Wstawiam jeszcze raz, bo wcześniej niestety niektórzy nie mieli :(
Otwieram oczy, obracam się na drugi bok i przeżywam duże rozczarowanie, ponieważ w łóżku nie ma Dylana. Cóż, byłam pijana i tak, cholernie, boli mnie głowa, ale doskonale wszystko pamiętam.
Cholera, nigdy więcej nie pozwólcie mi pić!
Siadam na brzegu łóżka i spoglądam na regał, na którym leżą tabletki oraz woda. Przypominam sobie jak upiłam się dość dawno temu i Dylan również zostawił mi tabletki i wodę na szafce. Uśmiecham się. Minęło już trochę czasu, a my nadal tkwimy na dziwnym etapie. Wzdycham i połykam tabletki, popijając je wodą.
Wstaję z łóżka. Łóżko Kelsey jest puste, pewnie śpi sobie u Gwena. Niezła, wie jak się ustawić. Idę do łazienki, w której biorę prysznic, myję włosy i zęby, suszę włosy, myje zęby i się maluję. Następnie wracam do pokoju i ubieram się w czarne jeansy, czarny t-shirt i dużą jeansową kurtkę. Sprawdzam godzinę i z przykrością stwierdzam, że muszę iść na śniadanie.
Właściwie to jestem, cholernie, głodna, więc jednak się cieszę.
Właściwie to zawsze jestem, cholernie, głodna.
Kręcę głową i z uśmiechem na ustach wychodzę z pokoju. Uśmiech znika, kiedy spostrzegam Bena, a obok niego Dylana, a drzwiach, stojącą Ashley, która jest w staniku i krótkich spodenkach, które równie dobrze mogłyby robić za majtki.
Co za dziwka.
Dylan opiera swoją dłoń o framugę drzwi, a ta suka, Ashley, uśmiecha się do niego tak słodko, że mam ochotę zeżygać się cukrem. Zaciskam piąstki. Co ona tam, do cholery, robi?
Stop.
Nie powinnam być o niego zazdrosna, nie jesteśmy razem.
Pieprzyć to, że nie jesteśmy razem, niech ta suka zabiera swój wzrok z niego chyba, że woli zostać ślepa.
Uspokój się.
Biorę głęboki oddech i przechodzę obok tej dwójki, jakby wcale mnie to nie obchodziło. W głębi serca jest mi przykro, jestem wkurzona i mam ochotę wydrapać oczy Ashley, a Dylana walnąc z całej siły w nos, jednak, niestety, nie robię tego. Zamiast tego idę prosto na śniadanie, na którym nakładam sobie podwójną porcję naleśników, dużego shake'a i tosta z serem i pieczarkami. Siadam przy stoliku z Kelsey, Gwen'em, Bethany, Jace'em i kilkoma innymi osobami ze szkoły.
- Wczoraj było zajebiście, w dodatku dziś mamy dzień wolny! - piszczy Meghan - Co zamierzacie robić?
Zmuszam się, żeby nie przewrócić oczami na widok całujących się Jace'a i Bethany, zamiast tego wgryzam się w tosta.
- Ja i Beth idziemy do jakiejś restauracji - mówi Jace.
Gdyby jej nie było to JA poszłabym z tobą do restauracji.
Zaciskam piąstki ze złości, starając się uspokoić.
- Ja i Kate chcemy iść na jakąś imprezę - mówi Alice.
- Ja zabiorę Kelsey w pewno miejsce - mówi Gwen, uśmiechając się do mojej przyjaciółki, która z miłości nawet nie zwraca na mnie uwagi.
Kelsey odwzajemnia mu uśmiech i popija łyk soku, starając się ukryć to, że jest podekscytowana. Przede mną nic się nie ukryje, znam ją już za dobrze i wiem, że wewnątrz cieszy się jak małe dziecko. Ja też cieszę się z jej szczęścia, bardzo.
CZYTASZ
Baby, it's complicated
Teen FictionNaiwna nastoletnia miłość. Niezrozumiała, pełna niedomówień, czasami bez sensu, źle zaczęta, błędna, pełna pomyłek i złych zachowań. A jednak wciąż miłość. I to, cholernie, silna. Wiedziałam, że jest idealny i go pokochałam. Później zobaczyłam, że...