Rozdział 4

1.1K 64 9
                                    

- Talia, mam złe przeczucia - wysoki brunet, w ciemnych szatach, spojrzał kątem oka na siedzącą obok niego kobietę. Udawała, że jest skupiona na aparaturze i pilotowaniu statku, ale znał ją zbyt dobrze, żeby w to uwierzyć. Od kiedy dowiedzieli się o śmierci Snoke'a i rozkazie powrotu do bazy, nie odezwała się prawie słowem. Nie był pewny czy martwi się o Kylo, czy o ich własne bezpieczeństwo. Ich mistrz był nieprzewidywalny, a teraz został Najwyższym Przywódcą. Amon brał pod uwagę, że być może Kylo widzi w nich zagrożenie i chce ich usunąć, ale coś takiego nigdy nie przyszłoby do głowy Talii. Zawsze stojąc u jego boku, próbowała stłamsić swoje uczucia, mając nadzieje, że jej przyjaciel się opamięta i jasna strona mocy w końcu w nim wygra. Stała się dzięki temu mistrzynią kontroli umysłu, ciągle skrywając swoje prawdziwe uczucia i udając, że służy ciemnej stronie mocy, bez żadnego zawahania. Jednak Amon wiedział jak ta delikatna, drobna blondynka, umiera w środku za każdym razem kiedy byli gdzieś wysyłani, żeby zabijać niewinnych ludzi. Zastanawiał się nawet czy któregoś dnia już nie ujrzy w jej oczach tych wesołych ogników, które go tak pociągały. Czy nie znikną za prawdziwą, metalową maską, którą musieli zakładać każdego dnia.

- Nie wiem co myśleć - odpowiedziała w końcu, spoglądając na swojego kompana - Oficjalny komunikat twierdził, że ta dziewczyna z Ruchu Oporu pokonała Snoke'a, jego gwardię i Kylo, a potem uciekła? Nikt nie byłby w stanie poradzić sobie z tyloma przeciwnikami na raz. Coś mi tu nie pasuje i też się martwię - wyjaśniła wzdychając. Wiedziała, że znajdą się na statku już niedługo i zastanawiała się, co tam zastaną. Jeszcze niedawno tliła się w niej nadzieja, że Rey może pomóc Kylo, że jej jasna strona odpowiada jego ciemności. Talia cały czas uważała, że to wpływ Snoke'a działa destrukcyjnie na Rena, ale że być może jej przyjaciel wreszcie otworzy oczy. Miała nadzieję, że nie jest za późno, mimo że wszystko wydawało się być stracone. Niestety Rey po brawurowej akcji na Crait, uciekła gdzieś z Ruchem Oporu i Talia z niepokojem patrzyła w przyszłość. Bała się o Amona i Trenta, którzy za każdym razem wahali się przed wyciągnięciem miecza i wykonaniem rozkazu. Jeśli ona mogła czytać w nich jak w otwartej księdze, Kylo nie będzie miał problemu z wyłapaniem ich wahania i wewnętrznego buntu. Pozostali Rycerze Zakonu byli bezwzględnymi bestiami i ich los wywoływał w dziewczynie jedynie obojętność, ale co do tej dwójki, wiedziała, że będzie ich bronić za cenę życia. Ten niepokój wpływał na jej sny, tworząc mroczne wizje i koszmary, realne do tego stopnia, że w ostatnich dniach nawet bała się zasypiać. A co jeśli będzie musiała wybrać między Amonem i Renem? To by ją doszczętnie złamało. Przełknęła ślinę.

- Nie ćwiczyłeś blokady umysłu, tak jak cię prosiłam? - spytała, kolejny raz sprawdzając kurs na jednym z monitorów. Wręcz błagała o jakieś morze meteorytów, które spowolniłoby ich podróż, choćby o parę godzin.

- Przecież wiesz, że mi to nie wychodzi - zaśmiał się Amon, wstając ze swojego fotela, żeby rozprostować kości i trochę się rozciągnąć. Pozostali członkowie Zakonu odpoczywali i na statku panowała absolutna cisza. Talia przewróciła oczami na tą odpowiedź, po czym skupiła wzrok na pięknym widoku, rozciągającym się przed nimi. Galaktyka M81 była przepiękną konstelacją połyskujących fioletem ciał niebieskich z niezwykle jasną gwiazdą w samym jej centrum. Amon podszedł do niej od tyłu, lekko ją objął i pocałował w skroń, również kontemplując widok, rozciągającego się przed nimi kosmosu.

- Nie martw się na zapas, wiesz przecież, że zawsze możesz na mnie liczyć - wyszeptał jej do ucha, wywołując uśmiech na twarzy dziewczyny. Uśmiech, który nie zniknął nawet wtedy kiedy Talia dostrzegła na horyzoncie zarys floty Najwyższego Porządku.

- Wiem - odpowiedziała cicho, ściskając jego dłoń.

***

Rey stanęła przed centrum dowodzenia obecnej bazy, znajdującym się za dużymi, podwójnymi, metalowymi wrotami na poziomie 46. Wszystko w tej bazie wydało się dziewczynie, szare, ponure i bezbarwne. Zatęskniła za prozaicznym zbieraniem owoców, które przynajmniej odbywało się pod rozświetloną konstrukcją paneli słonecznych. Rozumiała oszczędność energii, ale te nikło oświetlone pomieszczenia, wywoływały w niej odczucia depresyjno-klaustrofobiczne. Zawsze lubiła wolność, przestrzeń i to niezwykłe ciepło promieni słonecznych, padających na jej skórę. Charakterystyczne dźwięki wydawane przez BB-8, wyrwały dziewczynę z rozmyślań.

Poszukiwanie równowagiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz