Rozdział 45.

1.7K 62 0
                                    

Z pięknego snu wyrwał mnie drażniący dźwięk telefonu. Moja komórka wibrowała na szafce nocnej oznajmiając nadejście smsa, lecz nie chciało mi się podnosić by sprawdzić kto to i czego chce. Liam wciąż cicho pochrapywał leżąc na lewym boku, jednocześnie obejmując mnie w pasie ramieniem. Zrozumiałam, że to o czym jeszcze przed chwilą śniłam wydarzyło się także na jawie. Moje myśli powędrowały do nocnych wydarzeń. Wiem, że się rozczulam, ale po raz pierwszy w życiu tak się czuję. Pochyliłam się nad głową śpiącego mężczyzny, mojego mężczyzny dodałam z uśmiechem, i dmuchnęłam by pozbyć się niesfornych kosmyków włosów zasłaniających mu oczy. Nie zdążyłam nawet zareagować, gdyż silne ręce zacisnęły się na moich nadgarstkach i zostałam przygwożdżona do materaca. Całe moje pole widzenia wypełnił Liam, który zawisł nade mną i z przekornym uśmieszkiem wychrypiał:

- Po takiej nocy wciąż masz siłę na figle? Myślałem, że wspaniałomyślnie dam Ci się wyspać, ale jeśli masz ochotę to chętnie znajdę sposób by spożytkować ten nadmiar energii – sugestywnie uniósł brwi, co wywołało u mnie falę śmiechu. Szybko jednak zamilkłam, gdy umościł się między moimi nogami i naparł biodrami.

- Liam, tylko żartowałam. Ja już nie dam rady. - broniłam się, bo mimo chęci i głodu, który znowu ogarniał moje ciało to jednak odczuwałam zmęczenie i lekki dyskomfort. - Przepraszam, ale na razie musisz dać mi trochę czasu do regeneracji. Wiesz, że... - szukałam odpowiednich słów, by wyrazić to co czuję, ale Liam wtrącił pośpiesznie:

- Przepraszam kochanie. Dupek ze mnie, nie powinienem... Już będę grzeczny. Poczekam ile trzeba, ale pamiętaj, że teraz, gdy już poznałem Twój słodki smak, nie pozwolę Ci odejść. - jego oczy zabłysnęły wesoło, a moje serce drgnęło. No i jak nie kochać takiego faceta? No nie da się. Póki co zatrzymałam te myśli tylko dla siebie, ale Liamowi podarowałam pocałunek, w którym mam nadzieję przekażę mu, co naprawdę do Niego czuję.

Cudowny moment przerwało po raz kolejny buczenie telefonu. Niechętnie, ale podniosłam się i przeczytałam wiadomość. Moja matka pisała:

Isabell, musimy porozmawiać.

Clay i ja czekamy w domu.

Przyjedź, gdy będziesz gotowa.

Kochamy Cię.

Pamiętaj o tym, córeczko.

To jakaś kpina. Jak może mówić takie rzeczy, po tym wszystkim? Nie jestem ich córeczką i nigdy nią nie byłam. Mam mętlik w głowie. Potrzebuję więcej czasu.

Liam patrzył na mnie przejęty i zmartwiony. Otoczył mnie opiekuńczym gestem, a ja pokazałam mu treść wiadomości. Dlaczego życie musi być tak skomplikowane? Dlaczego nie mogę się beztrosko cieszyć tym, że wreszcie znalazłam wymarzonego faceta? Zwariuje. Zerwałam się na nogi i spojrzałam w najpiękniejsze szare głębiny.

- Kochanie, zabierz mnie stąd. Pojedźmy gdzieś, zróbmy coś. Błagam. - wydawał się zaskoczony, ale już po chwili jego wzrok złagodniał.

- Isabell, wiesz, że są święta​? Dzisiaj Wigilia, nie chciałabyś spędzić tego dnia z bliskimi? - Święta? Cholera, jak ten czas zleciał. Zapomniałam o tym zupełnie. Nie byłam jednak gotowa, by spotkać się z nie-rodzicami i udawać szczęśliwą rodzinkę od święta.

- Teraz Ty jesteś moją rodziną. No i Sonia. Możemy gdzieś wyjechać na ten czas? Razem? Proszę. - starałam się przybrać minę kota ze Shreka i chyba podziałało, bo przytaknął na zgodę.

- Okej, zastanów się tylko, gdzie chcesz jechać, a ja zadzwonię w tym czasie do Cioci Rose i powiadomię ją, że wyjeżdżamy. - Dopiero teraz zrozumiałam jaka ze mnie egoistka.

- Nie, czekaj! Przepraszam. To oczywiste, że chcesz spędzić święta z rodziną. Rozumiem. Pojadę sama. Może Sonia zechce mi towarzyszyć. - uśmiechnęłam się smętnie.

- Ty szalona Kobieto! - ujął dłońmi moją twarz. - Nie gadaj bzdur. Jesteś dla mnie najważniejsza, nie widzisz tego? Jeśli chcesz się gdzieś zaszyć na kilka dni, nie ma problemu. Będę z Tobą, zawsze. Nie zostawię Cię samej, zwłaszcza w Święta.

Z każdym słowem kolejna cząstka mojego serca zostawała oznakowana i nosiła wyryty napis LIAM. Jak długo potrwa, aż oddam Mu całe serce? Czy ono w ogóle wciąż jest moje?

- Dziękuję. Jesteś dla mnie taki dobry. - musiałam Go przytulić i skryć twarz na jego piersi, by ukryć szklące się w oczach łzy.

- Albo mam jeszcze lepszy pomysł. Co byś powiedziała gdybyśmy Wigilię spędzili wszyscy razem u Cioci, Sonię oczywiście zabierzemy ze sobą, a jutro wsiądziemy w samolot i polecimy na Florydę, Aiden ma domek w pobliżu Fort Myers. Co Ty na to?

- Cholera, nigdy nie byłam dalej niż granice stanu Kolorado. Ale tak, chętnie. Dziękuję. Mówiłam Ci już, że jesteś kochany? - wspięłam się na palce i gorąco Go pocałowałam.

- Gdybym wcześniej wiedział, że tak zareagujesz, to częściej bym Cię gdzieś zabierał – zaśmiał się dźwięcznie, a ja posłałam mu mocnego kuksańca w bok. Sama także roześmiałam się ze szczęścia, a problemy postanowiłam, że poczekają na nasz powrót.



Przebudzenie (cz.1.)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz