Rozdział 19.

2.2K 78 3
                                    

Co za apodyktyczny dupek! – wrzasnęłam, gdy tylko usłyszałam chrzęst zamykającego się zamka. Nie miałam na to już siły. To mnie naprawdę przerasta. Łzy bezsilności zatańczyły pod powiekami lecz nie pozwoliłam im spłynąć po policzkach. Otarłam je śpiesznie palcami i pogrążyłam w myślach. Nawet nie wiem, kiedy odpłynęłam.

Piękna granatowa suknia znów zdobiła moje ciało. Wyglądałam oszołamiająco, nawet po kilku godzinach. Przekroczyłam próg mieszkania i wszystko powróciło. Stałam tam, ale jakby z boku. Widziałam i słyszałam wszystko, ale tym razem to nie ja czułam szarpanie i szorstkie ręce na skórze. To nie mnie Marco nazywał szmatą i kurwą. To nie ja wiłam się i próbowałam uniknąć bólu. To nie moje ciało było rozrywane od środka, gdy mężczyzna brutalnie przygniatał je do materaca. Ja już tego nie czułam. Ale widok tego sprawiał mi taki sam ból i cierpienie jakbym tam była. Może dlatego, że ja już to znałam. Już raz umarłam, ale tylko po to by przetrwać i odrodzić się jako nowa osoba.

Zerwałam się nagle i rozejrzałam oszołomiona dookoła. Nie poznawałam tego miejsca. Chwilę trwało, aż uświadomiłam sobie, że nie jestem już w swoim mieszkaniu. Znajdowałam się w pokoju Liama, najwidoczniej po naszej rozmowie musiałam zasnąć. Powoli wstałam i skanowałam teren. Świadomość, że to Jego sypialnia wzbudzała we mnie wyrzuty sumienia, jakobym naruszała cudzą prywatność.  Ale Jego tu nie ma, a poza tym On również wtargnął w moje życie prywatne, nie pytając nawet o zgodę. Dwie przeciwległe ściany miały odcień granatu, a dwie pozostałe, o jakie zaskoczenie, były szare. Łóżko, szafka nocna, komoda oraz mały stolik w rogu pokoju miały barwę ciemnego brązu. Jedynymi jasnymi plamami był puchaty dywanik pod mymi stopami oraz srebrzyste zasłony okienne. Nie byłam specjalistą od wnętrz, aczkolwiek wszystko wyglądało bardzo gustownie, choć przyznam, że dość ponuro, w męskim stylu. Moja sypialnia na szczęście miała brzoskwiniowe ściany, co zawsze dodawało mi ciepła i otuchy.  Z natury jestem bardzo ciekawską osobą, wiem, to zły zwyczaj, ale zawsze uważałam, że ciekawość to nie pierwszy stopień do piekła tylko do wiedzy. I tego się trzymałam. Idąc tym tropem uchyliłam lekko małą szufladę szafki nocnej. Na jej dnie leżały dwa zdjęcia. Na obu były kobiety. Pierwsze z nich ukazywało piękną szatynkę o szczerym uśmiechu, w letniej sukience w kwiaty. Na rękach trzymała małego, może 3-letniego chłopca z lśniącą grzywką i błyszczącymi szarymi oczami. Obejmował ich wysoki mężczyzna, z mocna szczęką i ciemnym zarostem. Z jego oczu biła miłość i duma. Piękny obrazek szczęśliwej rodziny. Choć zrobione dawno temu bez wątpienia uwieczniło rodzinę Liama. Drugie zdjęcie natomiast przedstawiało śliczną młodą blondynkę, o pełnych ustach i błękitnych oczach. Poczułam skurcz w piersi. Kim była ta kobieta? Czyżby ukochana Liama? Bardzo możliwe. Mężczyzna nigdy o sobie wiele nie mówił, był skryty i strzegł swych tajemnic. Gdyby tylko wiedział, że grzebie w jego rzeczach... Nie chciałam więcej ryzykować przyłapaniem, więc po cichu wycofałam się za drzwi i zeszłam na dół. W domu panował spokój i porządek. Już myślałam, że nikogo poza mną tu nie ma, gdy dobiegł mnie obcy męski głos z gabinetu Liama. Nie miałam zamiaru podsłuchiwać, samo tak wyszło. Wytężyłam słuch i usłyszałam słowa:

- Stary, czy Ty się nie za bardzo wkręciłeś? Rozumiem, że obiecałeś, ale nie możesz poświęcać całego swojego życia dla biednej lecz zupełnie obcej dziewczyny. Miała pecha w życiu, zdarza się. Wiem, że chcesz jej pomóc, mnie też jest jej żal. Ale nie uratujesz wszystkich z opresji. Nie zgrywaj znowu bohatera, tylko skup się na sobie, bo jak tak dalej pójdzie to zostaniesz sam, rozpaczając po Naomi, jakby w ogóle była tego warta. - Nieznajomy głos grzmiał, jak sądzę, na przyjaciela. Nie rozumiałam tej przemowy, ale jednego byłam pewna, chodziło mu o mnie. W głowie mi się zakręciło od tego wszystkiego i zamierzałam odejść, ale mężczyzna kontynuował – Liam, musisz wyjść z domu. Zabaw się, zalicz jakąś panienkę, to Ci dobrze zrobi. Nawet jeśli to Isa nie jest już małą dziewczynką, poradzi sobie. Wróć do miasta, a ją zostaw w rezydencji skoro tak bardzo chcesz.

- Aiden, wiesz, że nie mogę tego zrobić. Ona zaczyna mi powoli ufać, nie mogę jej znów zawieźć. Wiesz jak to się skończyło poprzednim razem. - głos miał napięty jak nigdy dotąd. Stałam pod drzwiami jak sparaliżowana. Skąd nieznajomy zna moje imię? Czuję się jak bohaterka słabego dowcipu. Co to kurwa – Mamy Cię? Mam dość. Wymiękam. Ale wtem znów popłynęły słowa:

- Chłopie dobrze Ci radzę. Wiesz, że jesteś mi jak brat. A ja wiem, że jesteś za to uparty jak baran i zrobisz, co będziesz chciał. Tak czy siak powinieneś wyjść z domu. I jest dobra okazja, mama urządza coroczny bal mikołajkowy, to już za tydzień. Musisz przyjść. Znajdź sobie jakąś miłą towarzyszkę i zabaw się. Nie daj się prosić. - głośny śmiech obu panów rozszedł się echem po pomieszczeniu. Zebrałam resztki sił i pomknęłam do kuchni, gdzie udawałam zajętą przygotowywaniem kawy. Doszedł do mnie stukot szybkich kroków na podłodze w przedpokoju i w progu kuchni stanął postawny, przystojny blondyn o wielkich błękitnych oczach. Zaraz, zaraz, ja już go poznałam. Jak mu tam? Oj nie pamiętam, ale jestem pewna, że to ten sam facet, na którego wpadłam jakiś czas temu, najpierw gdy szłam na przystanek, a potem na weselu Amandy. Co On tu robił? I skąd znał Liama? Patrzyłam zszokowana na tego boskiego mężczyznę, jednak czujne spojrzenie gospodarza ostudziło atmosferę. Usłyszałam:

- Isabell, poznaj mojego najlepszego przyjaciela Aidena. - wskazał ręką faceta u swego boku. - Aiden, to moja... - zająknął się – To jest Isabell. - co to niby miało znaczyć?

- Cześć Isabell – blondyn posłał mi swój firmowy uśmiech, który nie zrobił na mnie żadnego wrażenia. Choć był wyższy, bardziej umięśniony i chyba nieco młodszy od Liama, to i tak nie działał na mnie jego męski urok. Ciągle rozmyślałam o tym, jak mi się przedstawił poprzednim razem, ale na pewno było to inne imię niż Aiden. Skinęłam tylko uprzejmie głową, obróciłam się na pięcie i wróciłam do swojego pokoju.

Przebudzenie (cz.1.)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz