11: „Nie wiedzą, co tracą, kochanie"

42.6K 1.4K 1.5K
                                    


Zaciągam się przepysznym zapachem miejsca, do którego weszliśmy.

- Jesteś kurewsko pokręcona - stwierdza, patrząc na mnie z rozbawieniem.

Wywracam oczami.

- Kocham Mc'donalda. Ty nie? - dziwie się, idąc w stronę kasy, aby móc coś sobie zamówić.

- Zależy. Pracują tutaj niezłe laski, dlatego lubię tutaj przyjeżdżać - stwierdza, wkładając dłonie do kieszeni swoich ciemnych jeansów.

Przełykam ślinę.

- Zawsze to jakiś sposób na próbę ustatkowania się - wzruszam ramionami.

- Nie chce się ustatkować.

- Jak to? - Marszczę brwi.

- Po prostu, kochanie. Szukam rozrywki, nie zobowiązania.

Krzywię się na jego słowa. To takie typowe zachowanie głupiego, zapatrzonego w siebie egoisty. Szukam rozrywki, nie zobowiązania. Ha ha, dobre mi sobie. Co za palant.

- Fajnie - mruczę - Co będziesz jadł? - zmieniam temat - Ja chce duże frytki, dużą cole i cheeseburgera. - zakładam ręce na piersi i uśmiecham się szeroko - Oczywiście teraz ja płacę.

- Nie bądź śmieszna - kręci głową rozbawiony.

- Mówię serio. Albo niech chociaż każdy zapłaci za siebie.

- Dlaczego tak bardzo ci na tym zależy?

- Ponieważ nie chcę, żebyś za mnie płacił, jakbym była jakąś twoją utrzymanką - krzywię się.

Brunet wywraca oczami i mierzwi moje włosy. Patrzę na niego zdziwiona i prycham pod nosem.

- Więc udajmy, że jesteś moją córką. Będąc twoim ojcem muszę za ciebie zapłacić - mruczy.

- Skoro jesteś moim ojcem nie możesz mnie całować - mówię.

Rosie, jaka ty jesteś głupia!

Brązowooki krzywi się.

- I tu mnie masz - akcentuje swoje słowa palcem - To moja największa słabość - szepcze do mojego ucha, powodując motylki w moim brzuchu, ściśnięcie gardła i przyspieszone bicie serca - Ale zasady są po to, by je łamać, kochanie.

I odchodzi ode mnie, podchodząc do kasy i składając zamówienie. Podczas gdy ja staram doprowadzić się do porządku. Przełykam ślinę i mrugam dwa razy. Boże, to było... W swoim życiu nie spotkałam jeszcze osoby, która pociągałaby mnie tak bardzo jak Dylan.

- A teraz zrobię to, co chciałem zrobić odkąd cię zobaczyłem - mówi, kiedy odwraca się w moją stronę.

Wlepiam w niego swoje spojrzenie i nerwowo bawię się gumką, będąca na moim nadgarstku. Brunet oblizuje wargi i nie zwracając uwagi na to, że jesteśmy w miejscu publicznym podchodzi do mnie i zatapia swoje wargi w moich ustach. Pocałunek jest krótki, ale ma w sobie to coś. Kiedy brunet odsuwa swoje usta od moich przybliża je jednak po raz kolejny i składa na moich wargach ostatniego, szybkiego całusa. To takie urocze. Następnie uśmiecha się do mnie, ukazując swoje dołeczki i idzie odebrać nasze jedzenie.

Rozglądam się naokoło. Każdy patrzy na mnie z zazdrością lub maślanymi oczami. Przełykam ślinę. To trochę głupie tak całować się przy wszystkich. Jednak nie żałuje tego. To był zdecydowanie najlepszy pocałunek w całym moim życiu.

Odchrząkuje i siadam przy wolnym stoliku. Dylan dołącza do mnie po chwili i zajmuje miejsce na przeciwko. Podaje mi moje jedzenie.

- Dziękuje - uśmiecham się do niego.

Baby, it's complicatedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz