Rozdział 25.

1.9K 66 0
                                    

Wieczór mijał w bardzo przyjemnej atmosferze. Dawno tak dobrze się nie bawiłam. Nawet zapomniałam o wcześniejszych obawach odnośnie przychodzenia tu. Dużo tańczyłam, nie tylko z Liamem, choć muszę przyznać, że jest znakomitym tancerzem. Mimo, że miałam wygodne buty to zaczynałam odczuwać ból i zmęczenie. Przeprosiłam na chwilę swojego obecnego partnera, Dean'a i skierowałam się w stronę baru. Dzisiejszego wieczoru bardzo pilnowałam się, aby nie wypić za dużo, ale kieliszek wina mi przecież nie zaszkodzi. Opuściłam parkiet, a bar mieścił się po prawej stronie, zaledwie kilka metrów dalej. Czekałam aż barman podejdzie i zrealizuje moje zamówienie. Nagle mężczyzna, który właśnie odbierał swojego drinka zrobił gwałtowny obrót i zawartość szklanki zalała moją sukienkę. Deja vu? Cholera jasna! Podniosłam morderczy wzrok na sprawcę zamieszania i zamarłam. To Aiden. Znowu! Jak grom z jasnego nieba uderzyła we mnie myśl, że wtedy na weselu to też był On. Jak mogłam wcześniej się nie zorientować? To wszystko jego wina. To przez niego Marco wpadł furię i zrobił to co zrobił. Wszystko do mnie wróciło. Czułam jego dotyk. Czułam jego dłonie na nagiej skórze. Oddech uwiązł mi w gardle, a serce tłukło w piersi jak szalone. Boże, ja tego nie przeżyje – pomyślałam i w tym momencie osunęłam się na ziemię.

Otworzyłam oczy. Musiałam zemdleć. Nieważne. Strach kazał mi działać. Musiałam uciekać, ucieczka to mój jedyny ratunek. Nie mogę pozwolić, aby znów mnie skrzywdzili. Zerwałam się na równe nogi i nie patrząc na nic dookoła, pobiegłam w stronę drzwi. Już miałam złapać za klamkę, gdy ktoś chwycił mnie za ramię, uniemożliwiając jakikolwiek dalszy ruch.

- Isa, co się stało? - to Liam. Jemu też nie mogę już ufać. Aiden to jego przyjaciel. Obaj mnie oszukali. Jak mogli?

- Jak mogłeś? - zapytałam z żalem. Cała drżałam jak w febrze, marzyłam żeby się stąd wydostać. Natychmiast.

- Isa, to nie tak. Ty nic nie rozumiesz. - mówił łamliwym głosem, ale chociaż nie udawał, że nie nic się nie stało. On o wszystkim wiedział. Cholera, kim jest ten człowiek?

- Zostaw mnie! Mam tego wszystkiego dość! Ciebie, twojego kłamliwego kumpla, tego ciągłego udawania, że nic się nie wydarzyło! Wynoś się z mojego życia! Nie chcę Cie znać! - krzyczałam, wyrywałam się i szarpałam na boki. Na nic się to jednak zdało, mężczyzna ciągle trzymał mnie w żelaznym uścisku.

- Uspokój się! - skarcił mnie jak małe dziecko. Chwycił nasze płaszcze i bez słowa wyprowadził na podwórko. Noc była mroźna, księżyc świecił jasno, a gwiazdy migotały na niebie. Ktoś podjechał pod same drzwi samochodem Liama i wręczył mu kluczyki. Ten zapakował mnie na siedzenie pasażera jak jakiś towar i zatrzasnął drzwi. Odjechał pośpiesznie i skierował się w stronę domu. Pędził jak szalony, po niespełna 20 minutach byliśmy już na miejscu. Przez ten czas żadne z nas nie odezwało się ani słowem. Moja złość przerodziła się w żal i smutek. Łzy płynęły po moich policzkach i skapywały na ubranie. Skuliłam się w kącie fotela i patrzyłam tylko w szybę, za którą i tak nic nie było widać. Drgnęłam, gdy Liam gwałtownie szarpnął za klamkę i chyba bym wypadła na ziemię, gdyby momentalnie nie chwyciły mnie silne męskie ramiona. Spojrzałam w te chmurne szare oczy i wybuchnęłam jeszcze większym płaczem.

- Chodź kochanie, zabiorę cię do domu. - tym razem jego głos był pełen czułości i troski. Nie miałam siły ustać na nogach, byłam wyczerpana. Liam musiał to dostrzec, bo chwycił mnie na ręce i zaniósł do mojej sypialni. Posadził mnie na łóżku, a sam poszedł do przyległej łazienki, z której po chwili dobiegł szum wody.

- Uszykowałem Ci kąpiel. Gorąca woda ukoi Twoje nerwy i wzmocni ciało. Nie śpiesz się. Będę czekał u siebie. Jak będziesz gotowa to po prostu przyjdź. - powiedział cicho i wyszedł.

- Liam! - krzyknęłam za nim i jego głowa ponownie ukazała się w drzwiach. - Zawołaj proszę do mnie Sonię. - Nie chciałam być teraz sama, a jego obecność nie wchodziła w grę. Skinął jedynie i opuścił pokój.

Gorąca kąpiel faktycznie mi pomogła. Spędziłam w łazience prawie godzinę. Sonia czekała na mnie cierpliwie. Dopiero teraz dotarło do mnie, że jest środek nocy, a ja kazałam zbudzić tę biedną dziewczynę. Co ze mnie za przyjaciółka? Okropna –odpowiedziałam sobie sama.

- Przepraszam, że wyciągnęłam Cię z łóżka o tej porze – wyrzuty sumienia spowodowały drżenie w moim głosie.

- Nie przepraszaj. - Uśmiechnęła się tymi swoimi dobrymi oczami i przyjrzała mi się uważnie. Posmutniała widząc moją zaczerwienioną od płaczu twarz i szybko obdarzyła mnie przyjacielskim uściskiem. O nic jednak nie pytała. Ja sama chciałam jej o wszystkim opowiedzieć, bo złe emocje kłębiły się w mojej głowie i musiałam to z siebie wyrzucić.

Więc wyznałam jej całą prawdę, całą historię od początku do wydarzeń z dzisiejszego wieczoru. Opowiedziałam o bólu, strachu i cierpieniu. Mówiłam łamiącym się głosem, bo to wciąż bolało, świadomość, że zostałam zbrukana, złamana i jeszcze oszukana. A najgorsze jest to, że nadal nie mam pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi i jaki związek z tym ma Liam i jego przyjaciel.

Sonia słuchała, dawała mi wsparcie i poczucie, że nie jestem wreszcie sama. Była moją powierniczka, a to wiele dla mnie znaczyło.   

Przebudzenie (cz.1.)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz