Rozdział 48.

1.7K 68 0
                                    

Zaraz po powrocie do domu postanowiłam, że muszę spotkać się z Amandą. Odkąd pamiętam nie potrafiłyśmy się dogadać, ale teraz chociaż znałam powód jej niechęci do mnie. Bałam się tej rozmowy, ale jak mus to mus. Jedyne o czym marzę to mieć to już za sobą. Zadzwoniłam do niej jak najprędzej i umówiłyśmy się na wieczór w niewielkiej kawiarence w centrum. Musiała się zorientować o co chodzi, bo zgodziła się bez słowa. Tylko co ja mam ze sobą zrobić przez te kilka godzin?

Siedziałam zamyślona w fotelu w salonie, gdy Liam przyniósł mi kubek parującej kawy. Przysiadł na oparciu i zapytał:

- Chcesz pogadać? - delikatnie objął mnie ramieniem i na czubku głowy złożył troskliwy pocałunek.

- Dzięki, ale najpierw sama muszę sobie to jakoś poukładać w głowie. Może po spotkaniu z Amandą dojdę do jakiegoś ładu z własnymi myślami...

- Okej, ale pamiętaj, że jestem z Tobą. - palcami kręcił małe kółeczka na mojej ręce.

- Liam, nie zrozum mnie źle, ale tym razem muszę sama sobie z tym poradzić. Jeśli będziesz mógł to tylko przyjedź po mnie później, dasz radę? - poprosiłam.

- Dla ciebie wszystko, kochanie. - Powiedział to z taką czułością i mocą, że naprawdę uwierzyłam.

- Dziękuję. - na końcu języka miałam już te dwa wyjątkowe słowa, ale jakoś w ostatniej chwili się powstrzymałam. Chciałam poczekać, aż On pierwszy to powie. Może to pokręcone, ale po tym co mnie spotkało, nie miałam zamiaru śpieszyć się z pochopnymi wyznaniami. Mogłam mu za to w inny sposób pokazał, co czuję. Przyciągnęłam go szybko do siebie i namiętnie pocałowałam. Mężczyzna skwapliwie oddał pocałunek, ale po chwili chwycił mnie za rękę i wyciągnął w stronę wyjścia.

- Chodź, zabieram Cię na obiad. No i mam świąteczną niespodziankę. Skoro nasz wyjazd musi poczekać, to nie znaczy, że wszystko stracone. Pośpiesz się. - momentalnie posępna mina zniknęła z jego przystojnej twarzy, która teraz jaśniała nową energią. Chłopięcy uśmiech wykrzywił te zmysłowe usta, które najchętniej poczułabym na nagiej skórze, cholera uzależniałam się od tego faceta. Bez zbędnych pytań zaufałam mu i pośpiesznie ubrałam, już po kilku minutach pędziliśmy gdzieś samochodem.

- Powiesz mi, gdzie mnie zabierasz? - próbowałam podpytać, cierpliwość nie była moją mocną stroną.

- Zobaczysz. Mam nadzieję, że Ci się spodoba. - uśmiech nie schodził mu z ust. - Wytrzymaj jeszcze trochę. Nie pożałujesz.

- Okej. Ale niedługo się ściemni, mam nadzieję, że zdążę na spotkanie z Amandą.

- Obiecuję, że dotrzesz na czas. Zaraz będziemy na miejscu.

Faktycznie, po dziesięciu kolejnych minutach zatrzymaliśmy się na parkingu przed nowoczesnym budynkiem, częściowo przeszklonym. Dopiero gdy ujrzałam napis na froncie, zorientowałam się, że jesteśmy w ogrodzie botanicznym. Zaniemówiłam z wrażenia. Ale ucieszyłam się jak mała dziewczynka.

- Skąd wiedziałeś? - dociekałam.

- Kochanie, odkąd mieszkasz ze mną, wszystkie rośliny dostały nowe życie. Jak widać, jesteś ratunkiem nie tylko dla mnie, ale i dla wszelkiej flory w naszym domu. - te słowa były miodem dla mych uszu, aczkolwiek to te dwa ostatnie wywarły na mnie największe wrażenie. „Naszym domu" powiedział. Moje serce drgnęło. Naprawdę kochałam tego faceta.

- Ja po prostu kocham kwiaty. Zresztą wszystkie rośliny i zwierzęta też. - To też było wyznanie miłości, ale przyszło mi łatwiej niż wyjawienie szczerych myśli, które nawiedzały mnie co rusz.

- To następnym razem zabiorę Cię do zoo. - Humor Mu dopisywał i nawet mi się już udzieliła wesołość i ten tryskający optymizm.

- Z miłą chęcią. Dziękuję.

- To chodź już, bo czas nas goni.

Byłam zachwycona widząc tyle okazałych gatunków roślin. Gama kolorów i dominująca intensywna zieleń były miłą odskocznią od szarości i bieli zimowego krajobrazu. Cieszyłam wzrok póki mogłam, a że zawsze planowałam wycieczkę do tego magicznego zakątka i jakoś nigdy nie miałam takiej okazji, pragnęłam jak najwięcej zapamiętać.

Liam zadbał o wszystko, obiecał że zabierze mnie na obiad i dotrzymał obietnicy. Na terenie obiektu znajdowało się całkiem sympatyczne Hive Garden Bistro, które szczególnie w sezonie musiało zachwycać. Teraz za to kusiło odwiedzających smakowitymi zapachami. Przewertowałam menu i zdecydowałam się o dziwo na burgera z grillowanym bekonem, choć rzadko jadam takie rzeczy. Liam zamówił kanapkę z indykiem. Oboje byliśmy zadowoleni, bo jedzenie było smaczne, a poza tym zdążyliśmy zgłodnieć. Ten dzień zaczął się nieciekawie, ale teraz byłam szczęśliwa. Liam potrafił poprawić mi samopoczucie jak nikt inny. Moje myśli krążyły już tylko wokół niego i tego, co jest między nami. Byłam przekonana, że zaraz po posiłku wrócimy do domu, bo zapadł zmrok, więc moje zdziwienie było ogromne, gdy zamiast w stronę parkingu, skierowaliśmy się w kierunku zamarzniętego jeziorka. Było Boże Narodzenie, co zostało zaakcentowane nawet tutaj. Alejki i rosnące dookoła krzewy i drzewa zostały przyozdobione kolorowymi światełkami. Miałam wrażenie, że przeniosłam się do magicznej krainy, jakiejś bajki, gdzie u mojego boku trwał mój książę. Staliśmy chwilę w ciszy, bo zaniemówiłam z wrażenia. Nagle odzyskałam kontrolę nad ciałem i pokazałam Liamowi, jak bardzo jestem zadowolona i wdzięczna. Uniosłam się na palcach i pocałowałam go namiętnie. Chciałam nim przekazać całą miłość jaką go darzyłam. Gdy już zabrakło mi tchu, oderwałam się na moment i wyszeptałam:

- Dziękuję Ci bardzo. To tak wiele dla mnie znaczy. - Liam ujął moją twarz w dłonie i patrząc mi w oczy powiedział:

- Już Ci mówiłem, że dla Ciebie wszystko. Isa, jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. Jesteś całym moim życiem. Odkąd jesteś przy mnie, moje życie stało się pełniejsze. Jesteś moją nadzieją na lepsze jutro. Nie wyobrażam sobie już życia bez Ciebie. Isabell, kocham Cię. Zakochałem się w Tobie jak wariat i będę Cię kochał aż do ostatnich moich dni.

Po moich policzkach pociekły łzy, wzruszyło mnie jego wyznanie. Nikt nigdy nie powiedział mi nic piękniejszego. Byłam szczęśliwa, bo wiedziałam, że nie są to tylko ładne, lecz nic nieznaczące słowa, tylko szczere wyznanie miłości. Nie wahałam się dłużej.

- Ja też Cię bardzo kocham, Liam. - Wydawał się zaskoczony. Czyżby moje sygnały nie były wystarczające? Ważne, że teraz już wiedział.

Staliśmy na mrozie, w tym pięknym malowniczym miejscu, trzymając się za ręce i całując jak para nastolatków, którzy przeżywają pierwszą miłość. I zrozumiałam, że w moim przypadku to serio była pierwsza prawdziwa miłość. Miałam tylko nadzieję, że również ostatnia.

Przebudzenie (cz.1.)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz