Do kuchni wzywał mnie kuszący zapach smażonych racuchów. Uwielbiałam je już od najmłodszych lat. Przy stole siedział Liam i prowadził cichą rozmowę z Sonią. Gdy tylko stanęłam w drzwiach i mnie ujrzeli, przerwali konwersację. Czyżbym to ja była tematem ich dyskusji?
- Dzień dobry śpiochu! - wesoło przywitał mnie Liam, uśmiechając się przy tym promiennie. Po wczorajszej nostalgii nie został ślad. To dobrze. Od razu i mnie poprawił się humor.
- Cześć Wam. Mogliście mnie wcześniej obudzić. Powiedzcie, że po prostu nie chcieliście się dzielić tymi pysznościami, co? - chciałam podtrzymać luźną atmosferę. Wszyscy całkiem nieźle się bawiliśmy. W pewnym momencie Sonia zostawiła nas samych pod pretekstem brudnego prania, które pilnie ją wzywało. Bałam się spojrzeć teraz Liamowi prosto w oczy, bo nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Zabrałam się za uprzątanie po śniadaniu i mycie naczyń. Wiem, że nie musiałam tego robić, ale chciałam jakoś przerwać to dziwne napięcie między nami. Stałam przodem do zlewu, gdy poczułam obejmujące mnie w pasie męskie ramiona. Aż przymknęłam z rozkoszy powieki. Trochę obawiałam się jego reakcji po tym, co zaszło wczoraj. Teraz jednak cieszę się, że nie udaje, że nie miało to żadnego znaczenia.
- Dlaczego przede mną uciekasz? - wymruczał zmysłowym głosem tuż przy mojej szyi. Poczułam dreszcze na skórze. Cudownie twarde męskie ciało ciasno przylgnęło do moich pleców, a silne dłonie objęły mój brzuch. Och, jak on bosko pachniał, byłam w raju.
- Wcale nie uciekam - udało mi się odpowiedzieć, choć słowa z trudem przechodziły przez ściśnięte gardło. - przecież tu jestem.
- Widzę że jesteś. I jesteś piękna. - poczułam muśnięcie na policzku. - Czuję, że jesteś. Pięknie pachniesz. - pocałunek na szyi. - I smakujesz też cudownie. - delikatne ugryzienie na ramieniu. Cholera, miałam ochotę wić się i mruczeć. Co ten facet ze mną wyprawia... Jego dłonie zaczęły błądzić po moim rozgrzanym do czerwoności ciele. Czułym gestem badał moje reakcje na jego dotyk, nie wyczuł żadnego sprzeciwu. Mimo to omijał wszystkie najbardziej wrażliwe miejsca. Byłam zagubiona, nie wiedziałam czy powinnam się z tego cieszyć czy też nie. Ciało błagało o dotyk, rozum z kolei doceniał, że daje mi czas na przyzwyczajenie się do nowej sytuacji. Jak widać ten mężczyzna znał mnie lepiej niż ja sama. Skończył subtelną wędrówkę po mym ciele i tylko stał obejmując mnie ciasno ramionami. Nasze rozedrgane jeszcze przed momentem oddechy powoli odzyskiwały swój naturalny rytm.
- Na co masz ochotę? - zapytał bez podtekstu, ale dla bezpieczeństwa sprecyzował – Co chcesz dzisiaj robić? - wyczuwałam jego uśmiech i na mojej twarzy również zagościł wesoły grymas.
Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu inspiracji. Zauważyłam, że przez noc napadało sporo śniegu.
- Może dziś lepiej będzie nie opuszczać domu?
- Przez tę odrobinę białego puchu? Żartujesz sobie? - roześmiał się na całego. - To jest właśnie świetny pomysł. Zabieram Cię na narty. - wyglądał na bardzo zadowolonego ze swojego pomysłu.
- Ale ja nawet nie potrafię jeździć. Mieszkam w górach od dziecka, ale jakoś nigdy nie było okazji, by się nauczyć. - tłumaczyłam ze wstydem.
- Najwyższy czas żebyś chociaż spróbowała. - rzekł tonem nieznoszącym sprzeciwu.
W żaden sposób nie byłam przygotowana na taka przygodę. Dlatego też najpierw pojechaliśmy z Liamem do niewielkiego sklepu sportowego, gdzie kupiliśmy, w sensie Liam kupił, potrzebny dla mnie strój. Gdy już byłam ubrana w odpowiednie szare spodnie narciarskie i błękitną kurtkę ochronną z białymi wzorkami, udaliśmy się do wypożyczalni sprzętu. Nie było sensu płacić za nowy komplet dla mnie, który pewnie będzie wykorzystany tylko ten jeden raz. Liam miał swój własny zestaw. Z tego, co mówił wynikało, że jazda na nartach to jego pasja. Dobrze wiedzieć. Na szczęście mijaliśmy po drodze niewielu ludzi, wszyscy pewnie wolą nie wychylać nosa z domu, zwłaszcza w taką pogodę. Cieszyłam się, gdyż oznaczało to, że mogę czuć się bezpiecznie, bo nikt mnie nie rozpozna, chociaż podobno już mi nic nie groziło, przynajmniej ze strony prawa. Wełniana czapka z dużym pomponem oraz wielkie na pół twarzy gogle pewnie i tak uniemożliwiałyby moje rozpoznanie. Stok, na którym się znaleźliśmy był nieduży, w okolicy znajdowały się o wiele większe i lepsze, ale nam takie nie były potrzebne. Woleliśmy ten, bo panował tu niewielki ruch, a trasy były lepiej dostosowane dla początkujących. Ubrałam buty i z pomocą Liama wpięłam je w narty. Ooooo, jakie dziwne uczucie. Nogi trzęsły mi się jak galareta. Gdyby nie silne męskie ramiona to pewnie już bym leżała. Mężczyzna miał ze mnie niezły ubaw, ale był świetnym nauczycielem. Po około godzinie, kilku niegroźnych upadkach oraz paru kpinach małych dzieci, które szybciej ode mnie łapały zasady jazdy, udało mi się wreszcie samodzielnie pokonać najprostszą trasę. Dla mnie to był i tak spory sukces. W oczach Liama, który zaraz zjawił się u mego boku, błyszczała radość i duma. Z tego zachwytu aż rzuciłam mu się na szyję i pocałowałam. Tym razem nie był to tylko niewinny buziak. Nie wiem, kto zaczął, ale już po chwili całowaliśmy się jak szaleni. Badałam językiem każdy zakamarek jego ust, a on nie pozostawał mi dłużny. Całował wyśmienicie, aż tchu mi zabrakło. Oboje byliśmy świadomi, że znajdujemy się w nieodpowiednim na takie rzeczy miejscu, więc musieliśmy przerwać tę chwilę czułości. Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy i trzymając się za ręce, stanęliśmy w kolejce do wyciągu. To był koniec lekcji na dziś. Lekko poturbowana, ale bardzo szczęśliwa, wróciłam do domu. I pierwszy raz cieszyłam się, że to dom Liama, a nie moje stare mieszkanie, do którego nie miałam ochoty już nigdy wracać.
CZYTASZ
Przebudzenie (cz.1.)
RomanceGdy Jej świat przewraca się do góry nogami, On staje się Jej opoką. Nieznajomy, a jakże bliski Jej sercu. Czy połączy ich płomienna miłość, a może sami spłoną w ogniu tajemnic i pogrążą w cieniu przeszłości?