Minęły dwa tygodnie od mojego ostatniego wyjścia z Dylanem. Po odwiedzeniu Sophii wróciliśmy do rzeczywistości - on zawoził mnie i odwoził ze szkoły, chodziłam na jego treningi i czasami chodziliśmy do kina, codziennie byłam u Sophii. Weekend, kiedy rodzice przyjechali spędziłam u Kelsey. Wróciłam w niedziele. Dali mi pieniądze i pojechali. Oprócz tego przez te dwa tygodnie ciągle widywałam się z Kelsey, ta dziewczyna to moje największe wsparcie. Z Jace'em wszystko stanęło w miejscu. Nawet przestałam widywać go na przerwach, bo teraz ten jada na dziedzińcu, a swój plan lekcji zmienił, aby podpasować go pod plan Bethany. Żałosne. Nasza przyjaźń wisi na włosku, na rozdwojonym, łamiącym się włosku.
Wzdycham i zmieniam pozycję na kanapie. Kocham soboty. Dziś spędzam dzień ze słodkimi kłamstewkami. Prycham pod nosem i biorę do ręki kilka chipsów, które następnie lądują w mojej buzi.
Biorę telefon do ręki i odpisuje na sms'y.
Kelsey: To jakaś porażka. Praktycznie nigdzie nie ma tutaj zasięgu, nie mówiąc już o żywej duszy w tej dziurze. Najgorszy weekend!
Kręcę głową z uśmiechem na ustach. Biedna Kelsey pojechała z dziadkami na farmę na cały weekend. To jakaś farma znajomych jej dziadków, ponoć jest na totalnej wsi.
Rosie: Ha ha ha... miłej zabawy!
Po godzinie robię się głodna, więc zjadam lunch w postaci naleśników z czekoladą. Szczęśliwa ponownie siadam na kanapie, jednak moje szczęście nie trwa długo, ponieważ ktoś wręcz wali w drzwi wejściowe. Zirytowana wstaję z kanapy i podchodzę do nich, aby otworzyć je natarczywemu gościowi.
- Tina? - dziwię się, kiedy przed moimi oczami pojawia się dziewczyna mojego brata, która ściera łzy, płynące z jej policzków - Co się stało? - pytam, otwierając drzwi szerzej, aby dziewczyna mogła wejść do środka.
Tak też robi. Zajmuje miejsce na kanapie, a ja siadam obok niej przyglądając się jej z niepokojem. O co chodzi? Czy coś nie tak z Riley'em? Biorę oddech.
- Rosie... oni go nie wypuszczą - ryczy.
Unoszę brwi, próbując sobie to wszystko poukładać. Jak to go nie wypuszczą?
- Ale... ale przecież powiedziałaś, że wyjdzie za osiem, a w zasadzie już siedem, prawie sześć, miesięcy - mówię, kręcąc głową.
- Tak, bo tak miało być - pociąga nosem - Ale się rozmyślili.
Otwieram szeroko oczy. Czy ja się właśnie przesłyszałam?
- Jak to się, do cholery, rozmyślili? - pytam obudzona.
- Po prostu - wzrusza ramionami, ścierając łzy z policzków - Riley wyjdzie dopiero za trzy lata. Trzy, pierdolone, lata, rozumiesz?
Spoglądam na nią ze współczuciem.
- Tak bardzo mi przykro, Tina.
- Mi też jest przykro - kiwa głową - Mam do ciebie prośbę... - waha się sama ze sobą.
- Jaką? - pytam.
- Rosie... jest mi tak ciężko, nie potrafię już tak dłużej. Naprawdę długo nad tym myślałam, ale to jedyna rozsądna decyzja. To koniec mnie i Riley'a, my po prostu nie możemy być razem. To zbyt długo, nie umiem tyle czekać. Nie będę w stanie mu o tym powiedzieć... - ciągnie, wstając z kanapy - Ty musisz to zrobić. Proszę - patrzy na mnie błagalnie.
Czy ona oszalała? Może zapomnieć! Riley to dobry człowiek, a jeśli ta... jeśli Tina chce z nim zerwać to on zasługuje przynajmniej na zerwanie z klasą i szacunkiem. Nie rozumiem... jak ona może zostawiać go w tak trudnym dla niego momencie? Mówiła, że go kocha. Gówno prawda. Gdyby go kochała byłaby gotowa poświecić dla niego wszystko, a taka nie jest. Serce łamie mi się na pół, kiedy wyobrażam sobie ból, który będzie czuł Riley. On tak bardzo ją kocha. Zrobiłby dla niej wszystko, a ona chce go zostawić.
CZYTASZ
Baby, it's complicated
Teen FictionNaiwna nastoletnia miłość. Niezrozumiała, pełna niedomówień, czasami bez sensu, źle zaczęta, błędna, pełna pomyłek i złych zachowań. A jednak wciąż miłość. I to, cholernie, silna. Wiedziałam, że jest idealny i go pokochałam. Później zobaczyłam, że...