Rozdział 11

41 3 0
                                    

Mężczyzna uniósł lekko głowę. Białe włosy, opadające kaskadami na oparcia krzesła, były związane tylko u góry w luźny warkocz. Ich właścicielka resztę pozostawiła rozpuszczoną. Tak samo jak grzywkę, która teraz zakrywała bladoniebieskie, prawie białe, oko. Drugie posiadało więcej koloru w sobie i przypominało barwą czyste niebo. Kobieta w końcu wstała i uśmiechnęła się złośliwie, a Niwre już wiedział, że albo sprosta oczekiwaniom tej kobiety, albo zginie. Była jedynym elfem, który potrafił być tak bezwzględny. Od lat chowała urazę do własnej siostry, co spowodowało takie ukształtowanie jej charakteru. Aleas była starsza, jednak to jej siostrę, Soran, ich rodzice wyznaczyli na przyszłą królową. Przywódczyni czarnych elfów poprzysięgła zemstę i zniknęła. Jednak nikt się nie spodziewał, że stanie się głową jednego z bardziej wpływowych państw w świecie ludzi. Czarne elfy poznały jej wybuchowy charakter, więc Niwre doskonale wiedział, że jego obawy nie są przesądzone. Nie raz już widział kolegów po torturach.

-P-pani... Z-znalazłem ją.- Po chwili poczuł ogromny ból w żuchwie. Nawet nie zauważył ruchu z jej strony, jednak cios został wyprowadzony.

-Jak masz się do mnie zwracać?- Jej głos był taki oziębły i beznamiętny, że większość traciła wszelkie opanowanie po jego usłyszeniu. Z Niwre nie było inaczej. Zaczął się trząść ze strachu przed jej obliczem.

-Wa-wasza w-wysokość. Znalazłem ją.- Aleas powstrzymała się tym razem przez kopnięciem elfa. Zdawała sobie sprawę, że potrzebuje go jeszcze, żeby przyprowadził jej dziewczynę. Dopiero potem mogła się go pozbyć.

-Przyprowadź ją przed me oblicze. Dokończ dzieło mojego męża, Niwre. Dokończ to, czego Noved nie potrafił.

-Oczywiście, Wasza Wysokość. Wrócę z nią tutaj najszybciej, jak tylko dam radę.

-Możesz odejść.- Niwre wstał powoli i, nadal utrzymując się w ukłonie, opuścił pomieszczenie. Dopiero kiedy drzwi za nim się zamknęły, odetchnął z ulgą i ruszył biegiem w stronę wyjścia z budynku. Nie miał czasu do stracenia. Sama Aleas na nim polegała. Nie. To nie tak. Ona na mnie nie polega. Ona po prostu wymaga, żeby dostała to, czego chce. I dostanie. Nie dam się jak Noved. Mężczyzna wybiegł w końcu z budynku w środku miasta i skierował się do własnego mieszkania. Tam wziął szybki prysznic, żeby się odświeżyć przed podróżą. Spakował kilka najpotrzebniejszych rzeczy do niewielkiej torby sportowej i obrysował bladozielonym kryształem framugę drzwi. Wyszeptał cicho nazwę miasta, do którego chciał się udać i już po chwili zniknął, by pojawić się w zupełnie innym miejscu, innym kraju, w małym miasteczku Lunat.




Inez przetarła zmęczone oczy. Usiadła na łóżku i przeciągnęła się ospale. Śniła jej się historia Lilianicy, którą wczoraj skończyła czytać. Wstała powoli i poszła do niewielkiej łazienki. Tam przemyła twarz zimną wodą, żeby pobudzić swój umysł do pracy. Była przemęczona a pogoda za oknem sugerowała wyłącznie długi sen. Jednak nastolatka nie mogła sobie na to pozwolić. Zbliżał się rok szkolny i musiała zakupić jeszcze kilka rzeczy, do tego umówiła się tego dnia na zakupy z Alex. Dlatego mozolnym krokiem wróciła do pokoju. Tam narzuciła na siebie luźną koszulkę i szorty z wysokim stanem. Zeszła po schodach do kuchni, gdzie zjadła jajecznicę i tosty, po czym ubrała swoje czerwone trampki i wyszła z domu. Wzięła duży wdech powietrza, w którym było wyraźnie czuć deszcz, i ruszyła w stronę miasteczka. Po chwili na jej ramieniu pojawiła się Reddie. Zwierzątko połaskotało delikatnie nastolatkę ogonem, na co ta się cicho zaśmiała. Po około półgodzinnym spacerze Inez była już w mieście. Najpierw załatwiła sprawy w sklepie papierniczym, a później udała się do kawiarni, gdzie była umówiona z przyjaciółką. Widząc znajomy blond warkocz, pomachała w stronę jego właścicielki, lecz zaraz po tym coś zakryło jej oczy. Była zdezorientowana. Tuż przy uchu usłyszała cichy szept jakiegoś mężczyzny.

-Odwołaj to spotkanie i nic jej się nie stanie. Inaczej zginie nie tylko ona, ale i wszyscy, na których ci zależy. Współpracuj.- Nastolatka była przerażona. Alex do niej podeszła, jednak nie wyglądała na przejętą.

-To jak Inez? Idziemy w końcu na te zakupy?- Blondynka zdawała się nie widzieć problemu w postaci materiału na oczach dziewczyny czy podejrzanego mężczyzny. Zupełnie jakby... to dotyczyło tylko elfów.

-Masz rację. To dotyczy tylko nas, więc spław tę ludzką dziewczynę i chodź grzecznie ze mną.

-Inez?- Nastolatka spojrzała zmartwiona na przyjaciółkę. Jej wzrok wydawał się być lekko nieobecny, jednak brązowowłosej często się to zdarzało, dlatego nie zauważyła w tym nic dziwnego. Jednak zwykle odpowiadała na jej pytania, bo w końcu zostawała wytrącona z tak jakby transu myślowego i wszystko było w porządku.

-Przepraszam, Alex. Babcia robi zaprawy i mnie potrzebuje w domu. Nie chciałam cię wystawiać, ale to nagła sytuacja.

-O-oh. Rozumiem. Zadzwonię wieczorem.- Blondynka była już porządnie zaniepokojona. Jej przyjaciółka nigdy nie używała tak banalnych wymówek. Postanowiła pójść za brązowowłosą i dowiedzieć się, co jest przyczyną jej dziwnego zachowania. W tym czasie Inez rozmawiała w swojej głowie z nieznajomym mężczyzną.

-Wiesz, co myślę, i to, co robisz, widzę tylko ja. Czy ty siedzisz mi w głowie?

-Owszem. To właśnie mój dar. Możliwość manipulacji. Jednak mogę tego używać poprzez połączenie się z jakimś ważnym dla danej osoby wspomnieniem. Inaczej zostaje wyrzucony.

-To znaczy, że po prostu dzięki temu wspomnieniu dana osoba cię wpuszcza do swojej głowy?

-Nie do końca. U ciebie wystarczyło zadziałać na twoją elfią naturę. Tak jak u każdego innego elfa. Z ludźmi jest gorzej. Dlatego ty mnie słyszysz, a ona już nie. Gdyby przechodził koło nas jakiś elf, mógłby również mnie usłyszeć czy zauważyć.- Inez pokiwała delikatnie głową i pozwoliła się dalej prowadzić nieznajomemu. Po chwili jednak się zatrzymała.

-Jaką mam gwarancję, że im nic nie zrobisz?

-Teoretycznie to żadnej. Jednak mogę ci obiecać, że jeśli uciekniesz, wszyscy zginą i sama do mnie przyjdziesz po zemstę.

-Jeżeli zniknę tak o, to będą mnie szukać.

-Nie obchodzi mnie to i nie przeszkodzi nam to. Kilkoro ludzi nie ma z nami szans. Poza tym nigdy cię już nie znajdą.- W sercu Inez pojawiła się ogromna rozpacz. Miała już nigdy nie spotkać rodziny. Właśnie traciła wszystko. Usłyszała jak mężczyzna otwiera przejście przez zasłonę. Przed przejściem na drugą stronę odważyła się jeszcze zapytać:

-Dlaczego akurat ja? Nie mam nic cennego...

-Sama w sobie jesteś cenna, księżniczko Lilio. I właśnie przez to, że to ty jesteś tą Lilią, spotkało to ciebie.- I przeszli przez otwarte przejście, by pojawić się w ciemnej celi. Niwre zdjął chustę z oczy Inez i wyszedł, zamykając za sobą drzwi na kłódkę. Wchodząc po schodach, żeby zakomunikować o powodzeniu misji, usłyszał taki delikatny płacz, że miał ochotę się wrócić i wypuścić tę nastolatkę. Jednak jego nogi dalej wspinały się po schodach. Mimo że jego serce współczuło dziewczynie, jego ciało i umysł doskonale zdawały sobie sprawę z ogromu kary za nieposłuszeństwo i panicznie się jej bały. Dlatego zagryzł dolną wargę i, próbując nie słuchać płaczu Inez, wspiął się na ostatni schodek i już po chwili był ponownie w budynku pani prezydent.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Yuuri =^.^=

LiliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz