z jego cudownym chłopakiem, co będzie musiał przeżywać i przez co przechodzić. Bał się tego równie mocno jak uczucia tęsknoty, które już w niego uderzało, pomimo że widział się z nim dwie godziny wcześniej. Już sama świadomość tego, że nie będzie go obok powodowała kolejne łzy na policzkach Franka i ciężkość w sercu. Nie wiedział, jak później ma wyjaśnić to wszystko Mikey'emu i Donnie. Czuł, że przez najbliższe dni albo nawet tygodnie, a może i miesiące, będzie topił się we własnych łzach.

Wouldn't It Be Great If We Were Dead? | Frerard (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz