Pięć minut, dziesięć, piętnaście, osiemnaście... dwie godziny w kozie to stanowczo za dużo. W dodatku ten dupek postanowił nie przyjść. Tak więc skończyłam siedząc tutaj sama. Jest piątek, więc nie ma co się dziwić, że większość uczniów woli przestrzegać zasad, aby móc w pełni korzystać z weekendu.
Nie ja.
- I po co ci to było? - pyta mnie Bruce, siedząca za biurkiem.
Unoszę głowę i obarczam ją znudzonym i obojętnym spojrzeniem. Kobieta siedzi wygodnie na krześle i popija kawę. Zastanawiam się czy torturowanie uczniów sprawia jej przyjemność?
- Nie chciałaby pani pójść do domu? - pytam szczerze zaciekawiona - No wie pani, do męża albo do dzieci? - kobieta unosi brwi - W porządku, chociaż do kotów? - tym razem je marszczy i patrzy na mnie surowo - Okej, już nic nie mówię - mruczę, opuszczając wzrok.
Słyszę prychnięcie pod nosem, więc unoszę głowę. Mój wzrok przykuwa Dylan, stojący w framudze drzwi.
- Księżniczka postanowiła się pojawić? - sarkam, jednak widząc spojrzenie Bruce, obracam głowę, wstrzymując śmiech.
- Witam Pana, Panie O'brien - śmieje się pod nosem - Proszę zająć miejsce.
I nic? Nie zostanie ukarany za spóźnienie? To niesprawiedliwe!
- Co za szkoła - mruczę pod nosem, przepełniona złością.
- Mówiłaś coś, Rosie? - unosi głowę, a ja otwieram usta, aby coś powiedzieć, lecz równie szybko je zamykam - Tak myślałam - posyła mi szyderczy uśmiech, a ja, jak sądzę, mam chęć mordu narysowaną na twarzy - Idę na chwile do pokoju, bądźcie cicho - wstaje z krzesła - I pamiętajcie, bez żadnych numerów - grozi nam palcem, wychodząc.
- To co, zwijamy się? - chłopak obraca się w moją stronę.
- Chyba śnisz - kręcę głową - Nie będę siedziała tutaj trzech godzin w poniedziałek.
Zasady w naszej szkole są jasne:
1 wykroczenie w ciągu tygodnia - godzina w kozie.
2 wykroczenie - dwie godziny.
3 wykroczenie - trzy godziny.
4 wykroczenie - powiadomienie rodzica.A później konsekwencje są zdecydowanie większe. Nic fajnego, tak więc, wole dać sobie ma wstrzymanie.
- Nie pękaj, skarbie - uśmiecha się łobuzersko.
Wywracam oczami.
- Chcesz to idź, przecież ci nie zabraniam - wzruszam ramionami.
Tak naprawdę chcę, żeby został.
Nie, nie chcesz tego.
Oczywiście, że chcę.
Przestań!
Nie przestawaj!
- Jesteś straszna - stwierdza rozbawiony.
Ugh, czy właśnie, po raz kolejny, kłóciłam się ze sobą w swojej głowie? Jestem popieprzona.
- Uznam to za komplement - uśmiecham się pod nosem, biorąc telefon do rąk.
Krzywię się, widząc od kogo dostałam wiadomości.
Jace: Jesteś zła?
Jace: Oczywiście, że jesteś.
Jace: Kochanie... Pogadamy jutro?Kręcę głową i chowam urządzenie do kieszeni. Chce pogadać jutro, nie dziś. Dziś jest z nią i nie ma dla mnie czasu. Zeszłam na boczny tor, to już pewne. Podpieram się głową o rękę i wzdycham. Nie mam pojęcia co robić.
CZYTASZ
Baby, it's complicated
Teen FictionNaiwna nastoletnia miłość. Niezrozumiała, pełna niedomówień, czasami bez sensu, źle zaczęta, błędna, pełna pomyłek i złych zachowań. A jednak wciąż miłość. I to, cholernie, silna. Wiedziałam, że jest idealny i go pokochałam. Później zobaczyłam, że...