Czarnowłosy powoli otworzył oczy, próbując przypomnieć sobie, co wydarzyło się zanim zasnął. Zobaczył Lindsey, która siedziała na fotelu w rogu pokoju, wpatrując się w podłogę. Ręce położyła na podłokietnikach, wyglądała na lekko zdenerwowaną i zamyśloną. Najwyraźniej wyczuła, że chłopak się obudził, bo skierowała na niego swój wzrok i wstała, podeszła do łóżka, na którym leżał Gerard.
- W sumie, to cieszę się, że go zabiłeś, wkurzał mnie - stwierdziła, jakby cała sytuacja była błahostką. Gdy to powiedziała, do głowy chłopaka od razu zaczęły napływać wszystkie wspomnienia. - Z resztą, mam teraz ciebie - Gerarda aż skręcało w środku, kiedy kobieta wypowiedziała te słowa. - Tylko, nie wiem, co zrobić teraz z Bandit, opiekunka nie może zajmować się nią dwadzieścia cztery godziny na dobę. Ja też nie mogę, nie mam w ogóle czasu. Do tego nie wiem jak wyjaśnić jej śmierć ojca.
- Ja... Nie chciałem... - powiedział po chwili. - On groził mi, prosił, żebym go zastrzelił... Mówił jakieś dziwne rzeczy, że czuje się kontrolowany i chce umrzeć. W końcu zaczął mnie dusić, więc ostatecznie zastrzeliłem go - streścił wszystko. Lindsey podniosła brwi w zdziwieniu i westchnęła.
•••
Rozmawiali jakiś czas, czarnowłosa zakazała mu wychodzić gdziekolwiek, dostał ostrą reprymendę za opuszczanie swojego pokoju. Kobieta powiedziała mu też, że jej pomocników spotka kara. Gerard zdziwił się, że on żadnej nie otrzymał, a Lynz w stosunku do niego była tak łaskawa i nawet miła. Po jakiejś godzinie stwierdziła, że odda Bandit pod opiekę Wszechwiedzących, to wtedy nie będzie musiała wynajmować opiekunki. Po chwili uświadomiła sobie, że powiedziała o czymś, o czym zielonooki nie ma pojęcia i nie powinien o tym wiedzieć i przejęła się, że zaraz zacznie zadawać jakieś pytania. Jednak, Gerard został obojętny na jej stwierdzenie, myśląc, jak ci ludzie mają wychowywać dziecko Lindsey i czy w ogóle się na to zgodzą.
Na koniec, kobieta oznajmiła, że znowu wyjeżdża po oddaniu Bandit i wyszła.
•••
Chłopak został zupełnie sam, zastanawiając się, kto i jak przeniósł go do jego pokoju i jakim cudem zasnął. Jednak, myśli te szybko rozpłynęły się, a na ich miejsce pojawiły się okropniejsze. Męczyła go świadomość, że zabił swojego ojca, że zrobił to naprawdę i nie może cofnąć czasu. Z jego oczu zaczęły lecieć łzy, wstał z łóżka. Chodził bezcelowo po pokoju w przeogromnej rozpaczy. Gwałtownie zrzucił wazon ze stolika nocnego, ze złości walił pięściami w ścianę i kopał szafki i różne przedmioty, które znajdowały się w pomieszczeniu. Był tak zdesperowany i bezsilny jednocześnie, że zamaszystym ruchem otworzył okno, a ciepłe powietrze z zewnątrz wpadło do klimatyzowanego pokoju. Gerard wychylił głowę przez okno, by spojrzeć, jak daleko znajduje się od gruntu. Swoim wzrokiem mierzył ziemię obok budynku, myślał, że długie wpatrywanie się w punkt na dole spowoduje iluzję, że grunt znajduje się bliżej. Chłopak przymierzał się do skoku i nie obchodziło go to, czy się połamie, czy umrze, a może jakimś niebywałym cudem przeżyje, ale najbardziej liczył na drugą opcję. W tamtej chwili był tak sfrustrowany, że chciał sprawić sobie ból, którym mógłby może w jakiś sposób odpokutować błędy. A śmierć byłaby największym bólem i takim, który uspokoi jego porozrzucane i chaotyczne myśli i nienawiść do siebie. Gdyby nie jego pomysły, nic by się nie stało, jego ojciec dalej by żył, a on byłby ze swoją rodziną i Frankiem. Stracił jakąkolwiek nadzieję, wiedział już, że z tym domem jest coś nie tak i zapewne nie zdoła się z niego wydostać. Wpatrywał się w ziemię, zastanawiając się, czy wychylić się jeszcze bardziej, by jego ciało zleciało w dół, a po jego policzkach leciały słone łzy. Zdenerwowany zacisnął oczy, opierając dłonie na parapecie i zaczął odliczać do dziesięciu i po tym miał zdecydować, co powinien zrobić. Nagle, usłyszał, że ktoś otwiera drzwi, więc błyskawicznie odsunął się od okna i jednym ruchem dłoni wytarł łzy.
CZYTASZ
Wouldn't It Be Great If We Were Dead? | Frerard (Zakończone)
FanfictionRok 2234. Ludzie nie chcą żyć. Nie pomagają innym, nic ich nie obchodzi, nie wywiązują się ze swoich obowiązków, powoli czekają na śmierć lub na odwagę, by samemu odebrać sobie życie. Nie ma miłości, przyjaźni, śmiechu, nikt nie ma hobby ani jakich...