34. Zawiedzione nadzieje.

1.6K 114 5
                                    

Do portu dobiegłam zdyszana, spocona i pełna entuzjazmu. Może jeszcze tu są? Może jeszcze mam szansę?  łudziłam się. Jednak z każdym krokiem nadzieja gasła, a gdy spojrzałam na puste miejsce tam, gdzie jeszcze niedawno zacumowany był piracki statek, po moim policzku pociekła łza. Po niej kolejna i jeszcze następna.

Jak on mógł mnie zostawić? Przecież wiedział, że go kocham! myślę wzięlibyśmy wziąć ślub, znalazłby uczciwą pracę, urodziłabym mu gromadkę dzieci... przecież wiedział, że tego pragnęłam a odpłynął, cholernik!

Siadam na pomoście, dyndając nogami tuż nad wodą i płaczę.

Po chwili nachodzi mnie jednak olśnienie. Cholernik nie wiedział. Nie wiedział, bo nigdy mu tego nie powiedziałam. Nie oświadczał mi się, a jedynie się całowaliśmy. Powiedział coś o sukni ślubnej, ale nic odpowiedziałam. Nie mówiłam mu, że go kocham, sama do siebie nazywałam go ukochanym, ale nigdy nie powiedziałam mu, że tak właśnie czułam. A teraz odpłynął. Odpłynął i nawet nie mam jak tego cholernikowi powiedzieć!

Wypełnia mnie mieszanka uczuć. Z jednej strony czuję dużo smutku, z drugiej trochę złości, a z trzeciej... w sumie to śmieszy mnie mój własny stan załamania. W sumie nic nie mogę na to poradzić, po prostu śmieję się przez łzy.

Wstaję z desek i otrzepuję suknię. 

Nie pozwolę sobie przecież się mazać! Za bardzo się nad sobą rozczulam, przecież nic mi się nie stało. Po prostu zaczekam na ojca i zaciągnę się na statek razem z nim. Jestem pewna, że mnie przyjmą! 

*Dark Pov*

Przez cały dzień głupio się czułem. Najpierw ten syn kupca, potem jeszcze Christopher. Zatrzymaliśmy się w jednym głupim mieście dosłownie na chwilę, a ja w tym czasie dowiedziałem się, że ma co najmniej dwóch innych kandydatów do swojej ręki. Poza tym, jest znana i uwielbiana wśród ludu, nawet w obcym kraju, a nawet praktycznie wywyższona do rangi bohaterki. Co by się stało, gdyby ludzie dowiedzieli się, że zadaje się z piratem? Zrobiłem w życiu wiele złego, ale gdyby tylko powiedziała zmieniłbym się.

Ale potem spotkała swojego ojca. Mężczyznę o brzuchu przypominającym piłkę oraz sympatycznym wyglądzie staruszka. I wpadli w swoje ramiona. Byli tak szczęśliwi dzięki temu spotkaniu, że Justyna przez parę minut nawet nie spojrzała w moją stronę.

Jakże mógłbym zabrać ją z powrotem na mój statek? Jak być z nią nie odczuwając wyrzutów sumienia, lęku, że jest ze mną z przymusu? Jakże dotykać jej ciała z myślą, że może wolałaby, aby dotykał jej ktoś inny? 

I najgorsze jest to, że znam ją i wiem, że widząc takiego zakochanego głupca jak ja, nie powiedziałaby "dosyć", próbowałaby być ze mną , aby mnie uszczęśliwić. A ja nie chcę być uszczęśliwiany na siłę, bo jedynym sposobem, abym ja był szczęśliwy jest jej szczęście.

Przez te tygodnie z nią stałem się miękki, skłonny do kontemplacji. Mam ochotę poczytać jakąś książkę, a przecież nawet nie potrafię czytać. W moim zawodzie te cechy i pragnienia nie są zbyt przydatne.

Z bólem serca zdaję sobie sprawę, że jeżeli naprawdę pragnę szczęścia Hardej to muszę się z nią rozstać. 

Jak zwykły tchórz odwracam się i odchodzę od niej bez słowa pożegnania, postanawiając jak najszybciej wyruszyć w dalszy rejs.

Mimo wszystko czuję nadzieję. Im dalej się oddalam, tym bardziej rośnie ona w moim sercu. W moim sercu rośnie nadzieja, że dziewczyna spostrzeże się, że mnie nie ma i ruszy, aby mnie odnaleźć. 

 Gdy wchodzę na pokład, orientuję się, że część załogi zeszła na brzeg i trzeba ich szukać. Potem przygotowujemy statek do odpłynięcia.

I mimo że zajmuje to ponad trzy godziny, Justyny nadal nie ma. Dopiero wtedy odczuwam w sercu prawdziwą pustkę. Jeżeli tak długo nie zauważyła, jeżeli nie zdążyła tu dotrzeć... to znaczy, że jej nie zależy.

Wydaję rozkaz, że wyruszamy w może, lecz każde słowo które wychodzi z moich ust cholernie mnie boli.

Moi piraci widzą łzy, które płyną po moich policzkach, lecz zauważyli pewnie również brak dziewczyny na pokładzie. I wykazują dozę zrozumienia, której w życiu bym się po nich nie spodziewał.

Nawet nie słyszę, gdy Bum podchodzi mnie do tyłu i kładzie rękę na moim ramieniu.

- My też będziemy za nią tęsknić - mówi.

Kiwam głową. Oczywiście, że będziemy wszyscy tęsknić za tą manipulantką. 

Mimo wszystko, nie żałuję ani jednej chwili z nią spędzonej. Nie żałuję tego stanu beznadziejnego zakochania, w które przez nią popadłem.

Uśmiecham się przełykając słone łzy. Nie pozwolę, aby złamane serce przeszkodziło mi w spełnianiu się. Nie. Pamięć o Justynie sprawia raczej, że pragnę dążyć do bycia lepszym człowiekiem.

I zrobię to. Udowodnię sobie, że na nią zasługuję i dopiero wtedy będę walczył, aby odwzajemniła moje uczucia. Jeżeli w ogóle jeszcze kiedyś się spotkamy...


Hej! Wielkimi krokami zbliżamy się do końca i powiem wam, że w tym rozdziale oboje bohaterów wymknęło się spoza mojej kontroli i zrobiło coś, czego całkiem nie planowałam. Myślę jednak, że oni wiedzą lepiej ode mnie, co będzie dla nich najlepsze ;)

Kocham was!

~ StysiaN

~ StysiaN

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Piratka  ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz