Rozdział 17 (18+)

1.5K 78 21
                                    

Ren nie ruszył się z miejsca, patrząc jak Rey opuszcza pomieszczenie. Kylo wiedział, że po części oszukuje samego siebie i tak naprawdę nie szukał tego wspomnienia, żeby zrozumieć dziewczynę, jej zachowanie i podjęte decyzje. W swojej próżności, podświadomie liczył na to, że scena w sali tronowej wyglądała zupełnie inaczej. Miał nadzieję, że Rey od razu pożałowała swojej decyzji i była targana wątpliwościami. Nie spodziewał się, że podszepty Ciemnej Strony Mocy, zakorzenią się w jej umyśle tak szybko. Znał te macki, manipulujące każdym krokiem i działaniem dążącym do większej złości, samotności i pustki. Ciągle w snach, widział siebie stojącego na mostku, w rdzeniu bazy starkiller. Miał wrażenie, że decyzja o zabiciu własnego ojca, odbyła się właściwie bez jego przyzwolenia. To właśnie szok i niedowierzanie spowodowało, że nie zorientował się, że Chewie w niego celuje. Wszelkie działania były tej nocy podyktowane złowrogimi podszeptami. Ciemność najwyraźniej chciała, żeby wziął Rey na uczennicę, która będzie musiała go zabić, aby uzyskać pełnię swoich możliwości. Ta świadomość wcale mu się nie podobała. Jednak Ren już raz przeciwstawił się manipulacjom ciemności, które nakazały mu zestrzelić kokpit z własną matką na pokładzie. Wiedział więc, że Rey jest na tyle silna, żeby odeprzeć ataki i podejmować samodzielne decyzje. Nie czuł od niej żadnego zagrożenia, jedynie tą kojącą energię, która ich łączyła. Nie dalej jak wczoraj stwierdził, że powinni być ze sobą szczerzy, a jedyne co potrafił zrobić, to wedrzeć się do jej umysłu po odpowiedzi, których bez wahania była gotowa mu udzielić. Był wściekły na swoją głupotę i krótkowzroczność. Wybiegł z pomieszczenia z zamiarem znalezienia dziewczyny i szczerej rozmowy. Nie zamierzał ukrywać swoich uczuć i wątpliwości i jeżeli Rey szukała go wiedziona jedynie poczuciem winy, postanowił pozwolić jej odejść.

Rey nie zaszła zbyt daleko, jedynie do korony najbliższych drzew i liczyła kroki chodząc w tę i z powrotem pomiędzy dwoma potężnymi dębami. Ciemne chmury spowijające nieboskłon utrudniały dokładną identyfikację pory dnia, ale dziewczyna była prawie pewna, że to już późne popołudnie, co utwierdziło ją w przekonaniu, że bardzo długo spała. Próbowała skupić się na odliczaniu, kiedy usłyszała za sobą kroki Bena. Oparła się o korę najbliższego drzewa i odważyła spojrzeć na Mistrza, który zatrzymał się, tuż przed nią i intensywnie wpatrywał się w jej twarz. Z wyrazu jego oczu nie mogła wyczytać czy jest zły, czy raczej spięty. Zastanawiała się, czy powinna przeprosić, odezwać się pierwsza? Obcowanie z Renem, było trudne nawet kiedy nie mówiła mu, że prawie przecięła go na pół, jego własnym mieczem.

- Boisz się mnie? – ni to stwierdził, ni zapytał, czując dyskomfort dziewczyny. Musiał przyznać, że bez przećwiczonej mowy, nie bardzo wiedział od czego zacząć. Wiele myśli krążyło mu na raz w głowie, a wszystkie te rzeczy musiały zostać wypowiedziane.

- Nie – odparła spokojnie. Odkąd tu przybyła, najbardziej niepokoiły ją zmiany w przepływającej między nimi energii. Jednak ta, którą teraz odczuwała, otulała ją bezbarwną mgiełką bezpieczeństwa, więc dziewczyna poczuła, że może się rozluźnić. Chyba jednak nie było tak źle i Ren nie jest na nią aż tak zły?

- Chciałem żebyś do mnie dołączyła bardziej niż czegokolwiek innego w całym swoim życiu, ale jeśli jesteś tu jedynie z powodu wyrzutów sumienia, to nie będę cię na siłę zatrzymywał. Nie zrobiłaś nic złego, to ciemna strona mocy tobą kierowała, ale następnym razem sama dokonasz wyboru i nie będziesz bezwładnym pionkiem, wierzę w to. Nigdy więcej nie chcę z tobą walczyć – powiedział, patrząc na nią. Jeżeli Rey miała za chwilę zniknąć, chciał jak najlepiej zapamiętać widok jej delikatnej twarzy i brązowych oczu, teraz lekko zaszklonych, jakby przygotowanych do napływu łez, które w każdej chwili mogły popłynąć po jej policzkach.

Poszukiwanie równowagiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz