- Beżowa czy srebrna? - spytał, stając pomiędzy dwoma zgrabnymi manekinami. Gilbert nie posiadał gustu do eleganckich sukienek, ale nie wątpliwie cieszył się, że może jakoś pomóc. Na ogół wykazywał większe zainteresowanie zakupami niż młoda Bennett. Sama pierwszy raz w życiu znajdowała się w sklepie, gdzie ceny ubrań przechodziły jej najśmielsze oczekiwania. Takie miejsca odwiedzały raczej znane modelki lub kochanki obrzydliwie bogatych facetów.
- Czerwona - skwitowała. Mężczyzna uniósł jedną brew do góry. - Za tobą - zachichotała, wskazując palcem, manekina, którego Gilbert wcześniej zignorował. Ruchem głowy przywołał do siebie kobietę średniego wieku. Wyglądała na surową panią z oceniającym okiem.
- W czym mogę służyć, panie Conelly? - spytała uprzejmie, wykrzywiając się w uśmiechu. Gilbert skrzywił się na dźwięk jej piskliwego głosiku. Odchrząknął.
- Ta młoda dama zamarzyła sobie, czerwoną sukienkę - pokazał najbliższą kreacje, która równała się z sukienkami kobiet z okładki "Czarownicy". - Pytanie brzmi czy ona nie jest za chuda? - mruknął, lustrując zawstydzoną brunetkę. Nawet nie zauważył, że oparł się o manekina z zieloną garsonką.
- Najpierw trzeba przymierzyć, ale nie martw się perełko. Jeśli będzie trzeba to zmniejszymy sukienkę, aby nie wisiała na tobie. W końcu od czego mamy to? - spytała rozszczebiotana, wyciągając swoją wylakierowaną różdżkę. Z pomocą magii obnażyła plastikową modelkę, podając Mary delikatną sukienkę. - Przymierzalnia jest za bordową kurtyną - poinstruowała. - A pan, panie Conelly niech zostawi tego manekina - dodała zniesmaczona.
Kilka chwil później bordowa kurtyna odsunęła się, a panna Bennett podeszła bliżej kobiety i Gilberta. Oboje oglądali ją niczym obraz na wystawie, skanując każdy detal. Mary nie bez powodu wybrała ową suknię. Nie chciała wybierać krótkiej. Długa miała dodać jej odwagi w gronie cenionych mężczyzn. Niezbyt rozkloszowana, prawie przylegająca na jej ciała eksponowała szczupła talię i niewielki biust. Dzięki rozcięciu na dole, śmiało mogła wystawić zgrabną nogę.
- Fenomenalnie - uznał, stając obok niej w lustrze.
- Myślisz, że... Spodoba mu się? Co jeśli... - wyjąkała, błądząc rękoma po materiale. Westchnęła, przygryzając wargę.
- Zaufaj mi, Mary. Będzie zachwycony.
*
Zrobiło jej się niedobrze, gdy wysiadła z samochodu. Gilbert cudem uniknął fotoreporterów, ogradzając ich ochroniarzami. Ledwo trzymała się na szpilkach, trzymając się kurczowo ramienia mężczyzny, który swobodnie prowadził ją korytarzem. Wszędzie znajdowali się Aurorzy, co nie ułatwiało dziewczynie życie.
W sali balowej roiło się od mężczyzn w czarnych garniturach. Gdzie nie spoczął jej wzrok widziała faceta z lampką szampana. Desperacko poszukiwała jakiejś kobiety, jednak takowe stały jedynie z aparatami, uderzając w nią fleszem. W dodatku wielu polityków zawiesiło na niej wzrok, bezwstydnie obserwując.
- Ignoruj ich wszystkich. Widzę już Riddle'a - mruknął, ciągnąc ją za sobą. Stolik w głównej części sali był objęty największym zainteresowaniem gości, jak i dziennikarzy. Gilbert zajął przy nim jedno miejsce, a Mary wlepiła spojrzenie w Toma Riddle'a, który podniósł się z krzesła.
- Wybrałaś boską sukienkę. Do twarzy ci, Mary - posłał jej powitalny uśmiech. Gilbert, dumnie wypiął pierś. Czarnowłosy delikatnie ujął jej dłoń, całując tak samo jak w gabinecie. Nawet na sekundę nie zerwał z nią kontaktu wzrokowego. Oboje zignorowali migające wokół flesze. - Tędy, panno Bennett - odsunął jej krzesło, pomagając zająć miejsce. Dziewczyna zajęła jego prawą stronę, podczas gdy Gilbert zadomowił się po lewej. Nawet dobrze nie usiadł, a już popijał szklankę bursztynowego płynu. Mary zauważyła, że większość fotografów została wyproszona z sali, dzięki czemu zrobiło się mniej tłoczno
CZYTASZ
Wanted || Tom Riddle
FanfictionGdy Mary stała przed tyranem, spodziewała się wszystkiego. Była gotowa na śmierć, która mieszkała w oczach przywódcy. Nie przypuszczała jednak, że stanie się kimś, kogo Tom Riddle zapragnie tak bardzo jak samej władzy. Co do powiedzenia ma młoda dzi...