Rozdział 22 (18+)

1.3K 72 70
                                    

Rey powoli otworzyła oczy, kiedy przebudziła się nad ranem, w objęciach Kylo. Całą noc miał niespokojne sny i nieświadomie wtulał się w dziewczynę, szukając w niej oparcia. Rey pomyślała, że nie czuła się tak dobrze od bardzo dawna i fakt, że Ben odzyskuje spokój, dzięki jej dotykowi, była niesamowicie satysfakcjonująca. Chciałaby, żeby każda noc wyglądała w ten sposób, kiedy bez strachu i dystansu, mogła dotykać zagubionego mężczyzny, który leżał teraz obok niej. W jej oczach nie był w tym momencie ani mordercą, ani potworem, a jedynie jej Mistrzem i partnerem. Ben miał rację, kiedy zakwestionował znaczenie mocy przepływającej między nimi, bo czymkolwiek była, pochodziła z miejsca równowagi i szczęścia, spychając wszystkie złe emocje na boczny tor i zapewniając spokój. Uczucia krążące w powietrzu nie miały nic wspólnego z Ciemną Stroną Mocy, była tego pewna, więc miała nadzieję, że razem uda im się dojść do kompromisu, który powstrzyma konflikt, walkę i zniszczenie. Miała nadzieję, że propozycja Bena, złożona w komnacie Snoke'a, w pewnym sensie dotyczy właśnie złagodzenia bólu i cierpienia w Galaktyce, nawet jeśli wtedy jeszcze nie zdawał sobie z tego sprawy. Wizja z Anch-To, kiedy dotknęła dłoni Kylo, wydawała jej się odległa jakby zobaczyła ją milion lat temu, jednak dopiero teraz zaczynała mieć dla niej głębszy sens. Znajdowali się w kokpicie statku i Ben spojrzał na nią z ufnością, dodając potrzebnej siły i Rey wiedziała, że ta siła nie pochodzi z cienia, mroku i rozpaczy. Nie wiedziała, co dokładnie zobaczył Kylo, ale jego wizja właściwie mogła się już spełnić, bo przecież trenowali wspólnie jako Mistrz i Uczennica. Moc podając wskazówki, kierowała nimi i pchała w odpowiednią stronę. Dziewczyna bardzo mocno wierzyła, że wszystko się ułoży. Jej rozmyślania przerwał niewielki rozbłysk lampki znajdującej się na jednej ze ścian pomieszczenia. Ren przebudził się jak na zawołanie i spojrzał w twarz, zaskoczonej Rey, która nagle zrozumiała, czemu zawsze miał przewagę przy porannym wstawaniu. Tak nikłe światło, nigdy nie byłoby w stanie jej wybudzić, jednak w jego przypadku musiało działać bez zarzutu. Kylo wiedział, że zbliża się godzina standardowego połączenia z Talią, jednak postanowił się nie spieszyć. Odgarnął zabłąkany kosmyk z czoła dziewczyny i uśmiechnął się do niej.

- Wypoczęłaś? – zapytał, głaszcząc jej plecy w delikatnej pieszczocie. Rey odpowiedziała uśmiechem i kiedy zdawało jej się, że Ren pochyla się, żeby ją pocałować, do pokoju wjechał znajomy droid M87, z talerzem, zapełnionym śniadaniem. Kiedy zobaczył parę leżącą na łóżku, natychmiast odwrócił mechaniczną głowę i próbował przetransportować talerz na stół, nie patrząc przed siebie, co w istocie wydawało się dosyć trudne, i talerz podskoczył niebezpiecznie, kiedy droid wpadł na pobliską szafkę. Rey zaśmiała się, widząc zawstydzenie małego robota. Kylo wyplątał się z jej objęć, stwierdzając, że musi się mimo wszystko pośpieszyć, żeby zdążyć na poranny raport Talii. Chciał być na bieżąco, a ponadto zawsze traktował poważnie swoje obowiązki.

- Zjedz coś, przygotuj się i czekaj na mnie w sali treningowej – powiedział i poklepał M87 po mechanicznej głowie, kiedy wychodził. Rey westchnęła, ale szybko wstała, udając się na krótki prysznic i przebierając w świeże ubranie. Zjadła pospiesznie, przyglądając się droidowi, który słał właśnie łóżko, po czym przeniósł się do łazienki, dbając o błysk na każdej możliwej powierzchni.

Tymczasem Kylo siedział skonsternowany, patrząc na przestrzeń, rozciągającą się za oknem, tuż ponad ramieniem hologramu Talii. Kobieta stała sztywno, ze zmarszczonym czołem i oczekiwała jakiejś reakcji ze strony Rena, po tym co usłyszał odnośnie misji Rycerzy Zakonu.

- I wracają już jutro? – właściwie nie potrzebował potwierdzenia, a jedynie możliwości zebrania myśli. Nie chciał jeszcze wracać, ale pozostawanie zbyt długo poza głównodowodzącymi statkami floty Najwyższego Porządku, nie było mądrą decyzją. Ponadto, Kylo wątpił, aby tak trywialna misja, wymagała interwencji Zakonu, więc coś musiało być na rzeczy. Zdał sobie sprawę, że już za kilkanaście godzin, on i Rey będą musieli trzymać się na dystans. Nie chciał jej ranić, ale musiała zrozumieć, że to dla jej bezpieczeństwa.

Poszukiwanie równowagiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz