4. Pan kapitan pirat

3.8K 215 24
                                    

Budzę się w całkiem obcym miejscu, w męskim pokoju i tylko spokojne bujanie mówi mi, że znajduję się na statku.

Próbuję wstać, ale zdaję sobie sprawę, że nadgarstki, tak samo jak kostki mam związane.

Przewracam oczami.
Z jednej strony cieszę się, że nie byłam świadoma gdy to robili. Z drugiej, zastanawiam się, czy oni naprawdę są aż tacy głupi, żeby myśleć, że nie poradzę sobie ze zwykłym węzłem marynarskim.

Ale dobra, niech myślą co chcą. Zostaję.

***
Po połowie godziny do kajuty ktoś wchodzi.

Odwracam się w jego stronę.
Chyba jest młody. Ma czarne włosy i zarost oraz mocne rysy twarzy.
Nie potrafię opisać stroju pirata, ale jakkolwiek go sobie wyobrażacie, on jest właśnie taki.

- Witam waćpannę - skłania się żartobliwie, a uśmiech sprawia, że jego twarz wydaje się nawet przystojna.

Nie, żeby mi się podobał, po prostu stwierdzam fakty.

- Witam szanownego pana pirata - odpowiadam - przejdźmy do konkretów - podnoszę się i przyjmuję grobową minę - ile wiesz?

- Trochę szacunku - nie wygląda na złego, ale zirytowanego.

- Szacunek dla pirata - moje brwi podjeżdżają ku górze - ciekawe. Z jakiej niby racji?

Uśmiecha się zadziornie i siada obok mnie, kładąc swoją dłoń na moim brzuchu.

Nie za nisko i nie za wysoko, jakby chciał sprawić, że się wścieknę mimo, że nie będę miała powodu.

Oczywiście jeśli powodem nie można nazwać tego, że ktoś narusza moją przestrzeń osobistą.

- Z racji tego, że jesteś tutaj. Na moim statku, w mojej kajucie, na moich warunkach.

- No dobrze - wzdycham - no więc ile pan wie, kapitanie?

- Jestem Dark - uśmiecha się (przyp. autorki: tym pedofilskim uśmiechem z reklamy pasty do zębów).

Palmą mu w łeb.

- No więc ile wiesz, Dark?

- Pytasz o to, co mi powiedziano, czy o to czego się domyśliłem? - pyta.

- O wszystko - wzruszam ramionami.

Teatralnym gestem zakłada nogę na nogę.
- No więc tak... pewnego razu żyła sobie pewna kobieta, która poszła do łoża... - zaczyna.

Przerywam mu.

- Do rzeczy - warczę.

- Uh, zaczynam podejrzewać, że to ja jestem twoim więźniem, a nie ty moim - podnosi ręce do góry w geście bezbronności - to chyba ja powinienem zadawać pytania.

Kładę się z powrotem, nadal trochę osłabiona środkami nasennymi.

- Odpowiem na twoje pytania, gdy tylko ty skończysz odpowiadać na moje.

- No dobrze - poddaje się w końcu - no więc twoi marynarze sprzedali cię wzamian za parę łódek i troszkę jedzenia.

Moi chłopcy myślę wszystko poszło zgodnie z planem.

- A więc kim dla ciebie jestem?

- Okupem - odpowiada jakby to było jasne - oczywiście twoi marynarze stwierdzili, że jestem głupi i się nie domyślę, więc powiedzieli mi, że jesteś możną panienką, której tatuś zapłaci mi za oddanie dziecka. Ale nie jestem głupi i nie atakuję byle kogo. Wiedząc, że napadam na "Hardą" spodziewałem się, że zastanę tą, o której bohaterskich czynach marynarze śpiewają szanty. Więc zgaduję, że to na ciebie wołają Harda - wzrusza ramionami.

- I jak wrażenia? - uśmiecham się żartobliwie.

Okey, porwali mnie, rozumiem, powinnam się bać. Ale co mam zrobić? Piszczeć przerażona i się rozpłakać?

Nigdy taka nie byłam, zawsze moim sposobem na strach i na nieśmiałość był nadmierny entuzjazm i uważam to za dobry sposób. Dzięki niemu nie daję się stłamsić.

- W sumie niezbyt. Wiesz, nie spodziewałem się, że słynna Harda to dziewczyna w strojnej sukni, która zamiast wziąć udział w walce, chleje środki nasenne i której marynarze ją zdradzają, a nawet sprzedają.

- Więc jednak się nabrałeś - podnoszę podbróbek buńczucznie - jak myślisz, ile jestem warta?

Teraz jest już trochę niepewny. Przeczesuje włosy palcami.

- No... chyba dużo, nie? Wiele osób opowiada jak to uratowałaś ich dzieci, no i twój ojciec...

- Nie ma nic oprócz statku. Ledwo żyjemy za to co mamy. A ludzie? Przecież już uratowałam ich dzieci, w tej chwili już mnie nie potrzebują. Nie dadzą za mnie złamanego grosza. Jeżeli zaś chodzi o moją załogę, kazałam im mnie zdradzić i sprzedać za swoje życie. Nie chciałam brać udziału w walce, bo plan by się posypał, więc upiłam się usypiaczem. A więc jednak jesteś głupi.

Jego mina zmienia się diametrialnie.

Zanim zdążam zrobić cokolwiek, czuję ostre palenie na policzku.

Nie rozpłaczę się, nie rozpłaczę się.

- Chyba zapomniałaś do kogo mówisz, nic nie warta szmato.

Ups... zabolało?

Zaciskam zęby.
- Damski bokser.

- Lepiej bić kobiety, niż być w jej skórze.

- Gratuluję spostrzegawczości - odpowiadam zacięcie.

Zastanawia się nad czymś.
- O czym myślisz? - pytam bezwiednie.

Uśmiecha się drańsko.
- Nad tym, że gdybyś była facetem, pewnie bym cię pobił, a skoro jesteś kobietą, to nawet pociągające - podnosi rękę i znowu kładzie mi ją na brzuchu.
Jeździ w górę i w dół, w górę i... dociera do linki trzymającej moją suknię na piersiach.

Patrzę na niego ze złością w oczach.

- Może coś przynajmniej będziesz warta - stwierdza zadowolony - ale narazie muszę na stronę, zaraz wracam - na dowód ściska w dłoniach moje piersi, wstaje i wychodzi.

Cholera - przeklinam pod nosem.

Rozwiązuję węzeł na nogach i chowam go pod łóżkiem.
Może kiedyś się przyda.
Wyciągam nóż z ukrytej kieszeni w sukni i przecinam linę na dłoniach.

Wychodzę z kajuty i jakgdyby nigdy nic wychodzę na pokład.
A tam...

Hej, hej! Wiem, że niektórym z was może się wydawać, że niektóre rzeczy, które tu będę pisać nie pasują do czasów, w których wydaje wam się, że wydarzenia się dzieją, ale jak już pisałam, ta powieść dzieje się poza czasem. No więc tak.

Piratka  ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz