Rozdział 1

2.6K 92 30
                                    

Opuszczenie planety Crait było wielką niewiadomą dla garstki żołnierzy Ruchu Oporu, którzy zdołali się uratować. Każde małe zwycięstwo, okupione było śmiercią przyjaciół, mających przed oczami tak szczytne cele. Chewbacca pomagał Rey, skupionej jedynie na pilotowaniu statku. Wokół panowała cisza, przerywana jedynie szmerami aparatury i lampek kontrolnych zwiastujących gotowość do uruchomienia napędu ponadprzestrzennego. Uciekinierzy wykonali pierwszy, a tuż po naładowaniu statku, drugi skok, który przeniósł ich do sąsiedniej Galaktyki. Finn, Poe, Rose, jak również większość pozostałych rebeliantów, wyglądała na wykończonych. Patrzyli po sobie w ciszy i skupieniu, nie widząc żadnego światełka w tunelu, żadnej nadziei. Pomimo tej ucieczki, wszystko może zostać stracone, a ofiary które do tej pory ponieśli - niepotrzebne. Jeżeli ich sojusznicy nie zamierzają odpowiedzieć na wezwanie, nic więcej im nie pozostało. Wyglądało na to, że wahadłowce Najwyższego Porządku, póki co nie trafiły jeszcze na ich ślad, ale jeżeli będą tak krążyć, nie mając konkretnego planu, ta sytuacja może się niedługo zmienić.

Pani Generał zastanawiała się jak długo jeszcze będzie musiała dźwigać brzemię odpowiedzialności i smutku. Han, Luke, Ben... Tak bardzo chciałaby widzieć swoją rodzinę bez tych dramatów, tragedii i śmierci. Jednak musi dawać nadzieję i siłę pozostałym członkom Ruchu Oporu, którzy na nią liczą. Już miała wstać i przemówić do swoich ludzi, kiedy w jej stronę podbiegł niewielki chłopak imieniem David i uradowany zaczął wymachiwać jej przed oczami urządzeniem do komunikacji.

- Pani Generał, to niesamowite, jesteśmy uratowani! - wykrzyknął nagle, skupiając na sobie całą uwagę rebeliantów.

- Po pierwszym skoku ponadprzestrzennym, nadałem ponownie nasz komunikat i już otrzymaliśmy kilka zaszyfrowanych wiadomości od naszych sojuszników - zrobił niewielką pauzę, żeby złapać oddech, po czym kontynuował.

- Widać statki Najwyższego Porządku, blokowały nasz poprzedni przekaz - aż podskoczył z radości, a pozostałe osoby siedzące pod ścianami w pomieszczeniu, nagle jakby zaczęły się budzić i uśmiechać z widząc dla siebie nową szansę. „Tego nam trzeba" pomyślała Leia i rozkazała podać kolejny komunikat świadczący o ich sytuacji, z prośbą o schronienie. Kiedy pierwsze wiadomości zwrotne zostały rozszyfrowane, Pani Generał zwróciła się do Rey, podając jej koordynaty do Planety Juan Dhar, w systemie Satoris. Znajdowała się ona w odpowiedniej odległości od ich ówczesnej kryjówki i zapewniała czas na przemyślenie kolejnych kroków i przegrupowanie. Niegdyś na tej planecie, znajdowały się kopalnie złóż i węgla, ale kiedy złoża zostały wykończone i ze względu na dosyć wysoką radiację, uważano, że wszelcy mieszkańcy, zostali przesiedleni na inne kolonie.

Rey bez słowa sprzeciwu, skierowała ich statek na odpowiedni tor i po kilku godzinach, spokojnie wylądowali w otwartym hangarze, przy jednym z wejść do kopalni. Przywitała ich tam dość niska, korpulentna kobieta o jasnych włosach i niebieskich oczach, imieniem Sala, która przewodziła kompleksowi.

- Pani Generał, przyjaciele... Niezmiernie cieszymy się, mogąc Was tu gościć. Przenieśliśmy się tu kilka lat temu, ewakuując naszą planetę, która miała zostać zniszczona. Sprzeciwialiśmy się porwaniom naszych dzieci i wcielaniu ich do armii Najwyższego Porządku. Tutaj, pod ziemią, zgromadziliśmy wszystko co jest nam potrzebne do życia, a radiacja odstrasza wszelkich nieproszonych gości i niweluje odczyty sprzętu wykrywającego życie. Możecie być spokojni, odpoczynek jest Wam niezbędny, po trudach jakie przeszliście, a tutaj z pewnością go zaznacie - wyjaśniła ciepło.

- Bardzo dziękujemy za Waszą gościnność i postaramy się odpłacić za nią z nawiązką - Leia uśmiechnęła się ciepło do Sali i udała się za nią na krótką naradę.

Kompleks okazał się rozbudowaną siecią pięter i tuneli, zaopatrzonych w sale w których hodowano rośliny, zwierzęta, przygotowano jedzenie, a każdy mieszkaniec posiadał swoje obowiązki i osobną kwaterę. Mieszkańcy byli pogodni, uśmiechali się i gorąco przywitali uciekinierów. Wszystkich rozlokowano w pokojach i podano lekką kolację, którą mięli spożyć, przed udaniem się na spoczynek. Adrenalina i zmęczenie, powoli zaczęły działać i Rey miała wrażenie, że w pierwszym momencie, w którym opadła na łóżko, musiała momentalnie zasnąć.

***

Rey powoli przemierzała korytarze Imperialnego wahadłowca, zastanawiając się, co ona właściwie tutaj robi. W pewnym sensie, miała wrażenie, że wie gdzie ma się udać. Krok za krokiem, posuwała się w korytarzach zanurzonych w półmroku, mijając żołnierzy, którzy nie mogli jej dostrzec i trafiając w końcu, do tej samej windy, którą już jechała.

Pamiętała ten zapach, strach i niepewność, która towarzyszyła jej podczas poprzedniej podróży. I Kylo Ren.. To z nim stała dokładnie w tym miejscu, kiedy nadzieja, że może mu pomóc i przeciągnąć go na stronę jasności, powoli w niej zanikała. Kiedy winda nagle się zatrzymała, znowu poczuła ten strach, zastanawiając się co ją czeka za tymi drzwiami. Kiedy się rozsunęły, zobaczyła ciało Snoke'a bezwładnie leżące na podłodze i jego martwych ochroniarzy, rozrzuconych po całej komnacie. Te krwisto czerwone ściany i cała ta scena, wywołały chłód i dreszcze na całym jej ciele.

To tutaj walczyła ramię w ramię z Benem. Tak to odczuwała, była prawie pewna, że to Ben i że wraz z nim pokonała ciemność. A potem przyszły te słowa, które tak ją rozczarowały. Nie mogła zostawić przyjaciół, poddać się, a władanie Galaktyką nie jest czymś co powinna robić garstka ludzi. To o to właśnie toczy się ta walka, o wolność, której każdy pragnie.

Przełknęła ślinę, zbliżając się do bezwładnego ciała Kylo, leżącego na platformie, tam gdzie go zostawiła. Pamiętała jak przebudziła się pierwsza, oszołomiona i miała szansę zakończyć to, przeszyć go mieczem. Wzdrygnęła się teraz na samą myśl, że w ogóle mogła brać to pod uwagę. Nie byłaby w stanie tego zrobić, ciągle mając w głowie wizję tego, że Bena da się uratować, że czuła ich więź, mogła mu pomóc. Do końca, w zakamarkach jej umysłu tliła się ta ulotna iskierka, ta nadzieja. Po chwili Rey, zaniepokojona stwierdziła, że jej ciała już tutaj nie ma, więc co się tutaj dzieje? To wspomnienie czy wytwór jej podświadomości? Nie była w stanie powiedzieć. Nagle od strony windy usłyszała pośpieszne kroki i kiedy się odwróciła, zobaczyła Generała Huxa, który próbował ogarnąć i zrozumieć sytuację, krążąc wokół pomiędzy ciałami. Jego wzrok spoczął na nieprzytomnym Renie i Rey ze zgrozą odnotowała, że Generał sięga po swojego blastera i planuje wycelować mężczyźnie w plecy.

- REN! - krzyknęła w panice, chcąc do niego podbiec, zrobić coś, zareagować. Kylo uniósł się na łokciu, powoli wstając z podłogi, na co Generał Hux, schował broń, z zaciętym wyrazem twarzy. Wydawało jej się, że Kylo spojrzał jeszcze w jej stronę, kiedy cały obraz rozmazał się przed jej oczami, a dziewczyna przebudziła się w swojej kajucie, zlana potem i wystraszona.

Poszukiwanie równowagiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz