Rano budze się w dobrym humorze. Ciekawa jestem, co dziś mnie spotka. Wychodzę z łóżka, zakładając na swoje nogi kapcie minnie mouse.
Kocham Minnie Mouse.
Uśmiech sam przykleja mi się na usta. Czuję, że dzisiejszy dzień będzie dobry. Podchodzę do lustra, wiszącego na mojej ścianie. Zadowolona stwierdzam, że kilka pryszczy, które zamieszkiwały na moich policzkach postanowiło się wyprowadzić. Uf. Dłużej nie zwlekając podchodzę do drzwi i otwieram je delikatnym pociągnięciem za klamkę. Schodzę po schodach, wędrując ku kuchni. Kiedy rodzice są na wyjeździe służbowym najbardziej kocham poranki. Są wtedy takie spokojne, mam czas tylko dla siebie; nie muszę kłócić się z nikim o ostatnią bułkę lub ostatnie krople wody z czajnika, które zostały zagotowane.
Podchodzę do blatu i sięgam po czajnik, wlewam do niego wodę i nastawiam ją. W między czasie smaruje dżemem dwie kromki chleba i do pustego kubka wkładam woreczek herbaty. W oczekiwaniu na zagotowanie się wody, wyjmuje telefon i stukam sms do Jace'a.
Rosie: O której po mnie będziesz?
Jace: Kurwa.
Rosie: Hm?
Jace: Nah, słońce zapomiałem, że umówiłem się dziś z Bethany. Mam po nią przyjechać. Nie obrazisz się?Czemu nie możemy pojechać w trójkę?
Ponieważ on chce być z nią sam.
Będzie ją całował i przytulał.
Będzie mówił jej te wszystkie rzeczy, które dawniej wymawiane były tylko w twoją stronę.
Będzie się do niej uśmiechał, tak samo jak do ciebie.
Będzie z nią, nie z tobą.
Nie zauważam kiedy kubek, który trzymałam w drugiej ręce pod wpływem mocnego ścisku, upada na podłogę.
- Kurwa - klnę pod nosem, zbierając szkło z podłogi.
Po chwili poddaje się i stwierdzam, że poodkurzam, kiedy wrócę ze szkoły. Wyjmuje z szafki nowy kubek i zalewam herbatę wodą. Postanawiam nie odpisywać Jace'owi, czuje do niego lekki żal, którego za wszelką cenę nie mogę od siebie odsunąć. Czuje się zastąpiona, okropnie odsunięta na boczy tor. To paskudne uczucie, nie życzę go swojemu najgorszemu wrogowi.
W ciągu kolejnych dziesięciu minut zjadam śniadanie. Sprzątam talerz jak i kubek, następnie idę do przedpokoju. Zakładam kurtkę na swoje ramiona i trampki na nogi. Zastanawiam się jak dostanę się do szkoły? Mieści się ona jakieś osiem kilometrów od mojego miejsca zamieszkania, więc jeśli pójdę pieszo nie zdążę na pierwszą lekcję, jaką jest matematyka. Matematyka, z którą od zawsze mam problem. Matematyka, której za nic nie mogę opuścić, ponieważ już jedna lekcja, na której mnie brakuje oznacza kompletną pustkę w mojej głowie.
Sprawdzam autobusy i z przykrością stwierdzam, że albo nie potrafię posługiwać się rozkładem jazdy albo żaden autobus nie jedzie o godzinę, która odpowiadałaby moim lekcją. Cholera jasna. Zmuszona jestem więc pokonać drogę biegiem.
Wychodzę z domu, zamykając za sobą drzwi. Nie tracąc czasu po prostu zaczynam biec. Będę w szkole na czas, tak myśle, ale będę spocona i śmierdząca. To okropne.
Dzięki Jace.
Po przebiegnięciu jakoś ponad kilometra mój telefon zaczyna dzwonić. Wyciągam go, ale kiedy widzę imię Jace'a na wyswietlaczu, odrzucam połączenie.
W zwyczaju mam dość długo chować złość i obrażać się o głupoty. Taka po prostu jestem.
Po kilku minutach obok mnie zatrzymuje się auto. Skądś je znam...
CZYTASZ
Baby, it's complicated
Teen FictionNaiwna nastoletnia miłość. Niezrozumiała, pełna niedomówień, czasami bez sensu, źle zaczęta, błędna, pełna pomyłek i złych zachowań. A jednak wciąż miłość. I to, cholernie, silna. Wiedziałam, że jest idealny i go pokochałam. Później zobaczyłam, że...