Uprzejmy

10.9K 615 143
                                    

Od dziecka uczył się szybkiego myślenia. Niemal codziennie w sierocińcu, jak i w Hogwarcie, aby dobić swego oraz wyjść na niewinnego szukał logicznych wymówek. W ministerstwie nie musiał się obawiać, o konsekwencje, ale to wcale nie znaczyło, że mógł wyłączyć spryt. Perfekcyjnych wymówek i matactw używał, gdy chciał pozostawić pewne informacje dla siebie.

Doskonale wiedział kto jest naiwny, a kto zbyt ciekawski. Na przykład Malfoy'owi wystarczała tanie kłamstwo, lecz żeby zataić coś przed Gilbertem, czy Mulciber'em musiał wymyślić plan, grając teatrzyk. 

Paląc list, wezwał do siebie Gilberta i nałożył na gabinet zaklęcie wyciszające. Co prawda ściana między nim, a Mary była dość gruba, to czarnowłosy wręcz kochał być ubezpieczony na jakiekolwiek niepożądane sytuacje.

- Znów każesz mi iść do Mulciber'a? - zakpił jego asystent, opierając się o ścianę. Był zły, lecz Riddle nawet nie zareagował. Jego twardy wzrok przywrócił Conelly'ego do pionu. 

- Dostałem wiadomość od Gwardii czegoś tam - odchylił się na krześle. Zapalił swoje cygaro, zaciągając się. Nie potrzebował odstresowania. On zwyczajnie uwielbiał palić, irytując innych dymem, który tworzył kłęby chmur. 

- I co tym razem? Spalą nasz domy czy zaatakują na najbliższym posiedzeniu? - prychnął, podchodząc do barku Riddle'a. Bez problemu znalazł szklankę i nalał sobie bursztynowego płynu bez ograniczeń. 

- Zdaję mi się, czy miałeś odstawić alkohol? - zadrwił Riddle, za pomocą magii zamykając szczelnie butelkę w barku. 

- Nieistotne - machnął ręką. - Odpowiesz na moje pytanie? - postawił sobie krzesło na przeciwko przywódcy, rozsiadając się wygodnie. Czarnowłosy obserwował jego poczynania z grobową miną, mimo że naszła go myśl, by nać Gilbertowi w twarz. - Czego dotyczył ten cholerny list?

- Mary - brunet spoważniał. Zamrugał kilkakrotnie, przeczesując swoje włosy.

- A dokładnie? - przestał kpić z groźby Gwardii, dochodząc do wniosku, że Mary jest bardzo łatwo dopaść. Nie miała ochrony, a z pewnością nie była wojownikiem. 

- Raz w życiu pomyśl, za nim zadasz pytanie - warknął nieprzyjemnie. - To oczywiste czego grupa moich wrogów chce. Co mogą zrobić młodej dziewczynie? Nie zabiją jej, bo jest niewinna. W końcu wyznają inne zasady niż my, prawda? Jakkolwiek to interpretować, oni chcą ją zwyczajnie porwać. To na pewno. Pytanie brzmi co mieliby zrobić dalej? Zależy im na informacjach do których ona ma dostęp, czy raczej wykorzystają ją jako przynętę, myśląc, że ugnę się specjalnie dla niej?

- A ugiąłbyś się? - wypalił, nerwowo stukając palcami o blat.

- Brakuję ci dziś zdrowego myślenia. Nie ugnę się, bo oni jej nie dopadną. To chyba oczywiste - syknął, odchylając się do tyłu. Wypuścił z ust dym i westchnął. - Chcę jedynie znać ich tok myślenia. Co więcej musimy zapewnić jej ochronę, tak aby niczego nie podejrzewała - dodał nieco spokojniej.

- Myślisz o grupie Aurorów czy o klątwach? Może Mary jest słodka i niewinna, ale nie jest głupia - zauważył, na co Riddle ostentacyjnie wywrócił oczami.

- Dlatego to z pewnością nie będzie stado Aurorów, które będzie chodziło za nią krok w krok - burknął. - Mieszkanie wynajmuje na pół z niejaką Grace Sheen, która pracowała w Proroku Codziennym, ale od kilku lat jest na emeryturze. Nałożyłem silne klątwy na ich kamienice, ale i samo mieszkanie, dlatego sprawę domu mamy z głowy. W ministerstwie nikt jej nie skrzywdzi.

- Jak? - zmarszczył czoło.

- Kiedy nikogo nie było w domu. Mary spokojnie pracowała, a pani Sheen była u sąsiadki - wywrócił oczami, czując, że jego asystent nie współpracuje myśleniem.

Wanted || Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz