Rozdział 6.

2.9K 120 0
                                    

Usiadłam na kanapie i dla zabicia czasu chwyciłam pierwszą lepszą książkę z regału pod ścianą. Tym razem odmówiłam wzięcia tabletek przeciwbólowych, gdyż chciałam być całkowicie świadoma podczas spotkania z panem G. Godzina mijała za godziną, a ja siłą walczyłam z opadającymi powiekami. W dodatku wciąż odczuwałam ból, zwłaszcza brzucha, przez co mój organizm błagał o przerwę. Nawet nie wiem kiedy poddałam się i odpłynęłam.

Ocknęłam się czując obejmujące mnie ramiona. Ktoś właśnie układał moje zmęczone ciało na łóżku i otulał miękką kołdrą. Otworzyłam oczy i już chciałam się odezwać, ale Pan G., Jak się domyślam, złożył lekki jak muśnięcie skrzydeł motyla pocałunek na moim czole i wyszeptał:

- Ciii... Śpij spokojnie. Porozmawiamy jutro. - i już znikał za drzwiami, a ja znów zapadłam w sen.

Czułam swąd spalenizny. Byłam przerażona. Ktoś w oddali krzyczał. Słyszałam też płacz. Po chwili zrozumiałam, że to z mojego gardła wydobywały się te straszliwe dźwięki. Byłam w swoim pokoju, widziałam różowe ściany i zasłonki z motywem księżniczki. Wyskoczyłam szybko z mojego łóżeczka i pobiegłam w stronę sypialni rodziców. Nagle zobaczyłam jasność, to ogień. Byłam już na tyle duża żeby zrozumieć, że działo się coś bardzo złego. Zaczęłam wołać mamę, potem tatę. Ale nie odpowiedzieli. Nie chciałam być sama. Zaczęłam płakać jeszcze głośniej. Gdzie się wszyscy podziali? Tak bardzo się bałam. Wtedy zobaczyłam, że po schodach wbiega pan w takim dziwnym stroju, a za nim jeszcze dwóch innych. Jeden z nich wyciągnął do mnie ręce i poprosił żebym z nim poszła. A ja nie chciałam iść bez mamusi i tatusia. Pan wtedy powiedział, że nie pozwoli, aby stało mi się coś złego, chwycił mnie w ramiona i wyniósł na podwórko. Stałam przed domem, który świecił się cały, jak ognisko, które robiliśmy na pikniku w moje urodziny. Czekałam aż moi rodzice przyjdą po mnie, ale ich nie było. Znowu płakałam, bo oni już nie przyszli. Zostałam sama.

Zerwałam się z łóżka zlękniona. Byłam cała mokra i czułam dreszcze na plecach. Co to było? Kim była ta mała dziewczynka? Och, ja chyba wariuję. To pewnie przez ten stres i tabletki. To był tylko zły sen. Próbowałam zapomnieć, przegnać złe myśli i ponownie zasnąć, jednak sen nie nadchodził. Kręciłam się próbując znaleźć wygodniejszą pozycję do spania, ale to i tak nie pomogło. W końcu dałam za wygraną. Wstałam, narzuciłam szlafrok i wolnym krokiem ruszyłam w stronę kuchni. Miałam nadzieję, że szklanka mleka ukoi moje nerwy.

Siedziałam przy kuchennym stole już dobre pół godziny, gdy usłyszałam ciche kroki. Spojrzałam w tamtą stronę i wreszcie go zobaczyłam. Był wysoki, co najmniej głowę wyższy ode mnie. Miał czekoladowe włosy i grzywkę, która lekko opadała na prawe oko. Wyglądał na zmęczonego. Zegar wskazywał 3:17, a on nadal był w ubraniu, co wskazywało na to, że nawet się nie kładł. Mógł mieć około 30 lat, ale w tym wydaniu wyglądał wręcz chłopięco. I te oczy, szare, okolone czarnymi rzęsami. Był piękny, naprawdę. Szedł zamyślony i po jego minie stwierdziłam, że nie spodziewał się spotkać mnie o tej porze siedzącej w kuchni, z kubkiem mleka w dłoni. Przystanął w progu i spojrzał na mnie przenikliwie. Jego twarz wyrażała najpierw szok, potem uśmiechnął się delikatnie, ale po chwili coś się stało i wydawał się zły.

- Co Ty tu robisz? Zwłaszcza o tej porze? - powiedział z wyrzutem. Głos miał mocny i stanowczy, jednak uchwyciłam też jakąś nutkę strachu. Ale dlaczego?

- Ja... Chciałam tylko napić się mleka. - tłumaczyłam się niepewnie. Nie znałam go, nie wiedziałam czego mogę się po nim spodziewać ani co mówić. Zwłaszcza, że jego oblicze zmieniało się momentalnie, ukazując różne strony jego osobowości. Wzięłam głęboki wdech i wyciągnęłam w jego kierunku swą drżącą dłoń. - Jestem Isabell.- powiedziałam i czekałam na reakcję. On jakby zamarł, lecz po chwili usłyszałam jego cichy śmiech. Tak, śmiech.

- Tak, wiem Isa, ja Cię przecież znam.



Przebudzenie (cz.1.)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz