Rozdział 10.

2.7K 99 0
                                    

Stałam na werandzie, a jedynie cienki sweter chronił moje zmęczone ciało przed jesiennym chłodem. Górski klimat sprawiał, że powietrze było ostre, a wiatr smagał me policzki, zaczerwienione od płaczu. Wbrew pozorom zła pogoda niosła ukojenie. Emocje opadały i powoli się uspokajałam. Starałam się przyswoić usłyszane niedawno fakty i na spokojnie przeanalizować sytuację, w jakiej się obecnie znalazłam. W głowie próbowałam poukładać zdarzenia, ale nie dopuszczałam do siebie myśli, że to wszystko spotkało właśnie mnie. Same suche fakty. Zostałam zgwałcona. Marco został zamordowany. Zniknęłam bez śladu. Szuka mnie policja. Mieszkam u obcego człowieka, o którym nic nie wiem. Okej - dam radę. Dużo tego, ale dam radę. Muszę, nie mam wyjścia. Oddychałam szybko, napełniając płuca świeżym powietrzem. Na niebie księżyc co chwilę ginął za kłębiącymi się chmurami gnanymi przez wiatr. Nagle zaskrzypiały drzwi, a za mną stanął On. Cholera, musiałam poznać jego imię. Poczułam, że na ramiona zarzucił mi swoją kurtkę, od razu lepiej. Ja zresztą nie miałam tu żadnych swoich rzeczy. Wszystko zostało w moim mieszkaniu. Musiałam coś z tym zrobić.

- Potrzebuję kilku swoich rzeczy, jeśli mam tu zostać - powiedziałam głosem niewiele głośniejszym od wiatru. Pan G. tylko przymknął oczy i skinął głową. Dobra, to było łatwe. Teraz będzie trudniej. - Czy zdradzisz mi wreszcie swoje imię? - nic nie traciłam pytając, chociaż byłam prawie pewna, że nie usłyszę odpowiedzi, zwłaszcza prawdziwej. Jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy rzekł:

- Liam. Nazywam się Liam. - wyszeptał z przymkniętymi powiekami. Dopiero po chwili posłał mi niepewne spojrzenie szarych oczu. Tego się nie spodziewałam. Nigdy wcześniej nie spotkałam nikogo o tym imieniu, on zresztą cały był nietuzinkowy. Zachwycający, nawet piękny, ale z drugiej strony bardzo skryty, tajemniczy, zmienny i nadal nieznajomy. Było w nim jednak coś fascynującego, nie potrafiłam tego opisać. Choć czasem mnie przerażał to w głębi serca nie bałam się go. Nie ufałam mu, a jednak ciągnęło mnie do niego, czułam się bezpiecznie i pewnie. W tym momencie nic więcej nie potrzebowałam.

- Isa, chodź do środka. Tu jest za zimno na pogaduszki, przeziębisz się. - patrzył z troską, do której nie byłam przyzwyczajona, nawet moja matka się mną tak nie przejmowała.

- Liam... - sprawdzałam jak jego imię brzmi w moich ustach. Podobało mi się. - Liam, ja... Tak bardzo się boję. - wiedziona impulsem wtuliłam się w jego ciepłe ramiona. Z początku zastygł w bezruchu, lecz po chwili objął mnie mocno, jakby już nigdy nie chciał wypuścić mnie z objęć. Od razu lepiej.

Pewnie mogłabym tak trwać w nieskończoność, ale nagle rozdzwonił się jego telefon, a my powróciliśmy do rzeczywistości. Wysunęłam się z jego ramion i powróciłam do swojej sypialni. Na plecach czułam jednak intensywne spojrzenie, które odprowadzało mnie aż do drzwi. Zdążyłam usłyszeć tylko słowa:

- Co się z Tobą dzieje Aidan? Gdzie jesteś? - nic więcej, drzwi zamknęły się ze zgrzytem, odcinając mnie od dźwięków rozmowy.

Wykąpałam się i zanurzyłam w miękkiej pościeli. Długo leżałam czekając na przyjście snu i kiedy wreszcie przyszedł, szybko tego pożałowałam.

Przebudzenie (cz.1.)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz