Rozdział 13

351 34 5
                                    

Po wyjściu rodzeństwa, Inez szybko udała się do swojego tymczasowego pokoju, żeby się przyszykować. Zaczęła wyciągać z torby różne rzeczy. Grzebień, dezodorant, tusz do rzęs, spinki, wsuwki... O, tutaj jest. Nastolatka wyjęła flakonik z niebieską cieczą, kredkę do oczu i świeże ubrania. Przebrała się w granatowe glany, czarną spódniczkę do połowy uda, cienkie, niebieskie legginsy za kolano i czarną bokserkę z niebieską koronką na plecach. Zrobiła sobie kreskę wokół oczu, przez co wydawały się większe, i narzuciła na siebie pelerynę. Flakonik schowała do kieszeni w pelerynie. Po chwili stanęła przed lustrem i uśmiechnęła się szeroko. Jej oczy błyszczały od ekscytacji. Wypełnię twoją misję. Liczę, że... mnie obserwujesz i pomożesz mi w ciężkich chwilach. Inez westchnęła i zawiązała chustę na głowie, przez co wyglądała jak jedna ze stałych mieszkanek stolicy. Wyszła przed dom i ruszyła na obchód dziedzińca oraz by dowiedzieć się jak najwięcej o Święcie Świateł.

Wyszedł z chatki i udał się w stronę królewskich ogrodów. Czuł, że właśnie tam zastanie królową. Kiedy wszedł do jednej z alei, zauważył, jak bardzo zaniedbał swoje obowiązki. Po chwili wziął się do pracy i niedługo potem najróżniejsze rośliny zaczęły wracać do życia.

-Nareszcie wróciłeś, Edlinie. Martwiłam się. Jeszcze kilka dni, a te biedne roślinki by sobie nie poradziły bez ciebie.

-Wasza Wysokość.- Elf szybko odwrócił się w stronę kobiety i uklęknął.

-Ach, nie kłaniaj mi się.-Jaka matka taka córka.- Edlinie.- Młody mężczyzna po chwili podniósł się i spojrzał na królową. Miała długie, szpiczaste uszy, białe włosy, sięgające za łopatki. Była mniej więcej podobnego wzrostu. Na sobie miała długą, szarą szatę, a na jej głowie znajdował się skromny diadem. Mimo swej pozycji, królowa nie lubiła przepychu. Chyba, że w ogrodzie.

-Jak idą przygotowania do Święta Świateł, pani?

-Och, dobrze, dobrze. Wszystko już jest gotowe. Teraz tylko czekać na północ.

-Ma pani jeszcze nadzieję? Na to, że ona wróci?

-Edlinie. Dobrze wiesz, że cały czas mam nadzieję. Jednak dzisiaj mija piętnaście lat. Z każdym kolejnym wypuszczonym lampionem nasza nadzieja przygasa. Czy poznam ją, kiedy się pojawi? Kiedy stanie przede mną?

-Pani. Jest twoją córką. Myślę, że jeśli by nawet minęło i sto lat, poznasz ją, gdy tylko na nią spojrzysz. Czasami cuda się zdarzają, Wasza Wysokość.

-Nie wiem, Edlinie.- Władczyni usiadła w małej altance, otoczonej kwiatami, podobnymi do róż.- Czas bywa zgubny, nawet dla nas, istot długowiecznych.

-Pani. Mam przeczucie, że albo księżniczka odnajdzie się w najbliższym czasie, albo...

-Wiem, co chcesz powiedzieć.- Elf wyjął z kieszeni małe szkiełko.

-W razie wątpliwości, proszę, użyj go, pani. Powinno pomóc w odnalezieniu prawdy.- Młody elf zaczął się powoli oddalać od swojej królowej, by zagłębić się w dalszej pracy, gdy usłyszał za sobą cichy głos.

-Dziękuję, Edlinie. Za wszystko, ale przede wszystkim za twoją wiarę.- Uśmiechnął się szeroko i wrócił do pielęgnowania królewskich ogrodów.

Kiedy słońce już zaszło i Edlin skończył pracę, dołączył do niego stary przyjaciel.

-Siemka, Ed. Co tam? Jak podróż?

-Eeee... Chyba dobrze, a jak u was?

-A dobrze. Gdzie masz Werę? Jeszcze nie wróciła?- W oczach Edlina zalśniły łzy.

LiliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz