Rozdział 10

318 33 3
                                    

Inez podróżowała z Edlinem już dwa dni, kiedy natknęli się na wioskę. Dziewczyna była zdziwiona, gdy zorientowała się, że tylko ona ma jasne włosy. Każdy inny elf miał brązowe, czarne lub, bardzo rzadko, rude włosy.
-Zatrzymiemy się tutaj na noc.- Głos chłopaka wyrwał Inez z zamyślenia.
-Ale ja nie mam czym zapłacić.- Edlin uśmiechnął się, ukazując dołeczki.
-Nie przejmuj się. Ja zapłacę, a ty po prostu później mi oddasz.
-Dziękuję, Edlinie.- Usiedli przy stole w karczmie, w centrum wioski, i rozmawiali na różne, luźne tematy. W końcu Inez nie mogła już powstrzymać ciekawości. - Wcześniej mówiłeś, że kogoś szukałeś. Mogę wiedzieć, kogo?
-Bardzo bliskiej przyjaciółki. Wiesz, wyruszyła z pewną misją za zasłonę i ... jeszcze nie wróciła.
-Musisz się o nią martwić.
-Jak cholera! Ale wiem, że Wera sobie poradzi. Cokolwiek by się stało. - Czyżby to była ona?
-A jak wyglada ta twoja przyjaciółka? Może ją spotkałam.
-Ma czarne włosy do łopatek i bardzo jasnoniebiekie oczy. Poczekaj mam tutaj gdzieś jej zdjęcie. - Elf wręczył Inez fotografię. Więc to ona. To jej szukał. Jak mam mu powiedzieć, że ona... Dziewczyna cicho załkała. Nastolatka szybko wstała i opuściła karczmę. Kiedy dotarła na obrzeża wioski, usiadła na dużym kamieniu. Nie powstrzymywała się. Łzy płynęły strumieniami po policzkach, a z gardła wydobywał się szloch. To przeze mnie. Edlin mi tego nie wybaczy. To moja wina. To ja zabiłam Nicki. - Inez?- Usłyszała za plecami cichy szept, na który cała się spięła. - Wszystko w porządku?- Chłopak wydawał się być przejęty stanem towarzyszki. Była bardzo skryta i tajemnicza, jednak to nie przeszkadzało Edlinowi. Martwił się tylko, kiedy miała te nagłe zmiany nastroju. Kiedy elfka mu nie odpowiedziała, usiadł koło niej. - Inez, musisz w końcu z kimś o tym pogadać. Nie muszę to być ja. Jeśli jednak tego nie zrobisz, będziesz czuć się tylko gorzej.- Odpowiedziało mu tylko milczenie. Nie wiedział, ile siedzieli w ciszy. Kiedy już chciał odejść, usłyszał cichy szept.
-Powiem. Jednak nie tutaj.- Inez wstała i ominęła zdziwionego elfa. Po chwili znów stali przed karczmą. - Zaczekaj chwilę - powiedziała nastolatka i weszła do budynku. Po chwili wróciła z jakimś zawiniątkiem i ruszyła w stronę wielkiego, betonowego placu. Kiedy dotarli, Inez zaczęła mówić.
-Na jaką misję wyruszyła?- Chłopaka zdezorientowało pytanie, ponieważ dziewczyna miała mu opowiedzieć o sobie. Jednak udzielił odpowiedzi. Czuł, że może jej ufać, mimo krótkiej znajomości.
-Miała odnaleźć księżniczkę.
-Kontaktowała się z tobą podczas pobytu za zasłoną?
-Tak. W sensie wysłała mi kilka listów. Co to ma do ciebie i twoich humorów?
-Zaraz do tego dojdziemy. O czym był ostatni?- Inez znała odpowiedzi na wszystkie te pytania. Kilka razy sprawdzała pokój Wery, co zrobiła też przed wyjazdem.
-O tym, że nauczyła się jeździć na takim dziwnym czymś zwanym deskorolką, jak dobrze pamiętam. Taka deska z kółkami. Podobno tylko kilku ludzi to praktykuje.
-Taka? - spytała nastolatka wyciągając z materiału swoją deskorolkę.
-T-tak. Czekaj. Byłaś jedną z nich? Co tu robisz? Jak przeszłaś zasłonę? Gdzie jest Wera?- Inez ściągnęła usta w wąską linię, czego elf nie mógł dostrzec przez cień, rzucany przez kaptur. Nie mówiąc nic, nastolatka położyła stopę na deskorolce i odepchnęła się. Przejechała kawałek i wykonała skok. Potem był skręt, podrzut deskorolki, obrót, znowu skok i podskok z obrotem deskorolki. Edlin patrzył na to jak zaczarowany, jednak nic nie rozumiał. Po ostatnim tricku Inez zatrzymała się i odezwała cicho, ale odważnie.
-Edlinie. Wera była wspaniałą osobą.
-Jak to "była"?
-Nie przerywaj mi!- Jej głos był władczy, lecz było w nim słychać... smutek i żal? - Była również odważna. Jednak jej trud nie poszedł na marne. Znalazła Lilię, księżniczkę Lilianicy, i sprowadziła ją tutaj. Jednak sama przypłaciła to życiem. - To niemożliwe. To kłamstwo. Wera ze wszystkim umie sobie poradzić. Prawda? To nie może być prawda, że... moja Wera... nie żyje? - Czuła to. Czuła, że coś jest nie tak. Dlatego napisała ostatni list do ciebie, którego nie zdążyła wysłać. - Inez wyjęła z kieszeni peleryny kawałek papieru. Po chwili podała go elfowi.

" Drogi Edlinie!
Udało mi się. Wykonałam misję. Znalazłam księżniczkę. Jednak czarny elf też ją wytropił. Boję się, jednak muszę ją chronić. Jest taka delikatna. Gdyby coś mi się stało, znajdź ją i przyprowadź do stolicy. Musi zdążyć przed Świętem Świateł. Tak bardzo chciała je zobaczyć.

Wera

P.S. Kocham Cię, Edlinie."

Kilka kropli skapnęło na papier, zapisany drobnym, starannym pismem. Łzy płynęły po policzkach Edlina, pokazując jego ból.
-Dlaczego mi to dajesz?! Kłamiesz! Ona nie mogła... Moja kochana Wera... - Inez już nie mogła powstrzymać złości.
-Też ją kochałam!- Coś w jej głosie kazało mu spojrzeć na nią. Pierwsze, co zobaczył, to oczy w koloru czystego nieba, w których, mimo późnej pory, było widać łzy. Później skupił się na jej drgających, drobnych wargach. Lekko zaróżowione policzki świeciły od słonej cieczy. Następnie zauważył długie, szpiczaste uszy, które były potwierdzeniem rasy dziewczyny. Nagle mignęło mu coś błękitnego. Spojrzał w tamtą stronę i nie mógł uwierzyć. Lazurowe włosy Inez były rozwiewane przez wiatr na wszystkie strony. Dopiero wtedy zrozumiał, kto przed nim stoi. Przyklęknął na jedno kolano i schylił głowę.
-K-k-k-k-k-księżniczka Lilia?!
-Nie drzyj się, głupcze.- powiedziała Inez i założyła kaptur na głowę. - Teraz mi wierzysz? - Elf nie odpowiedział, tylko pokiwał głową. - Porozmawiamy o tym rano. Oboje jesteśmy zmęczeni, a do stolicy, z tego, co mówiłeś, jeszcze kawał drogi przed nami. - Kiedy chłopak nic nie mówił, Inez się zmartwiła. - Edlin, wszystko okey?
-Bardzo przepraszam, księżniczko. Powinienem się domyślić, kto ze mną podróżuje, i zapewnić ci jak najlepsze jedzenie, ubrania... - Nastolatka uklęknęła koło elfa i wzięła jego twarz w dłonie, zmuszając, by ten na nią spojrzał.
-Uspokój się. Dopiero kilka dni temu dowiedziałam się, kim jestem. Poza tym czarne elfy szukają sposobności, by pozbawić mnie życia. Nie musisz mi okazywać takiego szacunku. Nie musisz również mówić do mnie per "księżniczko". Jestem tylko Inez. I na razie niech tak pozostanie. Dobrze? - Elf znowu pokiwał głową. Inez wstała i wyciągnęła rękę w stronę chłopaka. - Zatem, Edlinie, jako zwykły elf, Inez, pragnę cię nająć jako przewodnika do stolicy Lilianicy. Nie przyjmuję odmowy. - Nastolatka uśmiechnęła się, kiedy ciągle zdumiony chłopak chwycił jej dłoń i stanął koło niej.
-Zatem przyjmuję to zlecenie.

-------------------------------------------------------------------


Leath =^.^=

LiliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz