- Mary? Na brodę Merlina dzieciaku! Spóźnisz się do pracy! - wykrzykiwała pani Sheen, robiąc nalot na pokój młodej dziewczyny. Zdenerwowana kobieta odsunęła zasłony, jednak jak na Londyn przystało nie mogła spodziewać się choć odrobiny słonecznego światła. Widok czarnych chmur i kropel na oknie wprowadzał depresyjny nastrój i prosił się o zostanie w łóżku. - No już!
Mary wychyliła niebieskie oczy spod kołdry, obserwując nadętą współlokatorkę. Przeklęła się w myślach, bowiem na wszystkich mieszkańców stolicy trafiła na tak stanowczą czarownice. Siwowłosa kobieta pokręciła głową, opuszczając jej sypialnie.
-Och...- jęknęła młoda dziewczyna i zwlekła się z łóżka.- Dlaczego tak wcześnie...?- nieprzyjemny chłod zaatakował jej chude nogi. Sunąc kapciami po podłodze ruszyła w stronę łazienki i stanęła przed lustrem. Dziewczyna przemyła twarz letnią wodą, po czym wzięła się za rozczesywanie swoich włosów, które ścięte były do ramion. Lekko podkręcane przy końcówkach wyglądały jakby nierówno spała. Delikatny, kobiecy makijaż nie zajął jej więcej niż sześć minut i tyle samo czasu ubiór.
Założyła na siebie łososiową koszule nerwowo zapinając jej drobne guziki oraz szarą spódnice przed kolana. W pośpiechu wykonała resztę porannej toalety, po czym zbiegła do kuchni gdzie czekały na nią kanapki na teraz i do pracy. Brunetka starała się jeść jak najszybciej jednak nie było to łatwym zadaniem z powodu twardej skórki chleba. Czując, że jest jej niedobrze zaprzestała wpychania i zajęła się pakowaniem lunchu.
-Nie zapomnij o zabraniu drugiego śniadania, skarbeńku!- krzyknęła z góry pani Sheen.
-Oczywiście i dziękuje za przygotowanie!- odpowiedziała dziewczyna, po czym narzuciła na siebie płaszcz w kolorze kawy z mlekiem. Pod lewą rękę wsunęła sobie zapakowane już drugie śniadanie, a na prawą zarzuciła drobną torebkę.- Wychodzę!- oznajmiła i przekroczyła próg domu. Zwinnym krokiem ruszyła w kierunku "sekretnej" budki telefonicznej, która miała ją przenieść do Ministerstwa Magii. Zaiste preferowała ona wejście dla gości niż wchodzenie do publicznej toalety. Sam widok przyprawiał ją o odruchy wymiotne.
Praca w ministerstwie, które przepełnione było fałszem nie należała najciekawszych, ale najważniejsze, że takowa była. Mary zdawała sobie sprawę z tego, że w obecnych czasach nie liczyły się umiejętności, a czystość krwi i zamożność, lecz co mogła na to poradzić? Nie raz widziała jak jej przełożona traktuje pracowników mugolskiego pochodzenia, mimo że zajmowali się oni zazwyczaj sprzątaniem bądź usługiwaniem.
Ona sama nie należała do najzamożniejszego rodu, lecz niepodważalna czystość krwi ratowała ją w każdej sytuacji.
-Mary! Dwie minuty i była byś spóźniona!- skarciła ją, pani Chambert. Wysoka kobieta, która mimo iż miała czterdzieści lat, wyglądała na jedynie trzydzieści. Zawsze chodziła w idealnie upiętym koku, sczepiającym wszystkie jej blond włosy na tyle głowy. W swoim spojrzeniu miała coś co spinało każdego, który z nią rozmawiał. Tak jakby przeszywała swoim wzrokiem na wylot. W dodatku jej irytujące, stukające obcasy na metrowych szpilkach.
-Jednak jestem na czas.- odparła wesoło dziewczyna i zajęła swoje miejsce przy niewielkim biurku. Rozejrzała się dookoła po sporej sali, gdzie oprócz niej pracowało jeszcze pięćdziesiąt innych osób. Każdy bez wyjątku zgarbiony przy niewielkim biurku, tonąc w stercie papierów do wypełnienia.
-Dziś przejrzysz zeznania świadków napadu na Gringott'a i posegregujesz je od najbardziej istotnych do tych najmniej, oraz zatwierdzisz je naszą pieczątką. Kiedy skończysz musisz zanieść jej do gabinetu na drugim piętrze. Trzysta jedenaście. Nie pomyl się - wyjaśniła zwięźle pani Chambert i odeszła. Mary jeszcze chwilę obserwowała przełożoną, po czym z dezaprobatą przeniosła wzrok na dokumenty.
CZYTASZ
Wanted || Tom Riddle
FanfictionGdy Mary stała przed tyranem, spodziewała się wszystkiego. Była gotowa na śmierć, która mieszkała w oczach przywódcy. Nie przypuszczała jednak, że stanie się kimś, kogo Tom Riddle zapragnie tak bardzo jak samej władzy. Co do powiedzenia ma młoda dzi...