Otwieram oczy i czuję czyjeś dłonie na sobie. Obracam głowę, aby napotkać, śpiącego blondyna, który leży na poduszce obok i oplata mnie dłońmi w talii. Uśmiecham się szeroko. Zręcznym ruchem uwalniam się z jego objęć i wychodzę z łóżka. Po cichu idę do toalety. Zamykam za sobą drzwi i podchodzę do lusterka. Pożyczam szczoteczkę Jace'a i myje nią zęby, następnie przemywam twarz. Sięgam na najwyższą szafkę i zdejmuje z niej moją awaryjną kosmetyczkę, która jest tutaj zawsze, kiedy zostaje na noc u mojego przyjaciela, co zdarza się dość często, ponieważ albo moich rodziców nie ma albo są i mają mnie w dupie. Aby dłużej nie myśleć o rodzicach wykonuje szybki i delikatny makijaż. Jak to jest, że mam u Jace'a kosmetyki i ciuchy, a nigdy nie pomyślałam o zabraniu swojej szczoteczki? Cóż, to trochę dziwne.Załatwiam jeszcze swoją potrzebę i wychodzę z toalety. Jace właśnie się przebudził. Stoi przede mną w samych majtkach i, o kurde, wygląda zabójczo. Na moje policzki wpływa rumieniec. Chrząkam i podchodzę do szafki i otwieram drugą szufladę, która należy do mnie.
- Dzień dobry, aniołku - słyszę za sobą, więc odwracam się w stronę blondyna.
Jestem dosłownie naprzeciwko niego. Dzielą nas milimetry.
- Cześć - z uśmiechem całuje jego policzek - Jak się spało?
- Najlepiej na świecie - uśmiecha się - A tobie?
- Domyśl się - mruczę, wyjmując przypadkowy t-shirt i jeansy oraz bieliznę - Odwróć się, chcę się ubrać - mówię twardo.
Blondyn prycha pod nosem z uśmiechem i odwraca się plecami do mnie. Jak najszybciej zakładam na siebie ciuchy.
- Już? - jęczy.
- Tak - śmieję się - Twoi rodzice są już w pracy? - pytam.
- Aha - kiwa głową - Idź zrobić nam śniadanko, co ty na to? - uśmiecha się słodko.
- Niech ci będzie - wywracam oczami.
Wychodzę z pokoju, zostawiając w nim Jace'a. Schodzę po schodach i idę prosto do kuchni. Zawsze była tutaj jeszcze siostra Jace'a, ale aktualnie jest na wycieczce szkolnej. Tęsknie za nią. Wzdycham i zabieram się za robienie śniadania dla naszej dwójki. Wyjmuję potrzebne składniki na zrobienie naleśników. Oczywiście kilka z nich (standardowo) ląduje w koszu, ponieważ moje umiejętności kulinarne nie należą do najlepszych, jednak koniec końców udaje mi się zrobić dziesięć naleśników. Kładę je na talerz, który następnie kładę na stole. Dokładam tam jeszcze syrop klonowy, masło orzechowe i dżem.
- Jace, streszczaj dupę! - krzyczę, siadając do stołu.
- Już idę, aniołku - słyszę w odpowiedzi.
Lubię, kiedy nazywa mnie aniołem. Robi tak zawsze wtedy, kiedy jest lub było mi smutno, ale też czasami po prostu, bez przyczyny. Mówi tak odkąd pamiętam.
Najpierw miałam zamiar poczekać na blondyna, jednak kiedy tak siedziałam i patrzyłam na naleśniki po prostu nie mogłam ich nie zjeść, wiec biorę jednego naleśnika i smaruję go masłem orzechowym. Następnie zaczynam go jeść.
Po upływie może pięciu minut, przez które zdążyłam zjeść już kolejnego naleśnika, tym razem z dżemem, Jace przychodzi na dół i zajmuje miejsce naprzeciwko mnie.
- Widzę, że się postarałaś - stwierdza z uśmiechem.
- Jak zawsze - odpowiadam z udawaną dumą.
- Mam pierwszą biologię, chcesz mnie zabić? - jęczy, wgryzając się w naleśnik.
- Zrobię to nawet za darmo - cmokam.
CZYTASZ
Baby, it's complicated
Teen FictionNaiwna nastoletnia miłość. Niezrozumiała, pełna niedomówień, czasami bez sensu, źle zaczęta, błędna, pełna pomyłek i złych zachowań. A jednak wciąż miłość. I to, cholernie, silna. Wiedziałam, że jest idealny i go pokochałam. Później zobaczyłam, że...