Rano budzi mnie słońce, padające przez okno. Otwieram oczy, aby po chwili ponownie je zamknąć. Obracam się na drugą stronę i zamykam oczy jeszcze na kilka minut, pięć może dziesięć. W końcu jest sobota. Finalnie sięgam po telefon i spostrzegam, że mam aż dwadzieścia nieodebranych połączeń; 19 od Dylana i jedno od Kelsey. Uch, myślałam, że dał sobie spokój. Ciekawe czy długo jeszcze tam stał.Po kilku minutach schodzę z łóżka i wkładam kapcie na nogi. Zakładam bluzę na ramiona i schodzę na dół, idąc w stronę kuchni. Ciekawe kiedy rodzice wrócą? Nie chce tego, ale nie ma ich już dość długo, wiec chcąc czy nie, zaczynam się trochę niepokoić.
W kuchni robię sobie cztery tosty z keczupem i herbatę. Stawiam jedzenie na stoliku przed telewizorem, który następnie włączam. Siadam na kanapie i okrywam się kocem bez opamiętania, zagłębiając się w serial.
Mija dziesięć minut, podczas których zdążam zjeść dwa tosty i wypić trochę herbaty. Kiedy chcę sięgnąć po kolejnego tosta słyszę dziwne szmery, dochodzące zza drzwi. Marszczę brwi. To dziwne, może to listonosz?
Bez zastanowienia podrywam się z kanapy i podchodzę do drzwi. Zaglądam przez wizjer i staję w bezruchu. To Dylan. Siedzi pod moimi drzwiami, siedział pod nimi całą noc.
- Upadłeś na głowę? - pytam zdenerwowana, otwierając drzwi.
Brunet faktycznie przewraca się, uderzając głową o chodnik. Krzywię się.
- Czekałem aż mnie wpuścisz - cedzi.
Wywracam oczami.
- Napisałam ci, że tego nie zrobię - bronię się.
- Powinienem mieć szanse, żeby się wytłumaczyć - stwierdza zdenerwowany.
- Już miałeś swoją szanse, którą zaprzepaściłeś, kiedy zmieszałeś mnie z błotem po raz drugi - zakładam ręce na piersi.
Nie ma mowy, żebym dała za wygraną.
- I o to właśnie mi chodzi! Zrobiłem to dla twojego dobra - unosi się, wstając z podłogi i wycierając ręce w swoje ciemne jeansy.
Nawet po nocy spędzonej na wycieraczce pod moimi drzwiami Dylan jest przystojny. Jego kości policzkowe są zarysowane, dołeczki widoczne, a włosy wyglądają dobrze, kiedy są zmierzwione w każdą możliwą stronę.
- Dla mojego dobra? - powtarzam - Błagam, skończ robić z siebie głupka.
Dlaczego mu właściwie tak bardzo zależy? Nie jestem dla niego nikim ważnym. Ma wiele dziewczyn na wyciągnięcie ręki, nie jestem mu potrzebna.
- Mam propozycje. Ty pozwolisz wziąć mi, pieprzony, prysznic, zjeść coś i wytłumaczyć ci to całe gówno, a później jeśli mnie poprosisz to wyjdę i zapomnę o twoim istnieniu. Zgoda?
Przegryzam wewnętrzną stronę policzka, patrząc na niego niepewnie. Zapomnę o twoim istnieniu nie brzmi dobrze.
- Zgoda - wzdycham, wpuszczając go do środka.
Mówię Dylanowi, że może wziąć prysznic i wręczam mu za małe ciuchy mojego ojca. Następnie robię mu pięć tostów i herbatę oraz kończę swoje śniadanie.
Po dziesięciu minut Dylan wychodzi z łazienki. Wstrzymuję oddech. Wygląda zabójczo, kiedy stoi przede mną w mokrych włosach, białym t-shirtcie i niebieskich spodenkach. Przełykam ślinę i zmuszam się, aby odwrócić wzrok.
- Zrobiłam ci śniadanie - oznajmiam.
- Dzięki, kochanie - mruczy, siadając na kanapie i biorąc tosta do ręki.
CZYTASZ
Baby, it's complicated
Teen FictionNaiwna nastoletnia miłość. Niezrozumiała, pełna niedomówień, czasami bez sensu, źle zaczęta, błędna, pełna pomyłek i złych zachowań. A jednak wciąż miłość. I to, cholernie, silna. Wiedziałam, że jest idealny i go pokochałam. Później zobaczyłam, że...