Rozdział 20

777 55 16
                                    

Kylo wpadł na pokład, podsycany złymi emocjami i wściekłością. Miał ogromną ochotę coś rozwalić, żeby chociaż częściowo odzyskać rezon. Skierował się do sali treningowej i odpalił miecz świetlny. W kilka minut cała ściana była zmasakrowana, a fragmenty mat ochronnych, opadały wszędzie wokół jego stóp. Ren przymknął oczy i spróbował się skupić na równomiernym oddechu. To zazwyczaj pomagało mu powrócić do równowagi, ale w tym momencie, zbyt wiele myśli wirowało w jego głowie. Najwyraźniej Rey sądziła, że ją wykorzystał i że być może postępował w ten sposób z innymi uczennicami? W zakonie Ren były tylko dwie kobiety i nigdy nie ośmieliłby się, przekroczyć z żadną z nich, granicy cielesności. Zależność między Mistrzem a uczniami, polega na wzajemnym szacunku, chęci doskonalenia i zaufaniu. Mimo, że były to nauki wyniesione od Luke'a Skywalkera, po Ciemnej Stronie Mocy, również miały do pewnego stopnia swoje zastosowanie. Kylo usiadł pod zniszczoną ścianą i jeszcze raz powrócił myślami do wczorajszych wydarzeń. Gdyby Rey dała mu jakiś znak, że ma przestać, zrobiłby to bez wahania, ale wydawało się, że ich przyciąganie odbija się w przepływającej Mocy i jest wzajemne. Myśląc trzeźwo, nigdy nie chciałby zrobić czegoś tak okrutnego jak zgwałcenie jakiejkolwiek kobiety. Ludzi, którzy dopuszczali się takich czynów, uważał za najgorsze szumowiny, niegodne oddychania tym samym powietrzem co on. Jednak z drugiej strony, analizował co czuł przed chwilą, kiedy Ciemna Strona Mocy pchnęła go ku Rey. Chciał ją skrzywdzić, wykorzystać, sponiewierać i to echo dalej tętniło gdzieś w jego żyłach, napierając powoli na jego umysł. Gdyby nie łzy dziewczyny, nie był pewny, czy byłby w stanie się powstrzymać. Czy wykorzystałby swoją przewagę i siłę, żeby ją skrzywdzić? Nie chciał sobie nawet wyobrazić, jakby się potem czuł, a co więcej - bał się tego. Czy ta sama adrenalina, która towarzyszyła zabijaniu wrogów, pojawiłaby się i teraz? Po zrobieniu czegoś czym tak bardzo gardził? Wstał, próbując oczyścić umysł raz jeszcze i skierował się po zimny prysznic, który z założenia, miał przynajmniej częściowo go uspokoić.

Rey stała bez ruchu przez chwilę, nie wiedząc co powinna zrobić. Czuła się skrzywdzona i strach zacisnął się na jej sercu, uniemożliwiając trzeźwe myślenie. Podświadomie wiedziała, że Kylo był prowadzony złością i Ciemną Stroną Mocy, jednak ta racjonalizacja, nie pomogła jej podjąć jakiejkolwiek decyzji. Kiedy zrobiła krok w stronę otwartego włazu, usłyszała Rena w sali treningowej. Wydawało się, że rozwali zaraz pół statku. Zimny pot spłynął po jej szyi i strach znowu unieruchomił ją w miejscu. Czy jeśli by tam weszła, mógłby ją również zaatakować w złości? Mimowolnie, cofnęła się i wbiegła na pokład transportowca, zamykając za sobą drzwi. Bezwiednie skierowała się do kokpitu, ignorując łzy, spływające po policzkach. Chciała wymazać z pamięci ostatnią godzinę, ale wiedziała, że nie będzie w stanie. Każda sytuacja, którą dzieliła do tej pory z Benem, każda wizja i dotyk, były na zawsze wyryte w jej pamięci. Zastanawiała się nawet czy przyjdzie taki dzień, kiedy Ciemna Strona Mocy w niej wygra i nienawiść zwycięży, ale miała nadzieję, że tak się nie stanie. Zastygła z ręką na drążku, bijąc się z myślami, ale po chwili opuściła dłoń i zapatrzyła się w bezkresną ciemność, spowijającą przyległe tereny. Wiedziała, że nie potrafi go zostawić. Nie chce znowu czuć tej złowrogiej pustki i samotności, która ją przytłaczała od opuszczenia planety Crait. Wytarła dłonią przyschnięte łzy, i powlokła się do posłania. W tym ciemnym pomieszczeniu nie czuła zapachu Rena i tej energii, która ją otulała i od której była ostatnio tak bardzo uzależniona. Tu była tylko ciemność i chłód, która napierała na dziewczynę, zanim ta przymknęła oczy i zapadła w niespokojny sen.

***

Talia biegła wściekła, przecinając trzeci z kolei, korytarz. Nie mogła uwierzyć, że byli aż tak nieostrożni i skupieni na sobie, że nie zauważyli co się szykuje. Uderzyła dłonią w panel na ścianie i wparowała do pokoju, w którym przy stole siedział Amon i przeglądał logi z głównego komputera. Na pierwszy rzut oka wydawało mu się, że akcja w stu procentach się udała i powinni świętować zwycięstwo. Nie rozumiał więc dlaczego Talia, z mordem w oczach, wparowała do jego komnaty.

- Coś ty sobie myślał – huknęła natychmiast.

- Ciebie też miło widzieć – Amon odparł oschle. Dalej był na nią wściekły za sytuację z Generałem i nie zamierzał tego ukrywać. Fakt, że Talia i tak nie będzie wiedziała, o co jest zły, nie robił na nim wrażenia.

- Wydawało mi się, że miałeś pilnować Devona i pozostałych – jej oczy ciskały błyskawice, kiedy rąbnęła o stół wydrukiem z zarejestrowanych przelotów.

- Tak... I co? – Amon miał tym razem nietęgą minę, kiedy wziął do ręki dokument i pobieżnie przejrzał zapisy. Jego źrenice natychmiast się rozszerzyły, kiedy zobaczył, że jeden ze statków zarezerwowanych dla zakonu, dwa dni temu odleciał w kierunku niezarejestrowanej lokacji. Przeklął pod nosem swoją lekkomyślność. Rzeczywiście nie sprawdzał co się dzieje z pozostałymi Rycerzami, kiedy przygotowywali swoją akcję, a potem jego głowę zaprzątały totalne głupoty z rudym jegomościem w tle.

- Musimy się dowidzieć, gdzie się udali – powiedział natychmiast, kiedy do pomieszczenia wszedł też Trent, zaalarmowany wcześniej przez Talię.

- Jest raczej kiepsko – powiedział natychmiast, wystukując informacje na niewielkim ekranie multimedialnym, połączonym z bazą danych niszczyciela.

- Wyłączyli nadajnik na statku, a zaraz po tym jak ściągnęłaś logi, ktoś manualnie wprowadził dla ich lotu współrzędne układu Tarien. Na jednej z tamtejszych planet, wybuchły zamieszki i niewielki oddział został wysłany tydzień temu, żeby spacyfikować buntowników – wyjaśnił pośpiesznie Trent.

- I Generał wysłał Rycerzy Ren na pomoc w uspokojeniu buntu? Jasne – Talia prychnęła, myśląc intensywnie – Co dalej? – spytała zrezygnowana.

- Mógłbym spróbować polecieć ich śladem i sprawdzić czy rzeczywiście są na tej planecie i co tam robią? – zaproponował Trent.

- To bez sensu – Amon włączył się do dyskusji – Dotarcie do Sanorry, w układzie Tarien zajmie ci kilka godzin, a Hux na pewno zaalarmuje Devona, że powinni siedzieć grzecznie na miejscu, kiedy tam dotrzesz. Cokolwiek mięli zrobić, pięćdziesiąt godzin to wystarczająca ilość czasu – Amon czuł się winny, że nie dopilnował zadania, które było mu powierzone. Miał nadzieję, że jeżeli ich towarzysze coś knują, machina raz puszczona w ruch, może jeszcze zostać powstrzymana.

- A co z podsłuchem? Generał z niczym się nie zdradził? – spytała Talia w kierunku Trenta, którego zadaniem było monitorowanie Huxa.

- Nie rozmawia z nikim ważnym w swoim gabinecie, udaje się raczej do swojej kajuty, albo przesyła zaszyfrowane wiadomości. Jedyne co usłyszałem to kilka rozporządzeń odnośnie posiłków, sprzątania i arie operowe które podśpiewuje, przeglądając dane – Trent zrezygnowany opadł na pobliskie krzesło.

- Wydaje mi się, że wie o podsłuchu i ma przy tym niezły ubaw, jednak nasze nadpisane dane są w dalszym ciągu zaimplementowane w systemie. Pewnie myślał, że odwaliłaś szopkę, bo chcesz mieć na niego oko, dzięki podsłuchowi. Nikt nie kręcił się przy serwerach, więc chociaż tyle dobrego, że nasz trud się opłacił – Trent dokładnie sprawdzał co dzieje się w serwerowni, nie chcąc dać się zaskoczyć, jednak sytuacja z brakującymi Renami, naprawdę mu się nie podobała.

- Czyli co, czekamy grzecznie na ich powrót? – Talia nie była zadowolona z takiego obrotu spraw. Sądziła, że podłożyła pluskwę niezauważalnie, ale może rzeczywiście, nie była w stanie obiektywnie ocenić swoich starań. Miała co do tego wszystkiego złe przeczucia, jakby coś jej umknęło, nie wiedziała jednak o co dokładnie chodzi.

- Możesz ewentualnie, użyć swojego wdzięku, żeby wpłynąć na Generała? – podsunął Trent, ale nie sądził, żeby jego siostrze udało się coś takiego po raz drugi.

- Czyli czekamy – opadła zrezygnowana na łóżko, zastanawiając się czy powinna uprzedzić Bena, o stanie rzeczy i pozostawić jemu decyzję, co do dalszych kroków.

Poszukiwanie równowagiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz