Rozdział 12.

2.6K 95 0
                                    

Nie mogłam oddychać. Coś ciężkiego przygniatało moje ciało, pozbawiając dopływu powietrza do płuc. Zamrugałam przerażona, lecz po chwili zorientowałam się, że wciąż leżę w łóżku, a powodem całego zajścia jest spoczywające na mnie zwaliste męskie ciało. A raczej pół ciała, ręka obejmująca mój tułów, noga splątana z moimi oraz głowa spoczywająca na mojej klatce piersiowej. Liam był postawnym mężczyzną, ponad 185 cm wzrostu, dobre 85 kg wagi i kryjące się pod skórą mięśnie, na szczęście niezbyt spompowane, bo tego nie lubiłam. Był po prostu ładnie zbudowany. Widać, że ćwiczył. Włosy przysłaniały mu oczy, przez co wyglądał niemal chłopięco. Nagle te oczy zaczęły się otwierać, a ja skarciłam się w duchu, że nie mogłam się powstrzymać i odgarnęłam delikatnie te lśniące kosmyki, co najwidoczniej obudziło faceta. Już się bałam, że gdy tylko mnie ujrzy to zerwie się na równe nogi, lecz on tylko zsunął się na bok, tak że znów mogłam normalnie oddychać i spojrzał na mnie niepewnie. Wydawał się zagubiony, ale zamiast uciec, uśmiechnął się do mnie, aż zrobiło mi się gorąco.

- Przepraszam, że cię obudziłam – zaczęłam.

- Przepraszam, że zmiażdżyłem twoje wątłe ciałko – odbił pałeczkę. Był w dobrym humorze, który udzielił się także mnie. Wyglądał uroczo, kiedy się tak przekomarzaliśmy.

- Nie jestem wątła – obruszyłam się, udając zagniewaną.

- Jesteś śliczna – odpowiedział natychmiast. Nie byłam brzydka, wiem, ale pięknością także nie mogłam się nazwać.

- Nie ładnie jest tak kłamać. - powiedziałam kryjąc rumieńce, bo tak naprawdę jego słowa wywołały we mnie przyjemny dreszcz.

- Isabell, ja nie kłamię. Nigdy Cię nie okłamałem i nigdy tego nie zrobię. - już nie było słychać wesołości w jego głosie. Mówił z przejęciem, a ja mu uwierzyłam. Po nastroju błogości nie było już śladu. Postanowiłam wykorzystać chwilę szczerości i wypytać się o to, co od dawna zaprzątało moje myśli.

- Liam, mogę o coś zapytać?

- Pytać możesz, ale czy będę mógł odpowiedzieć na Twoje pytanie to się dopiero okaże. - A więc to tak, kłamać nie będzie, ale czy zatajanie prawdy to też nie kłamstwo?

- Powiesz mi co się wydarzyło wtedy w hotelu? Jak się tam znalazłam i co miałeś z tym wspólnego? - Przypomniałam sobie tamten poranek, recepcjonista Mike powiedział, że byłam z Panem Graysonem. Czy Liam to Pan Grayson? Czekałam na wyjaśnienia. Nie wiedziałam, jakiej reakcji się spodziewać, jednak nie spodziewałam się salwy śmiechu.

- Och Isa. Jesteś niesamowita, mówiłem Ci to już? - śmiał się głębokim gardłowym śmiechem. A ja zamarłam i gapiłam się jak idiotka, nic nie rozumiejąc.

- Co Cię tak bawi? - dopytywałam.

- Jesteś urocza, gdy tak marszczysz czoło. - zacieszał dalej, aż zaczynałam się wkurzać. To nie jest wcale śmieszne, chcę poznać prawdę.

- Odpowiedz mi – zażądałam stanowczo. Mina nieco mu zrzedła, ale po chwili odezwał się:

- Szłaś sama, wtedy wieczorem, pamiętasz?

- To jeszcze pamiętam. Wystraszyłam się, bo usłyszałam jakiś hałas i gwałtownie się odwróciłam, ale nie wiem, co było potem. - w wyobraźni dostrzegałam strzępki wspomnień.

- Faktycznie, ktoś za Tobą szedł i próbował Cię napaść. Przyłożył Ci do twarzy chusteczkę ze środkami nasennymi. - od tych rewelacji zakręciło mi się w głowie i opadłam na poduszki.

- Dobrze się czujesz? - dopytywał zmartwiony Liam. - Mam przestać?

- Nie, nic mi nie jest. Chcę poznać całą historię. Skąd się tam wziąłeś?

- Byłem tam wtedy. Gdy zobaczyłem, że grozi Ci niebezpieczeństwo, nie mogłem na to pozwolić. Przegoniłem napastnika i na szczęście nic złego ci nie zrobił. Zdążyłem pochwycić Twoje nieprzytomne ciało, ale niestety bandzior zabrał twoją torebkę. - To by wyjaśniało kwestię braku telefonu. Jak to dobrze, że klucze i portfel z dokumentami zawsze noszę w kieszeni kurtki. Nadal nie wyjaśnił, co On tam właściwie robił.

- Ale dlaczego tam wtedy byłeś? Śledziłeś mnie? Mówiłeś, że mnie znasz, ale tego również nie pojmuję. - myślałam głośno.

- Isa, to jest temat na inną rozmowę. Teraz mogę Ci tylko powiedzieć, że dobrze się stało, że tam wtedy byłem i zabrałem do tego hotelu. Byłaś nieprzytomna bardzo długo, spałaś niespokojnie, a ja bałem się, że już nigdy nie spojrzę w te fiołkowe oczy. - Byłam zła tylko z początku, bo to co dalej mówił poruszyło we mnie jakąś nieznaną wcześniej strunę. Wyraz jego twarzy wskazywał, że był szczery.

- Skoro tak się zamartwiałeś, to dlaczego zostawiłeś mnie samą w tym pokoju, co? Obudziłam się w obcym miejscu, niczego nie pamiętając, nie rozumiejąc, co się ze mną działo. Jak mogłeś mi to zrobić? - mówiłam z wyrzutem, mimo że powinnam być wdzięczna za uratowanie mnie z rąk zbira. Nigdy jednak nie potrafiłam milczeć za długo, chlapałam językiem, co mi ślina przyniosła. Zahamowałam swoje żale dopiero, gdy dostrzegłam złość malującą się na jego twarzy. Nie wiedziałam jednak, czy był zły na mnie czy na siebie. Wolałam nie sprawdzać.

- Musiałem pilnie coś załatwić. Wiedziałem, że jesteś już bezpieczna, a nie mogłem zatrzymać Cię dla siebie. - rzekł zrezygnowany.

- A teraz niby możesz? - to były ostatnie moje słowa, które zostawił bez odpowiedzi zanim opuścił sypialnię.

Przebudzenie (cz.1.)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz