Rozdział 32

649 65 16
                                    

Talia z niedowierzaniem popatrzyła na panel komunikacyjny, przez który właśnie spłynął rozkaz od Bena. Człowiek z ambulatorium, którego prosiła o ciągły kontakt w związku ze stanem Rey, zdążył ją już zawiadomić, że dziewczyna w dalszym ciągu się nie obudziła. Ren zapewne sądził, że w rytuałach znajdzie odpowiedź i jakiś cień ratunku. Talia pobieżnie przejrzała zapiski, które otwierały nieprawdopodobne możliwości i potęgę, ale cena jaką należało zapłacić, była zbyt wysoka, a skażenie duszy nieodwracalne. Niewiele myśląc, wyciągnęła dysk z danymi z komputera i rozbiła go na drobne kawałeczki, po czym wyrzuciła do zsypu na odpady. Nie mogła pozwolić, żeby jej przyjaciel wszedł na ścieżkę, z której nie będzie już odwrotu i była w stanie przyjąć wszelkie konsekwencje swoich czynów. Ponadto nie chciała, żeby poświęcenie Trenta, pragnącego zniszczyć te rytuały, poszło na marne. Odetchnęła głęboko i skierowała się ku skrzydłu szpitalnemu. Kiedy weszła do środka, miała wrażenie, że ból ścisnął ją za serce. Ben siedział przygarbiony i blady, wpatrując się w twarz ukochanej. Przez chwilę zastanawiała się czy to ślady wyschniętych łez, są dalej widoczne na jego policzkach. W pierwszym momencie jej nie zauważył, jednak odwrócił się nieznacznie, kiedy postąpiła kilka kroków do przodu.

- Przyniosłaś o co cię prosiłem? – spytał spokojnie, na powrót zwracając twarz, ku śpiącej dziewczynie.

- Wybacz, ale zniszczyłam te dane, możesz mnie ukarać, nie dbam o to, ale nie mogę ci pozwolić, żebyś znowu wsiąknął w Ciemną Stronę Mocy – Talia wypowiedziała te słowa, będąc przygotowana na nagły wybuch złości, krzyki, a nawet ból, który Ben mógł jej zadać jeśli straciłby nad sobą kontrolę. Ku jej zdziwieniu, nie wykonał żadnego gwałtownego ruchu, delikatnie głaszcząc przedramię i dłoń Malayi.

- Jeśli jesteś zły... - zaczęła niepewnie, chcąc się dalej tłumaczyć, jednak Ben przerwał jej natychmiast i spokojnie powiedział:

- Nie jestem zły, tylko rozczarowany, że nie uwierzyłaś, że podjąłbym właściwą decyzję – spojrzał na nią przelotnie z tym niewypowiedzianym smutkiem w oczach, a łzy niespodziewanie spłynęły po policzkach Talii. Kylo przez moment brał pod uwagę użycie mrocznej wiedzy aby sprowadzić Rey, jednak natychmiast zrozumiał, że ona nigdy nie zgodziłaby się na poświęcenie niewinnych, żeby ratować siebie. Nie mógł również zapomnieć ofiary przyjaciela, który oddał życie, aby nikt nie został skrzywdzony za sprawą tych rytuałów. Talia poczuła jak żal wypełnia jej serce. Chciała podejść do Bena i pocieszyć go jakoś, zapewnić, że nie jest sam i oni zawsze będą u jego boku, jednak wiedziała, że w tym momencie potrzebował Rey. Tylko ta kobieta mogła rozwiać jego smutek i samotność.

- Zostawcie nas samych – Kylo zwrócił się nieco głośniej, przede wszystkim do personelu, który i tak kręcił się niespokojnie po pomieszczeniu, nie mogąc zrobić nic więcej. Pracownicy skłonili się i z ulgą opuścili ambulatorium, jednak Talia stała w miejscu, niepewna czy powinna zostawiać Bena w takim stanie.

- Idź, proszę – powiedział spokojnie i pani Kapitan w końcu ustąpiła, wychodząc. Usiadła skrzyżnie pod drzwiami, gotowa interweniować, gdyby wyczuła, że energia Bena, przechodzi w jakieś niepokojące tony.

Kylo odetchnął z ulgą, kiedy wszyscy opuścili pomieszczenie. Od jakiegoś czasu zdawał sobie sprawę, że lekarze nie mają żadnych nowych pomysłów i czekają jedynie na cud. Jego Rey była nieprzytomna już prawie czterdzieści godzin, które wydawały się wiecznością, kiedy zegar niespiesznie wybijał kolejne sekundy. Ben usiadł na brzegu łóżka i pochylił się nad dziewczyną, składając na jej czole delikatny pocałunek.

- Rey, jesteś dla mnie wszystkim. Twoje pojawienie się, pomogło mi zrozumieć kim jestem, wskazałaś mi drogę. Przyszłaś do mnie bezinteresownie, nie wiedząc co cię czeka i ratowałaś mnie tak wiele razy, nawet przed samym sobą. Musisz teraz wziąć za to odpowiedzialność, bo skąd będę wiedział w którą stronę iść, kiedy ciebie tu nie będzie? – łzy spłynęły po jego policzkach, skapując na twarz dziewczyny. Wytarł je pospiesznie i odetchnął głęboko, kontynuując – Kocham cię i już dawno powinienem ci to powiedzieć, proszę, błagam cię, wróć do mnie – Ben sięgnął raz jeszcze ku ukochanej, próbując odnaleźć ich więź i energię, która do tej pory zawsze wydawała się ich otulać i chronić.

***

Ciemna Strona Mocy straciła na potędze, wraz ze śmiercią swoich wiernych Rycerzy. Iskra ciemności, czająca się na granicy świadomości Rey, próbowała więc złamać dziewczynę, zmusić ją do poddania i zniszczyć jej umysł. Wewnętrzna śmierć i złamanie woli, były jedynym sposobem, aby ciało Rey również umarło. Jej śmierć pozwoliłaby odzyskać Kylo Rena i zawrócić go na jedyną słuszną ścieżkę samotności, ciemności i mroku. I kiedy dochodziło do kulminacji, w której kobieta miała się poddać i pozwolić na śmierć z ręki fałszywego Mistrza Zakonu, przewrotne wspomnienia pozwalały jej uciec przed naporem nieprawdziwych wizji. Jednak Ciemność gęstniała i rosła w siłę, odnajdując i wymazując jedno wspomnienie, po drugim, finalnie zostawiając Rey bez żadnej osłony i nadziei.

Dziewczyna nie mogła zdawać sobie sprawy, że budziła się w tym samym korytarzu, już kilkanaście razy. Jednak coś się zmieniło, bo od początku zaczęła odczuwać dziwne deja vu, jakby kiedyś biegła tą drogą, słyszała krzyki i wiedziała co czeka ją za zakrętem, w głównym hangarze. Zdawała sobie sprawę, że to co zobaczy, nie będzie prawdziwe. Mimo wszystko jej nogi, niosły ją ku scenie, w której Kylo zabija jej bliskich. Tym razem nie poczuła dojmującego bólu w klatce piersiowej i słonych łez na policzkach, a zakapturzona postać, stała w oddali i tylko jej się przyglądała. „Poddaj się, nikt cię nie uratuje... Będziesz przez wieczność oglądała śmierć bliskich... Jesteś zmęczona, czas zasnąć... I tak nie wygrasz tej walki..." Złowrogie szepty otaczały ją ze wszystkich stron i Rey miała wrażenie, że naprawdę jest bardzo zmęczona i ma ochotę odpłynąć w niebyt. I kiedy już miała się poddać, po drugiej stronie hangaru zobaczyła światło i ciepły promień mocy zaczął ją otulać, delikatnie kojąc jej zmęczoną duszę. Usłyszała ciche słowa i od razu wiedziała, że to głos jej Bena. Kocham cię i już dawno powinienem ci to powiedzieć, proszę, błagam cię, wróć do mnie. Zerwała się do biegu i odepchnęła nowym przypływem mocy, zarówno Szturmowców jak i fałszywego Kylo, których postaci zaczęły rozpływać się w powietrzu. Kiedy zbliżyła się do źródła światła, okazało się, że widzi Bena, który pochyla się nad nią, leżącą nieprzytomnie na łóżku szpitalnym i głaszcze delikatnie jej włosy, przesyłając jej swoją siłę. Kiedy zbliżyła się jeszcze bardziej, poczuła jakby cała fasada fałszu i ciemności, opadła i właśnie wtedy Rey odzyskała kontrolę nad swoim ciałem i umysłem, otworzyła oczy i spojrzała na twarz, za którą tak bardzo tęskniła. Uśmiechnęła się i podniosła dłoń, żeby pogłaskać Bena po policzku i przekonać się, że tym razem to prawda, a nie żadna wizja ani sen. Kylo nie mógł wprost uwierzyć we własne szczęście, kiedy poczuł dotyk Rey, a ich więź i wzajemna energia, znowu się splotła i zaczęła płynąć czystym strumieniem.

- Tym razem to ty mnie uratowałeś – powiedziała do niego cicho – I ja też cię kocham, głuptasie – podniosła się do pozycji siedzącej, pomimo wszystkich rurek i czujników, przyczepionych do jej ciała. Chciała poczuć jego silne ramiona i zapach skóry, żeby mieć pewność, że to nie sen, a Ben przytulił ją, mogąc już do końca świata, nie wypuszczać jej ze swoich ramion. Poczuł niesamowitą ulgę, a fakt, że Rey powiedziała, że go kocha, sprawił, że nie mógłby prosić o nic więcej.

- Myślisz, że jest szansa, żeby M87 zrobił mi te niesamowite warzywne tosty, strasznie zgłodniałam – Rey odsunęła się nieznacznie i uśmiechnęła, próbując przekazać Benowi, że wszystko z nią w porządku.

- Zaraz się tym zajmę – mężczyzna pochylił się, składając na jej ustach delikatny pocałunek i opierając swoje czoło o jej czoło. W tym momencie grupa lekarzy wparowała do pomieszczenia i prawie poprzewracała się w drzwiach, zaalarmowana nagłymi zmianami odczytów aparatury.

- Te rurki nie będą mi już potrzebne – dziewczyna zwróciła się do zaskoczonych mężczyzn, stojących w progu i uśmiechnęła do Talii, która zaniemówiła z wrażenie na ich widok. Patrząc na iskierki w oczach dwóch zagubionych osób, które na powrót się odnalazły, poczuła nadzieję, że wszystkie przeszkody zostały w przeszłości, a przyszłość jawi się niczym błyszcząca gwiazda.

Poszukiwanie równowagiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz