Rozdział 33.

1.7K 68 1
                                    

Ostre promienie słońca przenikały zza szarych zasłon i padały na moje wciąż lekko zaspane oczy. Leżałam w łóżku Liama, sama. Gdzie On się podział? Czyżby uciekł, bo wystraszył się tego, co się między nami dzieje? Ale czy aby na pewno coś się dzieje, czy tylko ja wszystko wyolbrzymiam? Cholera, znowu tyle pytań bez odpowiedzi...

Nagle słyszę kroki na schodach, a po chwili drzwi się otwierają. Moim oczom ukazuje się Liam, odziany w klasyczne jeansy nisko opuszczone na biodra oraz narzuconą niedbale koszulę w kratę, która niezapięta odsłaniała złocistą męską pierś. Co za widok. Z tego wrażenia prawie przeoczyłam fakt, że w rękach trzymał tacę ze śniadaniem. Spoglądał na mnie z chłopięcym uśmiechem, aż zrobiło mi się ciepło na sercu. Odwzajemniłam uśmiech i przykułam wzrok do przygotowanego posiłku. Świeże bułki, mój ulubiony twarożek, a do tego porcja witamin, kolorowe warzywa i owoce. No i oczywiście filiżanka parującej kawy, bez której nie wyobrażam sobie funkcjonowania. Liam coraz lepiej poznaje moje zwyczaje i upodobania. To podsyciło odrobinę tlący się we mnie płomyk nadziei.

- Dzień dobry piękna – rzucił Liam wesoło, a ja po raz pierwszy chyba, słysząc komplementy z jego ust nie zaczerwieniłam się jak jakiś podlotek na balu debiutantek. Tak, tak, uwielbiam czytać romanse historyczne. Chociaż wtedy, przez te kilka chwil mogę przenieść się do innego świata, gdzie książę spotyka skromną panienkę i czyni z niej swoją królową. Bajka. Zawsze jednak pozostawałam świadoma, że to tylko fikcja literacka, jakże daleka i różna od prawdziwego życia. Zwłaszcza mojego.

- Dzień dobry. A cóż to za okazja, że witasz mnie śniadaniem do łóżka? - chciałam pociągnąć go za język.

- A czy musi być specjalna okazja, by sprawić Ci odrobinę przyjemności? - odparł pytaniem na pytanie.

- Może i masz racje. W każdym bądź razie dziękuję Ci. To bardzo miłe. - starałam się być uprzejma i opanowana, ale w środku cała aż drżałam z przejęcia. Oparłam się wygodnie na poduszkach i umieściłam tacę na kolanach. Zawierała ona nakrycie dla jednej osoby.

- Nie zjesz ze mną? - dopytywałam skrępowana.

- Nie jestem głodny, przynajmniej w taki sposób. - posłał mi zawadiacki uśmiech, a szare oczy błyszczały radośnie. Oboje wiedzieliśmy, co miał na myśli. Nie dałam się jednak sprowokować. Powoli, w ciszy pochłaniałam zawartość talerza, a gdy zostały same okruszki Liam pospiesznie zabrał naczynia i odstawił wszystko na komodę. Ułożył swe seksowne ciało obok mnie, lecz jego nastrój uległ już zmianie. Wydawał się poważny i przejęty. Zapytał:

- Chcesz mi opowiedzieć, co działo się w nocy? - Momentalnie wróciły do mnie wspomnienia tego strasznego snu. Ale to przecież tylko sen.

- Miałam zły sen. Nie chciałam być sama. Przepraszam, jeśli naruszyłam Twoją prywatność. Powinnam zostać u siebie. - Tłumaczyłam naprędce, bo zrobiło mi się trochę głupio. Szczerze mówiąc, nawet nie pomyślałam, że Liam mógłby mieć coś przeciwko takiemu zachowaniu. I to był najwyraźniej błąd. 

- Co Ty wygadujesz? Nie masz mnie za co przepraszać. Już Ci mówiłem, że zawsze możesz na mnie liczyć. W moim łóżku zawsze znajdzie się dla Ciebie miejsce. - Chciał zażartować, ale nie do końca wyszło. Odetchnął i kontynuował - Co Ci się śniło? - wydawał się naprawdę zainteresowany odpowiedzią.

- W sumie nic, czym powinnam się przejmować. Zwykłe bzdury. - Starałam się zbagatelizować sprawę, ale mężczyzna nie odpuszczał.

- A jednak wytrąciło Cię to z równowagi, więc możesz mi powiedzieć. - Spojrzenie pełne emocji, które mi posłał spowodowało, że słowa same zaczęły opuszczać moje gardło.

- To się zdarzyło już kilka razy. Za każdym razem widzę małą dziewczynkę i mam wrażenie, że to ja nią jestem. Jest noc, a ja nie śpię, tylko chodzę po jakimś nieznanym domu, w którym szaleje pożar i nawołuję rodziców. Najpierw śniło mi się, że uratował mnie jakiś strażak. Potem śniło mi się, że ktoś mnie woła, a ja podążając za głosem docieram do zamkniętego pokoju i znowu zabiera mnie stamtąd ten sam mężczyzna. Tej nocy we śnie spotkałam jakąś inną dziewczynkę, wydaje mi się, że skądś ją znam, ale nie jestem pewna. Była taka smutna. Taka samotna. A potem krzyczała na mnie i obwiniała mnie za to wszystko, co się wydarzyło. Liam, ja nie wiem, o co w tym wszystkim chodzi. Przecież to nie mogłam być ja. Moi rodzice wcale nie zginęli w pożarze. Dlaczego mam takie dziwne sny? - Dręczące mnie już od dłuższego czasu pytania wydobywały się ze mnie jedno za drugim, a ja czułam jak ciężar powoli ustępuje. Liam objął mnie czule i wyszeptał:

- Tak mi przykro, kochanie.

Przebudzenie (cz.1.)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz