Rozdział 23

943 65 28
                                    

Ben zastanawiał się, jak przekazać dziewczynie informację o ich rychłym wyjeździe. Nie był zadowolony z obrotu spraw, i jakoś nie chciał psuć chwili. Kiedy Rey wtulała się w niego z takim zaufaniem, miał wrażenie, że stalowa pięść zaciska się na jego duszy, ze świadomością, że to ostatnia taka chwila, w niewiadomo jak długim czasie.

- Rey... - zaczął lekko zachrypniętym głosem. Zazwyczaj opanowany i skupiony, teraz jakoś nie mógł bądź nie chciał tłumaczyć jej relacji, jakie będą musieli zachować, po powrocie do floty Najwyższego Porządku. Dziewczyna odsunęła się, spoglądając na niego lekko zaniepokojona. W ich energii powstało zawirowanie, które nie mogło oznaczać nic dobrego.

- Wyniknęły pewne okoliczności, przez które muszę wracać do floty jeszcze dzisiaj i chcę żebyś ze mną poleciała. Musimy jednak zachować szczególną ostrożność i nikt nie może się dowiedzieć, że łączy nas coś więcej niż relacja Mistrz – Uczennica – zaczął, widząc niepewność na twarzy Rey, która podniosła się, otulając kocem, jednak ani na chwilę nie przestała patrzeć wprost na niego. Przez chwilę przetrawiała tę informację, ale nie zamierzała przecież opuścić Bena pod żadnym pozorem, a zbliżenie się do Generała Huxa, który na pewno coś planował, było wysoko na jej liście priorytetów.

- Oczywiście, że lecimy razem – odpowiedziała i uśmiechnęła się na drugą część jego wypowiedzi.

Kylo poczuł się trochę pewniej, jednak nie był przekonany, czy Rey rozumie, jak będą zmuszeni się zachowywać.

- Będziesz musiała maksymalnie stłumić Moc, która od ciebie emanuje. Każdy członek zakonu natychmiast zorientuje się, że kieruje tobą Jasna Strona, a nie ufam im całkowicie – zaczął spokojnie – Poza tym, przedstawię Cię i będę się do ciebie zwracał za pomocą nowego imienia Malaya Ren, dostaniesz osobny pokój i będziesz musiała ograniczyć poruszanie się po statku zanim nie zapewnię Ci stuprocentowego bezpieczeństwa. W obecności innych, nie możesz się zapomnieć i zwrócić do mnie po imieniu, bo wierz mi, że to zostanie natychmiast zauważone. Mistrzu bądź Dowódco to jedyne dostępne możliwości – Kylo tłumaczył cierpliwie, ale te postanowienia nie podobały mu się w najmniejszym stopniu. Najchętniej dałby sobie spokój z całą flotą, zostawił rozwiązanie problemów Talii, a sam wyniósł się na kraniec Galaktyki, razem z Rey. Wiedział jednak, że Najwyższy Porządek ma w garści wiele planet i ludzkich istnień, które nie mogą zostać rzucone na pastwę okrutnych przywódców, którzy bezwzględnie wykorzystują wszelkie zasoby, również ludzkie.

Rey miała wrażenie, że cała krew odpłynęła z jej twarzy, po wypowiedzi Bena. Podświadomie wyczuwał w niej jasność, ale nie próbował przeciągnąć jej na stronę mroku? Co to oznaczało? Przełknęła ślinę, rozmyślając też nad swoim nowym imieniem. Jeśli będzie musiała stłumić Moc, to jak ochroni Kylo w razie potrzeby? Jej myśli zaczęły krążyć niespokojnie i nie wiedziała nawet, którą z wątpliwości powinna najpierw zaadresować. Ben wyczuł to i delikatnie złapał jej dłoń, głaszcząc kciukiem delikatną skórę i chcąc ją uspokoić.

- Wiesz co jest największą słabością Ciemnej Strony Mocy? – zapytał, nie oczekując odpowiedzi i natychmiast zaczął kontynuować wątek – Odczuwając jedynie nienawiść, strach i ból, zarówno swój jak i wrogów, użytkownicy Ciemnej Strony stają się silniejsi. Nieskończona Moc i władza jest tym co ich napędza, ale kiedy pozwalają sobie na przywiązanie i miłość, te uczucia przysłaniają chęć zdobywania siły, stopują ambicje i skłaniają myśli ku ochronie bliskich osób. Rodzina, przyjaciele, mogą zostać wykorzystani przeciwko tobie i dlatego Ciemna Strona wymaga poświęcania wszelkich więzi na rzecz nieograniczonej potęgi. Czy wyczułaś mrok i cierpienie, w którymkolwiek z naszych dotychczasowych treningów? – tym razem Ben oczekiwał odpowiedzi na zadane pytanie. Rey przysłuchiwała mu się w skupieniu, zastanawiając się, gdzie prowadzi ta rozmowa. Jego dotyk chwilowo ukoił jej nerwy, jednak w dalszym ciągu nie wiedziała, co ma myśleć.

- Nie – odpowiedziała, nie odrywając od niego wzroku.

- Nie wyczułaś nic, ponieważ treningi, które Ci zapewniłem, były odzwierciedleniem tych, które sam odbyłem w akademii Jedi. Kiedy dołączyłem do Snoke'a wraz z pozostałymi, byliśmy poddawani niesamowitemu bólowi, naginaniu umysłów i cierpieniu, które miało nas złamać. Wielu zginęło, jednak najsilniejsza nienawiść, która napędzała pozostałych, pozwoliła nam wytrwać i ostatecznie stworzyć zakon pozbawionych uczuć potworów. Kiedy się pojawiłaś, chciałem Cię widzieć po naszej stronie, chodziło tylko o Moc. Po raz pierwszy kiedy pomyślałem, że chcę cię chronić, powinienem odpalić miecz i cię nim przeszyć, bo to uczucie prowadzi do słabości, jednak zamiast tego zabiłem Snoke'a. Próbowałem sobie tłumaczyć, że zrobiłem to dla władzy, ale będąc tu z tobą, zrozumiałem jak bardzo się pomyliłem. Jesteś moją największą słabością, a mimo wszystko nie mógłbym cię skrzywdzić. Zaufaj mi, a obiecuję, że niedługo wszystko się ułoży – Kylo przysunął dłoń dziewczyny do swoich ust i złożył na niej delikatny pocałunek. Nie chciał pozostawiać miejsca na niedopowiedzenia i musiał wyjaśnić swoje stanowisko, póki jeszcze są tylko we dwoje, z daleka od zła tego świata. Rey nawet nie zauważyła, kiedy słone łzy, popłynęły po jej policzkach.

- Ufam ci i obiecuję zrobić wszystko, żeby ci pomóc. Będę cię wspierać, obiecuję – jej głos lekko się załamał. Nie spodziewała się, że Ben sam postanowi do niej wrócić. Musiała przyznać, że ich wspólne treningi, sprawiły, że była dużo bardziej skoncentrowana i silniejsza. Fakt, że pochodziły od Jasnej Strony Mocy, był jeszcze większą nagrodą za jej starania. Czuła wewnętrzną siłę i przekonanie, że wszystko będzie dobrze.

- Malaya Ren? – spytała, ocierając łzy.

- To imię oznacza promień światła po mandaloriańsku. Sądziłem, że ci się spodoba – uśmiechnął się i przyciągnął ją do siebie, obejmując ramionami. Miał wrażenie, że ze wsparciem tej kobiety, wszystko stanie się możliwe.

- Podoba mi się – stwierdziła, kiedy zrozumiała znaczenie wybranego dla niej imienia.

- Ile mamy jeszcze czasu? – spytała po chwili nieco ciszej, przysłuchując się biciu serca Bena.

- Musimy wyruszyć za godzinę – stwierdził i pocałował czubek jej głowy, wdychając delikatnie kwiatowy zapach jej włosów. Oboje woleliby pozostać w swoich objęciach, jednak wiedzieli, że bezlitosny czas w końcu ich dogoni.

Poszukiwanie równowagiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz