Rozdział 38.

1.6K 59 0
                                    

Pikanie respiratora zagłuszało ciszę. W powietrzu unosił się charakterystyczny zapach środków dezynfekujących. Nieruchome ciało Claya leżało bezwiednie na szpitalnym łóżku. Wszędzie dookoła znajdowały się jakieś maszyny, monitory i rurki. Lekarz wytłumaczył mi, że musieli wprowadzić go w śpiączkę farmakologiczną. Wyglądał jakby spał. Zbliżyłam się powoli do ojca, lecz muszę przyznać, że ledwo go poznałam. Dziecięce wspomnienia bardzo różnią się od tego, co widzę teraz. Pamiętałam go jako silnego mężczyznę z gęstymi czarnymi włosami i mocno zarysowanym podbródkiem. Obecnie patrzę na starszego pana, o siwych włosach i zapadniętych policzkach. Z umięśnionego kiedyś ciała zostały kości obleczone bladą skórą. Zrobiło mi się go żal. Przez dwadzieścia lat nie miałam z nim żadnego kontaktu, ale byłam pewna, że dalej wiedzie wygodne życie, przy boku jakiejś młodszej bizneswomen. Co się wydarzyło, że tak się stoczył? Miałam tyle pytań, ale musiały poczekać, aż Clay odzyska przytomność. Trudno było mi o nim myśleć jako o „tacie", bo nigdy nim dla mnie nie był. Mimo wszystko nie potrafiłam opuścić szpitala zanim nie dowiem się, co robi w mieście. Dlaczego wrócił? Poczekam, aż się obudzi.

Pielęgniarka cicho poprosiła, abym opuściła salę. Nie miałam wyjścia, wyszłam. Przed drzwiami czekał na mnie Liam. Bez słowa wtuliłam się w męskie ramiona i czerpałam tak potrzebne mi w tym momencie wsparcie.

- Chodź Isa, powinnaś odpocząć. Odwiozę Cię do domu. - zaproponował, ale nie chciałam się zgodzić. Muszę tu zostać dopóki Clay się nie wybudzi.

- Liam, Ty jedź. Pewnie jesteś zmęczony. Cały dzień Cię nie było, przyda Ci się chwila spokoju. Ja zostanę.

- Nie zostawię Cię tu samej. Albo wracamy razem albo zostaję tu z Tobą. - Głos miał zdecydowany, ale oczy wyrażały zmęczenie. Nie mogłam Mu tego robić.

- Nic mi nie będzie. Poczekam aż się obudzi. - pozostawałam przy swoim.

- Zrozum, że teraz na nic mu się nie zdasz. Jesteś zestresowana i wyczerpana. Musisz mieć siłę by przy nim trwać. To może potrwać nawet kilka dni. Wracajmy do domu, kochanie. - Nie chciałam się z nim zgodzić, ale bez wątpienia miał rację. Niechętnie przystałam na jego propozycję i wróciliśmy do rezydencji. Mini został na szpitalnym parkingu, przyda się jutro.

Jechaliśmy w ciszy. Sonia czekała na nas z kolacją, więc siłą wmusiłam w siebie odrobinę jedzenia. Następnie udałam się do sypialni i wzięłam gorący prysznic. Wszystkie wydarzenia dnia powoli docierały do mej świadomości. Emocje skumulowały się, wreszcie mogłam dać im upust, w jedyny możliwy sposób. Zaczęłam płakać jak dziecko. W głębi serca wciąż byłam małą dziewczynką, porzuconą przez ojca, zapomnianą przez matkę. Osunęłam się na mokre błękitne płytki i nie miałam siły już na nic. Nie wiem ile to trwało, ale nagle drzwi się rozsunęły i wszedł Liam z ręcznikiem w dłoni. Owinął moje słabe ciało puszystym materiałem i wziął na ręce, a następnie zaniósł do łóżka. Otarł resztki wody i zarzucił mi na ramiona ulubiony szlafrok. Łzy przestały płynąć, gdy poczułam jak kładzie się tuż przy moim boku i zamyka w klatce ramion.

Pomimo zmęczenia nie mogłam zasnąć.Wyczułam, że Liam również nie spał. Do tej pory leżeliśmy na słynne łyżeczki, ale teraz obróciłam się niezgrabnie w jego ramionach. Powiodłam wzrokiem od klatki piersiowej, na wysokości której wylądowało najpierw moje spojrzenie, do twarzy. On także patrzył na mnie, prosto w oczy. Wyglądał na niezdecydowanego. Wyraźnie się wahał. Przed czym? Nie wiem. Mężczyzna uniósł dłoń w kierunku mojej głowy i odgarnął zaplątany kosmyk włosów z czoła, a następnie złożył na nim subtelny pocałunek.

- Bardzo mi przykro z powodu Claya. - słowa Liama przerwały niezręczną ciszę.

- Jak w ogóle... Skąd wiedziałeś? - Zapytałam i dopiero teraz dotarło do mnie, że to iż Liam powiadomił mnie o wypadku ojca jest co najmniej dziwne.

- Rano dostałem pilne wezwanie do pracy, był jakiś błąd w papierach i musiałem się tym zająć. Gdy już zbierałem się z powrotem do domu, dotarło zgłoszenie o wypadku. Normalnie bym się nie przejął, akcje ratunkowe już nie należą do moich obowiązków, ale jak tylko usłyszałem to nazwisko... Naprawdę mi przykro - wydawało mi się, że mówił szczerze. Tylko wciąż pozostawała jedna niewyjaśniona kwestia.

- A skąd wiedziałeś, że Clay Haas jest moim ojcem​? Ja Ci przecież o tym nie wspominałam. - Czekałam na wyjaśnienia, które Liam bardzo niechętnie składał.

- Kochanie, już Ci kiedyś mówiłem, że znam Cie od dawna. Nigdy nie byłaś mi obca. I nigdy nie będziesz. - Obiecywał bardzo poważnym tonem, a ja mu uwierzyłam. Zresztą on mi również nie był obojętny. Ale to nie czas na takie myśli. Teraz powinno się liczyć tylko to, aby Clay wrócił do zdrowia. I żeby mi wyjaśnił, po co tu przyjechał. I tyle.   

Przebudzenie (cz.1.)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz