Jace: Ruszaj dupę bo nie będę na ciebie czekać.
Przeczytałam wiadomość, będąc w piżamie i kończąc jedzenie swoich płatek.
Rosie: Już wychodzę.
Wstaję od stołu i zaczynam kierować się w stronę swojego pokoju. Rodzice już dawno są w pracy, więc mam dom cały dla siebie. Cóż, przyzwyczaiłam się, że często ich nie ma. Praca biznesmenów jest zobowiązująca. Nie mam im tego za złe. Chociaż myśle, że gdyby tylko chcieli mogliby spędzić ze mną trochę więcej czasu. Po prostu chyba nie chcą.
Wchodzę do pokoju i wyjmuje z szafy szary sweter i ciemne jeansy. W błyskawicznym tempie staje obok lustra i wykonuje szybki makijaż, który składa się z wypełnienia brwi, tuszu do rzęs oraz korektora. Idę do przedpokoju i zakładam conversy na swoje nogi oraz zarzucam kurtkę na ramiona. Wychodzę z domu, zamykając za sobą drzwi. Szybkim krokiem podchodzę do auta Jace'a, które czeka na podjeździe. Wsiadam i zapinam pas.
- Dłużej nie można było? - jęczy, odpalając auto.
- Zobaczymy następnym razem czy się da - wzruszam ramionami z uśmiechem na twarzy.
- Widzę, że humorek dopisuje - zauważa, skręcając w prawo.
- Jak najbardziej - kiwam głową - W tym roku zamierzam się lepiej uczyć i dobrze wykorzystać ten rok.
- Wow, skąd ta nagła zmiana?
- Nie wiem, to już druga liceum, czas przestać być dzieckiem - wzruszam ramionami.
- Kim jesteś? - spogląda na mnie z dziwnym wyrazem twarzy.
- Znasz mnie od dziecka, suko - posyłam mu całusa w powietrzu, a kiedy słyszę swoją ulubioną piosenkę, pogłaśniam radio.
Resztę drogi spędzamy na wygłupianiu się do rytmu piosenki One Direction. Sądzę, że nie mogłam mieć lepszego początku roku.
Podjeżdżamy pod szkołę i wychodzimy z samochodu. Na widok budynku, który znajduje się przede mną zbiera mnie na wymioty.
- Jeszcze tylko dwa lata i wyjedziemy na studia - szepcze, oplatając mnie ramieniem.
- Do Nowego Jorku - dodaję.
- Och, zdecydowanie tam - kiwa głową, ciągnąc za klamkę od drzwi wejściowych.
Przekraczamy próg i dość pewnym krokiem idziemy pod sale, w której mamy pierwszą lekcje. To nie tak, że w szkole jesteśmy niewiadomo kim. Jesteśmy zwykłymi ludźmi. Każdy nas zna, raczej każdy nas lubi. Nikt nas nie wielbi. I dobrze.
Siadamy na ławce i wyciągamy swoje smartfony, wystukując na nich wiadomości oraz sprawdzając nowości, które pojawiły się w internecie.
Mama: Jedziemy dziś z tatą na wyjazd służbowy, wrócimy za tydzień. Masz coś przeciwko?
Jezus. Czy to, że będę miała coś przeciwko coś zmieni? Oczywiście, że nie. I tak pojadą, ponieważ to ich praca, już to przerabiałam. Przywykłam do bycia samą w domu. To zdarza się zbyt często, niż często. W większości towarzyszy mi wtedy Jace, ale zdarza się, że i on nie może. Zostaje wtedy sama. Nienawidzę samotności.
Rosie: Nie. Bawcie się dobrze :)
Chowam telefon do torebki. Spoglądam na Jace'a, który wzrok utkwiony ma ekranie swojego telefonu. Pstrykam mu palcami przed oczami, sprawiając, że na mnie spogląda.
- Robimy coś dzisiaj po szkole? - pytam go.
- Mam dziś randkę z Bethany, zapomniałaś?
Auć.
- Och, no tak - uśmiecham się zakłopotana.
- A co?
- Nie, nic - kręcę głową - Po prostu moi rodzice znów wyjeżdżają i myślałam, że wpadniesz na pizzę. Ale spoko, najwyżej więcej dla mnie - śmieję się w miarę prawdziwie.
- Jeśli chcesz to odwołam...
- Zwariowałeś? - patrzę na niego, jak na kosmitę - Nie ma nawet takiej opcji.
Jace odpuszcza temat, ponieważ dzwoni dzwonek. Leniwie wstaje z ławki i wchodzę do klasy. Standardowo zajmuje ostatnie miejsce w ławce, a Jace siada obok mnie. Po chwili do klasy wchodzi pani od biologi. Wredna baba.
- Witajcie, klaso - kładzie swoją teczkę na biurku, obdarzając nas swoim spojrzeniem - Jak minęły wam letnie ferie?
Pani Bruce to pięćdziesięciolatka, która za nic w świecie nie potrafi uczyć, a wymaga od nas wszystkiego. Oprócz tego często bywa zgorzkniała i pełna zawiści. Cóż.
- Nieważne - macha dłonią i siada na krześle - Proszę otworzyć... - próbuje zaczynać lekcje, kiedy drzwi od sali otwierają się z hukiem.
Stoi w nich chłopak. O Boże, jest cholernie przystojny. Wysoki, ma z metr osiemdziesiąt, co przy moim metr sześćdziesiąt cztery czyni go zdecydowanie wyższym. Ma brązowe włosy. które są niedbale ułożone oraz czekoladową karnację, wyrysowane kości policzkowe i dołeczki w policzkach. Ubrany jest w czarny t-shirt i tego samego koloru jeansy z dziurami na kolanach. Jego kolczyk w wardze jest wyjątkowo pociągający.
Chłopcze, czy mogę za ciebie wyjść?
Chłopak zamyka drzwi i pewnym krokiem podchodzi do pełnej zdziwienia nauczycielki, szepcząc jej coś na ucho. Ta kiwa głową i zaczyna:
- To jest wasz nowy kolega, będzie chodzić z wami do klasy - mówi znudzona nauczycielka - Prosze, przedstaw się - zwraca się do niego.
Cała klasa zaczyna szumieć. Każdy zaczyna rozmawiać z każdym. W Brownhills rzadko zdarza się nowy uczeń, w dodatku taki przystojny. Jest to niemała sensacja.
- Muszę? - wywraca oczami.
- Tak - kiwa głową nauczycielka.
- Jestem Dylan i jestem cholernie znudzony tym całym gównem - mówi bez większego zainteresowana, a następnie bez żadnego pozwolenia po prostu siada sobie w wolnej ławce, przede mną i Jace'em, rzucając plecak na krzesło obok.
Nauczycielka zbywa jego słowa, sprawdzając obecność.
Każda z dziewczyn ma wzrok utkwiony w jego osobie.
- Och, okej - kiwa głową nauczycielka, kiedy ja z Jace'em szepczemy do siebie coś na temat jutrzejszego dnia, ponieważ ma odbyć się impreza - Sądzę, że jeszcze nie zdążyłeś dokładnie poznać naszej szkoły Dylan'ie, więc Rosie oprowadzi cię po tej lekcji - kiwa głową w moją stronę, a ja mam ochotę ją zabić.
Brunet obraca się i obarcza mnie swoim spojrzeniem. Jego oczy są brązowe, jak czekolada.
Czy mogę je zjeść?
Patrzy na mnie przez chwile, nie odrywając wzroku od mojej osoby. Czuje się skrępowana, kiedy analizuje każdy detal mojej osoby. I cały czas ma na sobie to zimne, chłodne spojrzenie.
- Boże - mruczy pod nosem z niezadowoleniem i odwraca się ode mnie.
Marszczę brwi.
- Boże co? - wybucham.
- Rosie, spokój - szepcze Jace do mojego ucha.
- Nie! - krzyczę szeptem - Nie będzie na mnie boziował.
- Wyluzuj - gładzi mnie po plecach, a ja słyszę prychnięcie pod nosem ze strony tego dupka.
Czuje, jak cała czerwienie się ze złości. Co za pajac! Nie jestem przecież jakaś trędowata. Cóż, w mojej klasie jest wiele ładniejszych dziewczyn ode mnie, ale bez przesady. Jestem, jak już wcześniej wspominałam, dość niska, moja figura jest w normie, mam kobiece kształty i średniej wielkości piersi. Moje włosy są brązowe i sięgają mi za łopatki, a oczy mam koloru niebieskiego. Nic nadzwyczajnego.
Całą lekcje nie mogę się skupić i wypalam dziury w czarnym t-shirtcie tego dupka.
CZYTASZ
Baby, it's complicated
Teen FictionNaiwna nastoletnia miłość. Niezrozumiała, pełna niedomówień, czasami bez sensu, źle zaczęta, błędna, pełna pomyłek i złych zachowań. A jednak wciąż miłość. I to, cholernie, silna. Wiedziałam, że jest idealny i go pokochałam. Później zobaczyłam, że...