- O co chodzi? - pytam, podchodząc do dziewczyny, która po skończonej akcji poszła prosto do naszej kajuty i zaszyła się w kącie, siedząc na koi z podkulonymi nogami.
Podnosi na mnie głowę. W jej oczach lśnią łzy. Jest czerwona jak burak i opuchnięta.
Podchodzę bliżej, ale robię to wolno, chyba nie chcę jej spłoszyć.
- Co się stało? Coś ci zrobili? - pytam zdenerwowany, ale nie na nią. Jestem zły na siebie za to że wypuściłem tych kulasów, a oni skrzywdzili moją dziewczynkę.
Patrzy na mnie z zawodem w oczach i kręci głową na nie.
Łagodnieję.
- Więc o co chodzi? - powtarzam już spokojniej. Siadam na koi i pozwalam Justynie położyć głowę na swoją pierś - głaszczę ją po niej próbując doprowadzić ją do spokojniejszego stanu.
- Ja... - waha się, jakby nie do końca chciała mi mówić. W końcu jednak się decyduje - ja mam wyrzuty sumienia - przyznaje - mam wrodzone zdolności manipulacyjne, ale zazwyczaj nie używam ich do czynienia zła. Ludzie intuicyjnie mi ufają i wierzą. Nawet tobie wystarczyło tylko parę chwil, aby uwierzyć, że chcę jak najlepiej. Bo tak było. Ale nigdy... Przynajmniej celowo nie wykorzystałam tego przeciwko komuś.
- Ale przecież sama wymyśliłaś to wszystko i odegrałaś całe to przedstawienie - marszczę brwi w braku zrozumienia - nikt cię do tego nie zmuszał.
- Ja... - zastanawia się przez chwilę - chyba nie spodziewałam się, że będą tacy mili. Ale jak z nimi chwilę porozmawiałam, to naprawdę ich polubiłam i to jest najgorsze. Gdybym wiedziała, że są źli wszystko byłoby prostsze. Ale to byli zwykli marynarze... To jak koledzy po fachu. I... Ja w ten sposób straciłam wszystko. Nie chcę aby kogoś innego również to spotkało.
Nie przyznaję się do tego, ale na słowa "straciłam wszystko" skręca mnie w żołądku. Może i to prawda. Może i straciła wszystko. Ale zyskała moje serce. Czy to się wcale dla niej nie liczy? Najpierw pokazała mi, że mam prawo czuć, a teraz mnie krzywdzi.
- Bądź harda, Harda - mówię, aby zamaskować swoje zdenerwowanie. Nie znoszę kiedy płacze. Już bym wolał, żeby była wściekła. Jeżeli w ogóle potrafi być zła - nie marz się już. Tak czy siak byśmy ich zaatakowali, oni byliby ranni, straciliby wszystko i my byśmy na tym poważnie ucierpieli. Nie oszukałaś ich tylko uratowałaś. Naszych też. Taka jest nasza praca i zazwyczaj ktoś kończy ze złamaną kończyną. Teraz wszyscy wyszli z tego cało, a oni powrócą z częścią majątku. Więc się ciesz.
- Ale oni mnie teraz nienawidzą.
- I co z tego? - wkurza mnie już. Czemu ona się tak wszystkim przejmuje? Przecież prawdopodobnie już nigdy ich nie spotka.
- Ale nikt nigdy mnie nie nienawidził. A ja nie chcę być obiektem nienawiści... To dla mnie zawsze było ważne i stanowiło pocieszenie. No wiesz... Może nie każdy mnie kocha, ale nikt nie życzy złego losu.
Jest paskudna kiedy patrzy mi w oczy taka czerwona i opuchnięta - zdaję sobie sprawę.
Ale myślę też, że ten widok stawia, że zakresu mi jeszcze bardziej.
Chcę sprawić by na powrót stała się śliczna.- Nie nienawidzą cię - wzdycham, starając się być pewnym swoich słów, choć nie mam bladego pojęcia co oni czują - pewnie są źli na siebie, ale będą rozgłaszać wszystkim o tym, jak wyszli cało ze spotkania z nami i powiadam ci, że na pewno wymyślą do tego jakąś przekonującą historyjkę.
- Tak sądzisz? - pyta w powątpieniu.
- Tak - odpowiadam stanowczo bardziej stanowczo niż stanowczo się czuję - a jeżeli chcesz, żeby inni mężczyźni cię kochali to się zawiedziesz, bo ja na pewno im na to nie pozwolę - rzucam po chwili, aby trochę ją rozluźnić oraz rozśmieszyć.
Uśmiecha się.
- Jesteś słodki - mówi.Marszczę brwi.
- Ja nie jestem słodki. Jestem męski do szpiku kości.- Tak, kłam mi dalej, słodziaku - kładzie ręce na moich kolanach, próbując sprowokować mnie do pocałunku i uciszenia tej durnej rozmowy.
Wybucham śmiechem, gdyż jej słowa są tak do niej nie podobne, że w jej ustach brzmią wręcz śmiesznie. To jeden z tych tekstów, którym witają nas kurtyzany w co niektórych portach.
Patrzę na jej rumiane policzki i czerwone oczy, nie mogąc się nadziwić, że nie odpycha mnie nawet katar, który prawie wypływa już z jej nosa.
- Umyj się kochanie, bo ze smarkulami się nie całuję - żartuję, po czym lekko odpycham ją od siebie.
Krzywi się okropnie i pokazuje mi język, a także udaje, że wydmuchuje nos w moją stronę niewidzialną chusteczką, ale gdy patrzę na nią sugestywnie, tym wzrokiem "ale z ciebie dzieciuch", albo inaczej "uspokój twarz, bo lustro pęknie z wrażenia, gdy cię zobaczy", wstaje powoli.
- No dobra, już dobra - wzdycha i idzie do ustępu.
Nawet nie udaję, że nie gapię się na jej krągłości, gdy wychodzi.
Nie mogę uwierzyć, że ta niesamowita histeryzująca baba jest moja.
CZYTASZ
Piratka ✓
FantasyHistoria poza czasem i ponad czasem. Historia o dobroci, miłości, sile, odwadze i wierze. Nie spotkacie tu przystojnych książąt i pięknych księżniczek. Wręcz przeciwnie. Historia o dziewczynie, którą wszyscy kochają i podziwiają. Która ma charakter...