Ben pociągnął Rey za rękę, wychodząc niespiesznie z wahadłowca, którym wylądowali kawałek poza stolicą planety Trazios. Dziewczyna uśmiechnęła się zadowolona, gdyż ich najlepsze wspomnienia, pochodziły właśnie stąd. Ben już wcześniej wyjaśnił jej, że projekt „ODNOWA", który zaplanował razem z Talią, będzie polegał na odbudowie i przede wszystkim rozbudowie, kilku planet zniszczonych przez siły Najwyższego Porządku. Planety te mając tak wiele zasobów i dobre warunki życiowe, po rozbudowie mogły pozwolić na powrót rodzimych mieszkańców i wdrożenie do życia w społeczeństwie rzeszy ludzi, którzy szkoleni w strukturach Najwyższego Porządku, teraz mięli żyć w spokoju, zakładając własne rodziny. Prace na Trazios trwały w najlepsze i na każdym kroku można było spotkać uśmiechniętych ludzi i biegające wesoło dzieci. Rey była dumna, że Ben pomyślał o likwidacji armii, co miało wpłynąć na zaprowadzenie pokoju w galaktyce i utworzenie nowej Republiki, w której prawo do głosu znowu zostałoby oddane szerokiej radzie ministrów, wybranych do reprezentowania poszczególnych planet i układów. Kiedy przechodzili przez bramę i kierowali się na główny rynek, Rey dostrzegła starszego mężczyznę, który miał problem z załataniem dziur, we wschodniej ścianie niewielkiego budynku.
- Układałeś kiedyś cegły? – spytała Bena i nie czekając na odpowiedź, podeszła do staruszka, proponując pomoc i od razu zabrała się do mieszania zaprawy i uszczelniania muru. Ben popatrzył na nią z uśmiechem. Ta niesamowita kobieta uczyła go czegoś nowego każdego dnia, dzięki swojej pogodzie ducha i otwartości. Kiedy skończyli pracę, zostali poczęstowani lemoniadą, porozmawiali chwilę, przysłuchując się opowieściom z młodości poczciwego mężczyzny, po czym ruszyli w dalszą drogę.
- Myślałam, że potrzebujesz czegoś z tutejszej biblioteki? – spytała Rey, widząc, że Ben ominął główny plac, który na nowo został zapełniony gwarem rozmów i straganów z przeróżnymi przyprawami.
- Zdążymy, chodź – pociągnął ją za rękę, prowadząc do północnej bramy miasta. Dziewczyna nie oponowała, chłonąc słodkawy zapach, wymieszany z unoszącym się w powietrzu aromatem przypraw. Kiedy dotarli w pobliże miejsca, gdzie Rey zgodziła się zostać uczennicą Bena, wspomnienia z całej drogi którą razem przebyli, napłynęły delikatną falą. Ben objął ją w pasie, wskazując, że nad urwiskiem, kilkunastoosobowa grupa budowlana, układa i zbija białe deski, pracując niestrudzenie.
- Kiedy pierwszy raz cię tu zobaczyłem, medytowałaś skupiona, a słońca prawie już zachodziły różową poświatą, pamiętam jakby to było wczoraj – powiedział, obejmując ją od tyłu i całując skroń.
- Pamiętam, że się denerwowałam, ale ufałam, że Moc mnie do ciebie zaprowadziła – Rey uśmiechnęła się lekko, wtulając plecami w jego ramiona i opierając głową o tors Bena.
- Widok na dolinę, jest stąd przepiękny, nie uważasz? – spytał tuż przy jej uchu.
- Bardzo. Cieszę się, że tu przyszliśmy – Rey czuła się szczęśliwa przy Benie i miała wrażenie, że jej decyzja była słuszna od początku do końca i że nie zamieniłaby na nic, ich wspólnych chwil, ani tych złych ani dobrych. Te złe pozwoliły jej bardziej doceniać te dobre i była za to wdzięczna losowi.
- Ci panowie byli tak mili, że przyjęli zlecenie na altanę ślubną – Ben przełknął ślinę, nie przypuszczając, że będzie się aż tak denerwował – Bo jeśli zgodzisz się zostać moją żoną, to byłoby chyba idealne miejsce na złożenie przysięgi – wyciągnął z kieszeni, niewielkie czerwone pudełeczko ze złotą obrączką ozdobioną niewielkimi, fioletowymi ametystami. Rey natychmiast odwróciła się w jego ramionach, żeby spojrzeć na jego twarz. Nie mogła wykrztusić słowa, więc po prostu rzuciła się na szyję ukochanego, kompletnie szczęśliwa.
CZYTASZ
Poszukiwanie równowagi
FanfictionHistoria opowieści rozpoczyna się po ucieczce rebelianów z planety Crait pod koniec filmu "Star Wars. The Last Jedi". Rey w dalszym ciągu nie może pogodzić się z tym, że nie pomogła Kylo powrócić na jasną stronę mocy. Czy uda jej się zbliżyć do ni...